Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 22:01
Reklama KD Market

Znamię Bestii, czyli czip

Dla jednych tak nieprawdopodobne jak film science fiction, dla innych zwiastun bliskiej apokalipsy. A jak jest naprawdę? Czy wszczepianie ludziom tzw. czipów to wizja realna? Teoria spiskowa Od pewnego czasu opinia publiczna znów żyje tematem implantowania czipów w ludzkim ciele. Dzieje się tak, odkąd w mediach społecznościowych pojawiła się informacja o tym, że gdy naukowcy opracują już skuteczną szczepionkę na koronawirusa i rozpoczną się masowe szczepienia ludzi na całym świecie, wraz ze szczepionką w nasze ciała wprowadzane będą nanoczipy. Ma za tym stać tajna organizacja, która z ukrycia rządzi całą ludzkością i która usilnie dąży do wprowadzenia Nowego Porządku Świata, czyli do przejęcia całkowitej kontroli nad rodzajem ludzkim. Wszczepione pod skórę mikroczipy mają ułatwić sterowanie ludźmi. Niektórzy w swoich teoriach idą jeszcze dalej i twierdzą, że grupa Nowego Porządku Świata pozostaje na usługach szatana, a masowe czipowanie ludzi przepowiedziano już w Biblii. W Apokalipsie św. Jana czytamy o Bestii, za sprawą której każdy człowiek ma otrzymać znamię na ręce lub na czole. Bez tego znamienia nikt nie będzie mógł niczego kupić ani sprzedać. Implantowanie mikroczipami jest zatem zapowiedzią nadejścia czasów ostatecznych. Tyle o obawach niektórych środowisk. Czas na fakty. Wszechobecne RFID Czip to elektroniczny element wielkości ziarnka ryżu. Dzięki falom radiowym umożliwia on identyfikację obiektu, na którym lub w którym został umieszczony. Wykorzystuje technologię RFID (radio-frequency identification). Nie jest ona niczym nowym. Od wielu lat znajduje szerokie zastosowanie w różnych obszarach działalności człowieka. Stosuje się ją w handlu do znakowania towarów, które łatwo potem inwentaryzować lub śledzić ich położenie. W oparciu o nią powstał poza tym system zautomatyzowanych płatności za korzystanie z autostrad. Wystarczy przejechać przez tzw. bramki, a technologia RFID zajmuje się całą resztą. Temu samemu mechanizmowi zawdzięczamy również to, że podchodząc do naszego samochodu, otwieramy go bez konieczności wyciągania klucza. Ale sprawdza się on także na organizmach żywych. Mikroczipy wszczepia się zwierzętom hodowlanym oraz domowym, co ułatwia identyfikację zagubionych pupili. Urządzenia te mogą być skoordynowane nawet z doggy door, dzięki czemu klapa otwiera się tylko dla właściciela czipa, a wszyscy dzicy konkurenci do miski muszą pozostać na zewnątrz. Pierwszy cyborg Czy rozwój technologii posunie się jeszcze dalej i człowiek umieści czip we własnym ciele? Okazuje się, że już to zrobił i to wiele lat temu, bo w 1998 roku. Pierwszy dokonał tego brytyjski naukowiec Kevin Warwick. Za pomocą elektronicznego ziarenka pod skórą mógł otwierać drzwi, włączać światło i ogrzewanie oraz inne urządzenia sterowane przez komputer. Po tym wyczynie Warwick został okrzyknięty przez prasę „Kapitanem Cyborgiem”. Innym razem poddał się podobnemu eksperymentowi razem z żoną. Wysyłali sobie sygnały za pośrednictwem Internetu. Była to pierwsza bezpośrednia, czysto elektroniczna komunikacja między systemami nerwowymi dwojga ludzi. Cztery lata po pionierskim wyczynie Warwicka, w 2002 roku wszczepieniu czipów z technologią RFID poddała się amerykańska rodzina z Florydy. Zabieg wykonano podczas emisji programu telewizyjnego The Today Show na stacji NBC i obejrzało go tysiące Amerykanów. Wszystko zaczęło się od tego, że nastoletni Derek Jacobs zobaczył w telewizji program o bioczipach i zapragnął, aby jego ciężko chory ojciec miał taki. Rodzina chciała mieć pewność, że w razie nagłego pobytu ojca w szpitalu, dzięki czipowi personel zawsze będzie miał dostęp do jego historii choroby i nie podejmie działań, które mogłyby zaszkodzić jego zdrowiu. Jacobsowie przeszli do historii jako rodzina Czipsonów, a po programie rzesze chętnych chciały poddać się podobnemu zabiegowi. Niestety czipowanie ludzi nie było jeszcze możliwe na masową skalę, bo urządzenie nie miało atestów FDA. Chodzące karty płatnicze W 2004 roku uzyskał je Verichip, który stał się w ten sposób pierwszym zaaprobowanym przez amerykańską Agencję Żywności i Leków bioczipem przeznaczonym do wszczepiania w ludzkie ciało. W tym samym roku przetestował urządzenie hiszpański klub dyskotekowy Baja Beach Club w Barcelonie, inicjując słynną akcję czipowania swoich bywalców na ochotnika. Implant dawał przywilej wchodzenia do lokalu bez kolejki oraz zapewniał dostęp do ekskluzywnych miejscówek. Spełniał również funkcję płatniczą. Wystarczyło, że po podaniu drinka barman zeskanował rękę. Ci, którzy się wtedy zdecydowali na elektroniczne implanty RFID, stali się pierwszymi w historii chodzącymi kartami płatniczymi. Szybko pojawiło się wielu entuzjastów czipowania ciała. Niejaki Marcel Varallo wszczepił sobie w dłoń implant, który otwierał w pracy drzwi do wind, odblokowywał komputer i uruchamiał drukarkę. Amal Graafstra oprócz tego, że czipem pod skórą otwierał drzwi domu i samochodu, zaprojektował broń, która mogła wypalać wyłącznie po zeskanowaniu z jego implantem. Akcja czipowania pracowników Możliwościami, jakie dają podskórne mikroczipy, zainteresowały się również firmy zatrudniające większą liczbę pracowników. W 2006 roku kompania CityWatcher, zaopatrująca w sprzęt do monitoringu, jako pierwsza zaimplantowała dwóch swoich pracowników. Pracowali oni w pilnie strzeżonym pomieszczeniu, w którym przechowywano dane i nagrania policji. Drugą firmą, która już na większą skalę zaczęła czipowanie swoich podwładnych, była szwedzka Epicenter. Od 2015 roku regularnie oferuje chętnym pracownikom darmowe wszczepienie elektronicznego implanta. Głośnym echem w mediach odbiła się inicjatywa firmy z Wisconsin produkującej automaty do sprzedaży napojów i innych towarów. Three Square Market w 2017 roku wszczepiła mikroczipy połowie swoich pracowników, którzy zgłosili chęć wzięcia udziału w eksperymencie. Opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych zareagowała gwałtownie. Niektórzy zarzucili firmie, że jest na usługach Antychrysta. Wielu wyrażało obawy, że inne firmy zechcą pójść w ślady producenta z Wisconsin i będą zmuszać swoich pracowników do poddania się podobnemu zabiegowi. Na szczęście taką sytuację przewidziało amerykańskie prawo. W wielu stanach obowiązuje zakaz zmuszania pracowników do poddawania się czipowaniu wbrew ich woli. Czipofilia Szwedów Nie tylko firmy, naukowcy i garstka technoentuzjastów podchodzi pozytywnie do pomysłu czipowania ludzkości, ale również zwykli ludzie. Dowodzi tego przykład Szwecji, w której od pewnego czasu rośnie liczba dobrowolnie zaczipowanych obywateli. Jest ich kilka tysięcy i prawdopodobnie dalsze dziesiątki tysięcy gotowych na podjęcie wyzwania. Zabieg wykonywany jest na specjalnych czip party, trwa kilka sekund, jest prawie bezbolesny i kosztuje 150 euro. Implant umieszczany jest w dłoni pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Szwedzi przy pomocy zaimplantowanego czipa otwierają drzwi do domu i kupują bilety do metra. Mikroczip zastępuje im wszystko to, co do tej pory nosili w kieszeniach lub portfelach. Ci, którzy już go mają, deklarują, że są gotowi na kolejne nowinki technologiczne i nie boją się eksperymentować z własnym ciałem. Z niecierpliwością czekają na bardziej zaawansowane funkcje implantów. A te w przyszłości będą zaopatrzone w czujniki medyczne takie jak glukometry dla cukrzyków czy mierniki temperatury. W dalszej przyszłości mikroimplanty będą prawdopodobnie wszczepiane także do mózgu, by na przykład wspomagać pamięć lub niwelować objawy choroby Alzheimera. Komputerowy wirus atakuje człowieka Obok korzyści nie do przecenienia, podskórne mikroczipy u ludzi mają też swoje minusy. Obawy dotyczą m.in. nadajnika GPS, dzięki któremu będzie można monitorować każdy ruch nosiciela implanta wyposażonego w taką funkcję. Do czipa będzie można się również włamać i wykraść cenne dane, a nawet zaszkodzić zdrowiu, jeśli czip został implantowany dla celów medycznych. Żeby pokazać, iż wszczepiając w swoje ciała mikroczipy wystawiamy się na nowe dla ludzkości zagrożenia, brytyjski naukowiec przeprowadził ciekawy eksperyment. W 2009 roku Mark Gasson wszczepił sobie implant wyposażony w system RFID, by rok później zainfekować go komputerowym wirusem. W efekcie czip przestał działać, a współpracujące z nim komputery też uległy zawirusowaniu. W ten sposób Gasson został pierwszym człowiekiem zainfekowanym przez wirus komputerowy. Naukowiec swoim doświadczeniem chciał zwrócić uwagę świata na problem, który może okazać się bardzo poważny, gdyby podskórne czipy rzeczywiście któregoś dnia weszły do powszechnego użycia. To kwestia braku odpowiednich zabezpieczeń przed hakerami, którzy będą mogli niejako włamywać się do naszego ciała. Czy w przyszłości staniemy w obliczu takiego zagrożenia? Czy czipowanie ludzi stanie się popularne? Przykład Szwecji pokazuje, że taki scenariusz jest realny. Jak na razie, na drodze do jego realizacji stoi potężna bariera psychologiczna. Najszybciej zapewne pokonają ją przedstawiciele młodszych generacji, którzy jako pierwsi zapragną nosić zawartość swojego portfela pod skórą. Emilia Sadaj

Bundesarchiv_Bild_183-H12705_Bad_Godesberg_fot_Wikipedia

Bundesarchiv_Bild_183-H12705_Bad_Godesberg_fot_Wikipedia

CDC_fot_Erik_Lesser_EPA_Shutterstock

CDC_fot_Erik_Lesser_EPA_Shutterstock

Georgia_O'Keeffe_Sunrise_fot_Wikipedia

Georgia_O'Keeffe_Sunrise_fot_Wikipedia

Karl_Denke_fot_Wikipedia

Karl_Denke_fot_Wikipedia

Vespa_mandarinia_japonica_fot_Wikipedia

Vespa_mandarinia_japonica_fot_Wikipedia

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama