Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 21:56
Reklama KD Market

Szpiegostwo akademickie

Afery szpiegowskie bywają różne, a dotyczą najczęściej sfer rządowych i militarnych. Ta, która rozgrywa się obecnie, związana jest z amerykańskim szkolnictwem wyższym. Federalne organa ścigania, prowadzące śledztwo w tej sprawie, nazwały swoją operację Lurking Giants, a w działania zaangażowane są rzekomo setki śledczych... Przed miesiącem aresztowany został profesor Charles Lieber, dziekan Wydziału Chemii i Biologii Chemicznej w Harvard University. Przedstawiciel FBI stwierdził, że jest to tylko pierwszy krok i że wkrótce „wszystkie klocki domino się zawalą”. Nie wiadomo dokładnie, co chciał przez to powiedzieć, ale oczywiste jest, że możliwe są wkrótce dalsze aresztowania. Na dwa fronty Lieber oskarżony jest o to, że pracował dla chińskiego Programu Tysiąca Talentów, pobierając za to wysokie wynagrodzenie, a jednocześnie dostał od Departamentu Obrony i Narodowego Instytutu Zdrowia granty w wysokości 15 milionów dolarów. Innymi słowy, działał niejako na dwa fronty, a Chińczykom przekazał wiele cennych i często tajnych danych naukowych. Gdy został na początku roku przesłuchany zarówno przez FBI, jak i przez władze uniwersyteckie, okazało się, że złożył zeznania pełne „fikcji i fałszu”. Wkrótce potem postanowiono go aresztować. Dziś przebywa na wolności za kaucją, ale jemu i jego żonie Jennifer odebrano paszporty. Grozi mu kara pięciu lat więzienia. Jak twierdzą śledczy, Lieber otworzył w Chinach konto bankowe, na które wpływało co miesiąc 50 tysięcy dolarów. Dodatkowo dostał od chińskich władz 158 tysięcy dolarów, co mało pokryć koszty jego częstych podróży do miasta Wuhan, gdzie na tamtejszym uniwersytecie zaczęło działać jego laboratorium. Wszystko to jest sprzeczne z warunkami jego kontraktu z Harvardem, tym bardziej że swoją pracę i zarobki w Chinach Lieber skrzętnie ukrywał. Naukowca ma w sądzie bronić były prokurator federalny Peter Levitt, który na razie odmawia jakichkolwiek komentarzy. Termin rozprawy nie jest jeszcze znany. Być może nie dojdzie do niej w tym roku, gdyż śledztwo nadal trwa i FBI nie chce, by dane dotyczące dochodzenia znalazły się przedwcześnie w domenie publicznej. Zresztą nawet sam fakt aresztowania Liebera nie był za bardzo nagłaśniany, w związku z czym prowadzone obecnie przez FBI śledztwo pozostaje na uboczu medialnych doniesień. Werbunek naukowców Jak twierdzi prawnik ze stanu Massachusetts, Andrew Lelling, Chińczycy aktywnie werbują naukowców pracujących dla prestiżowych amerykańskich uniwersytetów, by pozyskiwać w ten sposób dane naukowe i techniczne. Na ich podstawie prowadzą następnie własne badania. Lelling jest zdania, że są to działania zakrojone na wielką skalę i że okolice Bostonu są szczególnie atrakcyjne dla chińskiego szpiegostwa akademickiego, jako że znajdują się tam takie uczelnie jak Harvard, MIT i Boston University, gdzie prowadzone są czasami bardzo zaawansowane pionierskie badania. Jak wynika z niedawnych doniesień, wszystkie te szkoły organizują zespoły prawników, które mają ruszyć do akcji z chwilą, gdy pojawią się konkretne oskarżenia, co ma się stać w najbliższych miesiącach. Problem szpiegostwa nie dotyczy wyłącznie uczelni w Bostonie. Osiem innych uniwersytetów podejrzewa się o to, że w sumie przyjęły one od „obcych państw” prawie 4 miliardy dolarów tytułem różnych datków, darowizn i prezentów. Są to: Cornell University, Yale University, University of Colorado Boulder, University of Texas MD, University of Chicago, University of Pennsylvania, Texas A&M University i Carnegie Mellon University. Jak wynika z ustawy Higher Education Act, poszczególne placówki akademickie muszą formalnie zgłaszać wszelkie wpłaty z zagranicznych źródeł, jeśli sumy przekraczają 250 tysięcy dolarów. Jednak wszystkie wymienione uczelnie złożyły stosowne oświadczenia dopiero w obliczu śledztwa FBI, a nie w wymaganym terminie. W liście z 11 lutego przedstawiciel Departamentu Sprawiedliwości Reed Rubinstein poinformował rektora Yale University, Petera Salvoneya, że w latach 2014-17 jego placówka nie zgłosiła żadnych sum pieniędzy pochodzących spoza USA, mimo że istnieją dane, z których wynika, iż szkoła dostała kilka milionów dolarów. W podobnym liście do rektora Harvardu, Lawrence’a Bacowa, Rubinstein ostrzega, iż uczelnia zdaje się „ignorować przepisy dotyczące akceptowania środków finansowych spoza USA”. W odpowiedzi rzeczniczka Yale University Karen Peart przyznała, że istotnie przez cztery lata nie zgłaszano faktu przyjmowania dużych sum pieniędzy, co – jak powiedziała – wynikało z „przeoczenia”. Zapewniła, że sytuacja ta została już skorygowana, podkreślając dodatkowo, że jej uczelnia nie prowadzi żadnych tajnych badań. Natomiast przedstawiciel Harvardu ograniczył się do stwierdzenia, że jego uczelnia prowadzi wewnętrzne dochodzenie i na razie nie ma nic więcej w tej sprawie do powiedzenia. Obcy agenci Szpiegostwo akademickie w murach amerykańskich uczelni nie jest zjawiskiem, które pojawiło się dopiero teraz. Występuje od lat w różnym natężeniu, ale począwszy od roku 2018 stało się prawdziwą plagą. Wtedy to Departament Sprawiedliwości stworzył specjalną grupę składającą się z prokuratorów w stanach Teksas, Nowy Jork, Kalifornia i Alabama. Grupa ta wszczęła tzw. China Initiative, czyli akcję na rzecz eliminacji z amerykańskiego życia publicznego „obcych agentów, starających się wywierać wpływ na ustawodawców, polityków i naukowców”. W tym samym roku profesor biologii Janzhu Chen, który jest obywatelem Chin, a pracuje w MIT, został zatrzymany na lotnisku Logan w Bostonie i przesłuchany. Pytano go między innymi o to, czy pracuje dla rządów obcych państw. Wkrótce potem rektor MIT, Rafael Reif, opublikował list otwarty, w którym ubolewał nad faktem, że chińscy naukowcy w USA są często obiektem działań władz federalnych. Z drugiej strony przyznał jednak, że szpiegostwo w kręgach akademickich jest poważnym problemem i że jego uczelnia podjęła odpowiednie starania, by skutecznie z tym zjawiskiem walczyć. Nie zdradził jednak, na czym te działania polegają i czy przynoszą spodziewane rezultaty. Jednak przypadki szpiegowania i prób wykradania danych naukowych mnożą się. W grudniu ubiegłego roku na tym samym lotnisku Logan aresztowano naukowca Zaosonga Zhenga, pracującego gościnnie na Harvardzie, który usiłował wywieźć z USA 21 fiolek z materiałami biologicznymi, ukrytych w skarpetkach. Zheng pozostaje do dziś w więzieniu, gdzie czeka na proces, gdyż sędzia federalny nie zgodził się na zwolnienie go za kaucją. Nieco wcześniej doktorant z University of California Los Angeles został przyłapany na próbie przeszmuglowania do Chin komponentów będących częścią systemu sterowania pociskami rakietowymi. Chiński student w Chicago Institute of Technology został postawiony w stan oskarżenia pod zarzutem werbowania szpiegów akademickich, a profesor chemii w University of Kansas brał rzekomo federalne granty na badania, które wcześniej przeprowadził w Chinach i za które dostał sowite wynagrodzenie. Problem w tym, że wszystko to zdaje się odbywać pod nosem kadry kierowniczej poszczególnych uczelni i zwykle nie budzi żadnych zastrzeżeń aż do chwili, gdy do akcji wkraczają władze federalne. W dniu, w którym aresztowany został Lieber, pojawił się federalny akt oskarżenia przeciw Yanqing Ye, doktorantce studiującej na Wydziale Fizyki Boston University. Oskarżono ją o „oszustwo wizowe”, gdyż w trakcie ubiegania się o amerykańską wizę zataiła fakt, iż jest porucznikiem w szeregach Chińskiej Armii Ludowej. Podejrzewa się, że w USA zbierała dla chińskiego wywiadu różne informacje dotyczące badań informatycznych. Nigdy nie doszło do jej aresztowania, gdyż Ye w porę zbiegła z powrotem do Chin. Początki paniki Z licznych części kraju napływają informacje, iż zarządy wielu wyższych uczelni coraz częściej szukają porad prawnych, gdyż obawiają się, że operacja Lurking Giants będzie dotyczyć również ich szkół. Z drugiej strony, aresztowania i wszczęte już śledztwa spowodowały, że wywołują niepokój wśród części polityków. Obawiają się oni, iż działania władz federalnych dotyczyć będą przede wszystkim osób pochodzenia azjatyckiego i że niektórzy z tych ludzi mogą stać się ofiarami bezpodstawnych oskarżeń. Pod koniec lutego kongresmeni Jamie Raskin ze stanu Maryland oraz Judy Chu z Kalifornii wystosowali do FBI list, w którym domagali się wyjaśnień w sprawie ewentualnej „etnicznej wiktymizacji” naukowców z Azji. Zwrócili uwagę na fakt, że doszło już do wielu aresztowań, które potem okazywały się zupełnie bezpodstawne. Chu w szczególności obawia się, że program China Initiative może doprowadzić do tego, iż Amerykanie zaczną uważać wszystkich chińskich naukowców i studentów za szpiegów. Z poglądem tym zgadza się prawnik Brian Kelly z Bostonu, który jest zdania, że istnieje niebezpieczeństwo, iż władze federalne zabrną za daleko i stworzą w amerykańskim środowisku akademickim nastroje „strachu, paniki i histerii”. Przyznaje jednak z drugiej strony, że najbliższe miesiące przyniosą niemal na pewno kolejne aresztowania. I że całkiem możliwe jest, iż będą to zatrzymania całkowicie uzasadnione, gdyż skala chińskiej infiltracji w amerykańskim środowisku akademickim może okazać się znacznie większa niż zakładano. Nikt nie wie na razie, jak duży jest zasięg szpiegostwa akademickiego w USA. Trzeba przyjąć, że jest to sprawa marginalna w znacznej większości szkół, szczególnie tych, które nie należą do czołówki amerykańskich uniwersytetów. Jednak w takich placówkach jak Harvard, Yale czy MIT zyski z ewentualnego wykradania naukowych sekretów mogą być ogromne, o czym doskonale wiedzą chińskie władze. Gdy amerykańscy politycy mówią o kradzieży „dóbr intelektualnych”, zwykle mają na myśli nielegalne pozyskiwanie takich materiałów jak muzyka, filmy, oprogramowanie komputerowe, etc. Jednak pod terminem tym mieści się też z pewnością kradzież materiałów, metod i wyników prac naukowych, tyle że o tym mówi się dopiero od niedawna. Znamienne jest to, iż władze wielu znanych na całym świecie uczelni amerykańskich reagują dość panicznie na dochodzenia ze strony władz federalnych. Sugeruje to, że przez wiele lat zdawały sobie sprawę z faktu, iż akceptują niezgodnie z prawem miliony dolarów pochodzące z obcych źródeł. Przytoczone tłumaczenie, iż odpowiednie deklaracje finansowe nie były składane przez cztery lata w wyniku przeoczenia jest trudne do zaakceptowania, gdyż przepisy są jasne, a miliony dolarów to nie drobny prezent bez znaczenia. Przypadek profesora Liebera, który skutecznie zatajał swoje zagraniczne zyski przez kilka lat, jest szczególnie niepokojący, gdyż uzależnienie amerykańskiego badacza od chińskich pieniędzy prowadzić może do handlowania tajnymi danymi naukowymi, a nawet do szantażu ze strony obcych rządów. FBI zdaje się sugerować, że niestety Lieber nie był w swoim działaniu odosobniony i że wkrótce dowiemy się o wielu innych przestępstwach tego rodzaju. Stąd poziom zaniepokojenia w murach wielu uniwersytetów nieustannie narasta. Może się okazać, że operacja Lurking Giants ujawni wielki skandal, który spowoduje znamienne przetasowania w kadrze kierowniczej niektórych ważnych wyższych uczelni. Na zmiany tego rodzaju zanosi się już teraz. Jeśli zaś chodzi o konsekwencje karne, tych na razie nie da się przewidzieć. Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama