W Jacksonville na Florydzie plaże znów są otwarte, ale tylko przez osiem godzin dziennie. Zgodnie z decyzją władz na plażę nie można wnosić ręczników, ani się opalać. Nie przeszkadza to tłumom ludzi, którzy - często bez maseczek - spacerują, biegają i pływają.
Decyzją burmistrza Jacksonville Lenny'ego Curry'ego plaże są ponownie otwarte od piątku. Gdy tylko policja zniosła blokadę, nad morze już w piątek ruszyły tłumy. W sobotę plaże znów przyciągnęły wielu ludzi. Amerykańskie media pokazują filmy z pływającymi, łowiącymi ryby, spacerującymi czy biegającymi plażowiczami w Jacksonville.
Plaże otwarto pod pewnymi warunkami. Zakazane jest opalanie się oraz wnoszenie m.in. ręczników kąpielowych, krzesełek i zestawów do grilla. Na plażach można przebywać wyłącznie w godzinach od 6 do 11 przed południem i od 17 do 20 wieczorem.
"To może być początek powrotu do normalnego życia" - ocenił Curry uzasadniając swoją decyzję. Burmistrz apelował przy tym o przestrzeganie wytycznych mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa. W jego ocenie - przedstawionej w sobotę - plażowicze stosują się do zaleceń władz.
Jeśli eksperyment w Jacksonville się powiedzie, udostępnione zostaną inne plaże. Nad ich otwarciem zastanawiają się władze hrabstwa Miami-Dade na Florydzie; myślą o tym również w Karolinie Południowej.
Gubernator Florydy Ron DeSantis pozostawił decyzję o umożliwieniu mieszkańcom stanu wypoczynku nad morzem lokalnym władzom. Uważa, że w czasie epidemii ważne jest zapewnienie możliwości uprawiania sportu na świeżym powietrzu.
W amerykańskich mediach społecznościowych pojawiło się wiele krytycznych głosów ws. otwarcia plaż. Decyzję uznano za przedwczesną. Na Twitterze popularne są hasztagi potępiające plażowiczów i oskarżające ich o nieodpowiedzialność. Internauci podkreślają, że wielu z nich nie nosi maseczek.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Reklama