Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 21:52
Reklama KD Market

Największe oszustwo

To było największe oszustwo w historii Rosji XX wieku. Lenin – Włodzimierz Iljicz Ulianow – nie był tym, za jakiego uchodził w oczach Rosjan. Nie był nawet z krwi Rosjaninem. Nie miał dobrego zdania o Rosjanach. Dzisiaj sam prezydent Putin sceptycznie wypowiada się o Leninie. Posunął się nawet do wypowiedzenia tezy, że bolszewicy doprowadzili do upadku rosyjską państwowość... Zatajony rodowód Dzieła Lenina wydano w ZSRR w nakładzie 650 milionów egzemplarzy, w 125 językach. Postawiono 14 tysięcy pomników Lenina. Kult ten roztaczany był wokół osoby, o której wiele faktów ukrywano. W 1972 roku wszystkie dokumenty zawierające jakiekolwiek informacje o pochodzeniu Lenina zostały przekazane do Specjalnych Zbiorów Komitetu Centralnego KPZR. Tam spoczywały w zamknięciu przez długie lata. Pierwszy dotarł do nich – za czasów „pierestrojki” Gorbaczowa – generał z tytułem profesora historii, Dmitrij Wołkogonow. I od razu rewelacja. Dziadek wodza rewolucji bolszewickiej, ze strony matki, był Żydem pochodzącym z terenów byłej Rzeczypospolitej. Ojciec Lenina był pochodzenia kałmucko-rosyjskiego. Było to widać w rysach twarzy wodza rewolucji. Ojcem matki Lenina był Izrael Moisiejewicz Blank z Żytomierza. Babka Lenina była pochodzenia niemiecko-szwedzkiego. Pogmatwane, można się w tym pogubić. Ale tak mówią dokumenty. Pradziad Lenina, Grosskopf, był przedstawicielem niemieckiej spółki handlowej Schade. Jego inny potomek, dowódca Wehrmachtu feldmarszałek Walter Model, w 1941 roku prowadził niemieckie natarcie na Moskwę. Po śmierci Lenina w 1924 roku sekretariat partii bolszewickiej zwrócił się do siostry Lenina, Anny, aby zebrała dokumenty potrzebne do napisania historii życia wodza rewolucji. Po kilku latach poszukiwań Anna przyszła z wynikami swojej pracy do samego Stalina, który objął przywództwo po Leninie. To, co znalazła, świadczyło jednoznacznie, że Lenin był Żydem. Anna, naiwna kobieta, przekonywała Stalina, że fakt, iż w Leninie płynęła żydowska krew, może okazać się pomocny w walce z antysemityzmem w Rosji. Dla niej odkrycie tego pochodzenia było powodem do dumy. Uważała, że żydowskie korzenie Lenina są kolejnym potwierdzeniem wyjątkowych zdolności nacji semickiej. Dodała: „O czym Iljicz był zawsze przekonany”. Stalin, po zapoznaniu się z pracą Anny, wydał polecenie: „Pod żadnym pozorem nikomu nie wolno o tym mówić”. Od tej chwili pochodzenie Lenina było ścisłą tajemnicą. Wiedziała o tym garstka wtajemniczonych aparatczyków. Dlaczego to ukrywano po śmierci Lenina? Ponieważ Stalin był antysemitą otoczonym przez antysemitów. A największymi antysemitami byli aparatczycy pochodzenia żydowskiego. Stalin bał się też umocnienia mitu, który mówił o rewolucji bolszewickiej jako żydowskim spisku. Żydowskiego pochodzenia było również wielu czołowych rosyjskich rewolucjonistów. Lew Kamieniew (Lew Rozenfeld), Grigorij Zinowjew (Hersz Radomylski), Lew Trocki (Lew Bronstein), Karol Radek (Karol Robelsohn). Gdyby się jeszcze okazało, że sam towarzysz Lenin miał dziadka Żyda, zwolennicy tezy o żydokomunie by triumfowali. Żydzi w carskiej Rosji byli dyskryminowani, prześladowani. Komunizm obiecywał im wprowadzenie powszechnej równości i sprawiedliwości, bez względu na pochodzenie. Wielu Żydów dało się uwieść tej ideologii. Za Stalina otworzyły się im oczy. Wśród przywódców bolszewickich rewolucjonistów było wielu przedstawicieli także innych narodowości, zamieszkujących w cesarstwie rosyjskim. Niemcy, Łotysze, Ukraińcy, Gruzini, Polacy. Ci ostatni na czele z Feliksem Dzierżyńskim. Było ich więcej niż rdzennych Rosjan. Pisarz Aleksander Sołżenicyn uważał, że nie była to partia rosyjska. Z kolei wybitny znawca Rosji Marian Zdziechowski napisał po rewolucji rosyjskiej, że bolszewicy to banda kosmopolitycznych szubrawców. O tym, że sam Lenin nie cenił Rosjan, świadczy znaleziona w archiwum napisana przez niego notatka: „Cudzoziemcom, zwłaszcza Żydom, należy dawać zadania odpowiedzialne, wymagające wysokiej inteligencji. Rosyjskim głupkom zlecać elementarne”. W oficjalnej biografii Lenina nie było ani słowa o tym, że jego ojciec był za czasów carskich kuratorem szkół państwowych, wysoko cenionym przez zwierzchników. Oprócz licznych odznaczeń otrzymał tytuł rzeczywistego radcy stanu. Według tabeli rang w carskiej Rosji był on odpowiednikiem generała w wojsku. Ojciec Lenina był człowiekiem religijnym. Poza tym wielką czcią otaczał cara Aleksandra II. I z wrogością odnosił się do postulatów ruchu rewolucyjnego. W oficjalnej biografii Lenina nie ma też ani słowa o tym, że po wyrzuceniu go z Uniwersytetu Kazańskiego z „całym szacunkiem prosi Waszą Ekscelencję o przyjęcie w poczet słuchaczy Cesarskiego Uniwersytetu”. Podpisuje się: „Szlachcic Władimir Uljanow”. W czasach sowieckich życiorys Lenina był przedstawiany jako swego rodzaju żywot świętego. Nic, co nie pasowało do stereotypu zawodowego rewolucjonisty, nie mogło być ujawnione. Luksusowe zesłanie Podobnie było z jego życiem na emigracji. Gdy większość Rosjan rewolucjonistów, którzy uciekli bądź zostali wygnani z Rosji, głodowało, Leninowi powodziło się więcej niż dobrze. Finansowo pomagała mu matka – może nie bogata, ale w przeciwieństwie do większości Rosjan mająca jakieś pieniądze. Oprócz tego Lenin miał sponsorów. Na przykład pomagał mu Maksym Gorki, który wydawał książki na Zachodzie i zarabiał duże pieniądze (mieszkał na Capri). Nadieżda Krupska, żona Lenina, tak wspominała okres emigracji: „Piszą o naszym życiu, że było pełne wyrzeczeń. To nieprawda. Nigdy nie zdarzyło się tak, że nie mieliśmy za co kupić chleba”. Poza tym Genewa, Londyn. To były miasta dobrze znane Leninowi. A samą Szwajcarię pokochał. Inaczej, niż to wiedzieli Rosjanie, wyglądało też życie Lenina na zsyłce w głąb Rosji. Został zesłany na pięć lat – za działalność rewolucyjną – do miejscowości Szuszenskoje. Miał pokój w chłopskiej chacie. Polował, pływał, chodził na długie spacery – pisał o tym w listach do siostry. Swoje miejsce zesłania porównywał do kurortu w Szwajcarii, w którym niegdyś spędził z rodziną wakacje. Inni rewolucjoniści mogli tylko pomarzyć o czymś takim. W czasie zesłania ożenił się z Nadieżdą Krupską. Oboje młodzi byli ateistami, mimo to wzięli ślub kościelny w cerkwi. O tym lud rosyjski, wyganiany z cerkiew, nie mógł się dowiedzieć. Kochanka Nieatrakcyjność Krupskiej jako kobiety była przysłowiowa. Pisarz Ilia Erenburg powiedział z – rzekomo – niezamierzoną ironią, że związek Lenina z Krupską jest dowodem na to, że Lenin całkowicie poświęcił się sprawom rewolucji i zupełnie nie interesują go inne kobiety. Kolejna nieprawda. W życiu uczuciowym Lenina były dwie kobiety, bez których nie mógłby żyć: żona Nadieżda Krupska i kochanka Inessa Armand. Inessa, w odróżnieniu od Nadieżdy, była atrakcyjną i wykształconą kobietą. Gdy w Paryżu poznała Lenina, była młodą, bogatą wdową. Spotykali się w kawiarni, do której przychodzili rosyjscy lewicowi intelektualiści. Mimo że Lenin i Armand starali się utrzymywać w tajemnicy swoją bliską relację, to działacze bolszewiccy, jak i stale ich obserwujący agenci Ochrany i francuskiej policji, doskonale wiedzieli o romansie. Krupska też się dowiedziała. Z czasem te dwie kobiety nawet się polubiły. Wielki figlarz Od zarania bolszewickiej Rosji rodziły się podejrzenia, że przywódcy rewolucji mają skłonności homoseksualne. Te spekulacje dotyczyły także Lenina. Za czasów carskich homoseksualizm karany był zsyłką na Sybir lub więzieniem. Bolszewicy, gdy doszli do władzy, uznali homoseksualizm za naturalną ludzką skłonność, niepodlegającą karze. To właśnie przyczyniło się do plotek o homoseksualizmie wśród przywódców rewolucji. W 1933 roku zmienił to Stalin. Homoseksualiści znowu byli wysyłani na Sybir. Na początku lat siedemdziesiątych XX wieku ukazała się we Francji książka Wielcy homoseksualiści napisana przez J. Sokołowa. W 2010 roku została opublikowana w Rosji. W tej książce Lenin jest jednym z „wielkich”. Sokołow swoje wnioski, że Lenin był gejem, wysnuł z rzekomo przez niego znalezionych listów Lenina i do Lenina. Kochankiem Lenina – według Sokołowa – miał być Grigorij Zinowiew. Zinowiew napisał takie listy: „Wowa, za każdym razem, kiedy znajduję się daleko od ciebie, strasznie cierpię. Cały czas mi się wydaje, że oto siedzę tu, tęsknię za tobą, a ty właśnie w tej chwili mnie zdradzasz. Przecież jesteś wielkim figlarzem – to wiem”. Lenin – też według Sokołowa – zdradzał Zinowiewa z Trockim. Z czego się gęsto tłumaczył: „To, co dotyczy Lejby, to było jeden raz i więcej się nie powtórzy. Czekam na ciebie i pogodzimy się w naszym cudownym gniazdku. Zawsze twój Wowa”. Tych ostatnich rewelacji jednak nie można brać całkiem na poważnie. Sokołow, nikomu nieznany historyk, mógł je po prostu wymyślić. Gdyby miał w ręku tego rodzaju prawdziwe listy i był prawdziwym historykiem, już dawno by je opublikował. Albo sprzedał. Na akcji osiągnęłyby wielką cenę. Putin dałby za nie miliard dolarów i pewnie by je ukrył. Ryszard Sadaj
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama