Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 12:16
Reklama KD Market
Reklama

Trupia farma

Niepozorna działka o powierzchni 1 hektara. Na ogrodzeniu tablice ostrzegawcze z napisem „zagrożenie biologiczne”. Pod osłoną drzew w różnych zakątkach parceli leży w trawie kilkadziesiąt martwych ciał ludzkich. To trupia farma z Tennessee, którą stworzono dla celów naukowych. Jej pracownicy badają procesy rozkładu zwłok. Z ich cennych obserwacji korzystają kryminolodzy na całym świecie... Zwłoki w klatkach Niezwykła jednostka badawcza znajduje się w mieście Knoxville we wschodniej części stanu Tennessee. Należy do tamtejszego uniwersytetu. Na jej terenie znajduje się zwykle średnio około 150 ciał. Zwłoki leżą w najróżniejszych pozycjach i miejscach – twarzą do góry lub do ziemi, w słońcu, w cieniu, pod drzewem, w liściach, w bagażniku samochodu, w wodzie lub w wykopanych płytkich grobach. Uwzględniane są rozmaite okoliczności, w jakich może znaleźć się ciało po śmierci, na przykład na skutek morderstwa. Niektóre ciała są nagie, inne w ubraniu lub przykryte różnego rodzaju materiałami. Czasem w klatkach, by nie miały do nich dostępu ptaki i inne zwierzęta, czasem wręcz odwrotnie. Pracujący tam naukowcy obserwują kolejne etapy rozkładu zwłok, a wszystko po to, by poznać odpowiedź na najbardziej kluczowe dla kryminalistyki pytanie: od jak dawna dana osoba nie żyje i jaka była przyczyna jej śmierci. Zagadka grobu z wojny secesyjnej Na szalony pomysł stworzenia trupiej farmy (z ang. body farm) wpadł amerykański antropolog William Bass, którego policja niejednokrotnie prosiła o pomoc w ustaleniu czasu zgonu znajdowanych zwłok. Pewnego razu miał okazję uczestniczyć w rozwiązaniu dziwnej zagadki. Gdy odkryto, że grób żołnierza wojny secesyjnej, niejakiego Williama Shy, został naruszony, okazało się, że w środku znajdują się zwłoki zbyt dobrze zachowane jak na ponad 100 lat leżenia w trumnie. Wyglądało na to, że należą do kogoś innego, a ciało pułkownika najwyraźniej zniknęło. Poproszony o konsultację profesor Bass zawyrokował, że nieboszczyk zmarł co najwyżej rok wcześniej i prawdopodobnie jego zwłoki podrzucono do grobowca. Ekspertyza specjalisty wywołała lawinę innych pytań, między innymi o to, dokąd w takim razie wyniesiono szczątki żołnierza i po co? Tymczasem szczegółowe badania laboratoryjne wykazały, że jednak to „świeże” ciało należy do właściciela grobu, pułkownika Shy. Wtedy profesor uzmysłowił sobie, że stan wiedzy z zakresu antropologii kryminalistycznej jest niewystarczający i w 1981 roku zainicjował pierwsze badania w warunkach naturalnych na pozyskanej od Uniwersytetu w Tennessee działce we wspomnianym już mieście Knoxville. Świnia zamiast człowieka Oprócz tej pionierskiej, ale dosyć niewielkiej trupiej farmy, w Stanach Zjednoczonych znajduje się sześć podobnych jednostek badawczych. Największa z nich rozpościera się na przeszło 10-hektarowej działce w Teksasie. W tym stanie działa jeszcze jedna taka placówka i również pod szyldem lokalnej uczelni. Poza tym trupie farmy znajdują się w Kolorado, na Florydzie, w Karolinie Północnej oraz na południu stanu Illinois w Carbondale. W tej ostatniej placówce na początku badania prowadzono tylko na ciałach świń, aż w 2012 roku instytut badawczy otrzymał pierwszą donację zwłok ludzkich. Również Kanada, Australia, prawdopodobnie Indie i Wielka Brytania mają swoje ośrodki badawcze zajmujące się rozkładem ciał. Z tym, że angielscy naukowcy do niedawna badania prowadzili wyłącznie na świniach. Szkocka antropolożka sądowa Sue Black twierdzi, że farmy z ludzkimi zwłokami są niepotrzebne, ponieważ polegają głównie na obserwacji ciał starych ludzi. Zatem wyniki ich badań nie są reprezentacyjne dla przeciętnego wieku ofiar morderstw. Z kolei przeciwnicy wykorzystywania świń do tego typu doświadczeń utrzymują, że ich biologiczne podobieństwo do człowieka ma swoje granice, bo zapadają one na inne choroby oraz doznają innych urażeń. Wiewiórka pomoże ustalić czas zgonu Czy badanie kolejnych etapów rozkładu ciała jest warte tak kontrowersyjnych inicjatyw jak trupia farma? Jak szerokie jest zastosowanie tego typu placówek? Na to pytanie spróbował odpowiedzieć sam założyciel pierwszej body farm, profesor Bass, w wywiadzie udzielonym jednej z wiodących stacji telewizyjnych w Polsce. – Policja nie pyta cię, do kogo należą znalezione zwłoki, ale jak długo znajdują się w danym miejscu. To pomaga im w porównaniu listy zaginionych – tłumaczył profesor. Dlatego określenie czasu śmierci jest kluczowe w śledztwie. Z kolei bez gruntownej wiedzy na temat procesów gnilnych nie da się tego osiągnąć. A wiedzy na ten temat zgromadzono już bardzo dużo. Wiemy, że ślady nadgryzania kości przez szczury świadczą o tym, że szczątki leżały niedługo, ponieważ te gryzonie nie lubią starych, suchych kości. Odwrotnie jest z wiewiórkami. Pozostawione przez nie ślady dowodzą, że ciało ma przynajmniej rok. Działalność body farms pomaga w identyfikacji ofiar morderstw czy ludobójstwa, weryfikacji miejsc historycznych oraz w archeologii. Na farmach szkoli się psy tropiące. Do wyszukiwania zapachu ludzkich zwłok czworonogi są tresowane na trupiej farmie w Karolinie Północnej. W jednostce badawczej w Tennessee odbywają się szkolenia agentów FBI, którzy przeprowadzają tam treningowe ekshumacje. Odkopują groby, uczą się analizować znaczenie ułożenia szkieletu i zbierać sądowy materiał dowodowy. Donacje zwłok Skąd farmy pozyskują ciała do badań? Pewna ich część wysyłana jest przez kostnice, po tym jak długo nikt nie zgłasza się po zmarłego. Wiele też pochodzi od dawców, których ciała przekazała rodzina lub którzy jeszcze przed śmiercią zdecydowali, że chcą ofiarować swoje ciało trupiej farmie. Obecnie na liście ochotników do oddania się w ręce pracowników placówki badawczej w Tennessee jest około 4 tysięcy ludzi. Niektóre źródła podają, że najczęściej na listę zapisują się nauczyciele, osoby zatrudnione w służbie zdrowia i czasem sędziowie. Dla tych, którzy po swojej śmierci chcą przysłużyć się nauce, trupia farma jest lepszym rozwiązaniem niż wejście w rolę materiału do ćwiczeń dla studentów szkół medycznych. A to dlatego, że sekcję zwłok przeprowadza się tam tylko raz, a na body farm ciało zmarłego jest pożyteczne przez długi czas. Niekiedy ludzie decydują się zostać dawcami, ponieważ jakaś ofiara zbrodni była dla nich kimś bliskim. Warto zaznaczyć, że nie każdy może podarować swoje ciało tego typu jednostce badawczej. Wykluczone są tylko osoby zarażone wirusem HIV, żółtaczką lub bakterią antybiotykoodporną. Przed podjęciem decyzji o przekazaniu ciała należy się dwa razy zastanowić i wziąć pod uwagę fakt, że te placówki zastrzegają sobie prawo do robienia zdjęć i ich publikacji i co jakiś czas zdjęcia ludzkich szczątków trafiają do National Geographic lub innych mediów. Kontrowersje Mimo iż trupie farmy są potrzebne i wnoszą wiele do nauki, ich otwarciu zawsze towarzyszy opór lokalnej społeczności. Ludzie obawiają się, że rozkładające się zwłoki spowodują zwiększony napływ owadów i zwierząt padlinożernych do okolicy. Często podnoszonym argumentem przeciw jest również roznoszący się odór. Mieszkańcy Knoxville w Tennessee skarżyli się, że zalegające działkę ciała zmarłych są widoczne z okien ich domów. Problem rozwiązano instalując odpowiednie ogrodzenie. Założyciel pierwszej farmy profesor Bass nie wyobraża sobie pracy jako sądowy antropolog bez korzystania z wiedzy zdobywanej na farmie w Tennessee. Prywatnie nie lubi śmierci, zwłaszcza że stracił dwie żony, które zmarły z powodu choroby nowotworowej. Swoje ciało zamierza poddać częściowej kremacji, a kości przekazać stworzonej przez niego placówce, by stały się częścią wielkiej kolekcji szkieletów. Trafiają tam szczątki tych, którzy na trupiej farmie swoje już odsłużyli. Emilia Sadaj

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama