"WSJ" chwali Polskę i inne kraje Europy Wschodniej za walkę z epidemią
- 04/14/2020 03:44 PM
Wschód Europy może udzielić zachodowi kontynentu lekcji o koronowirusie; kraje tego regionu, w tym Polska, szybciej wprowadziły ograniczenia i mają w znacznym stopniu zakażenia pod kontrolą - pisze "Wall Street Journal".
"W Europie Zachodniej szpitale są przepełnione ludźmi chorymi na koronawirusa, a kostnice starają się nadążyć za rosnącą liczbą zmarłych. Jednak w krajach na wschodzie (kontynentu) zakażenia są w dużej mierze pod kontrolą, a rządy zaczynają rozluźniać blokady" - twierdzą publicyści "WSJ" Bojan Pancevski i Drew Hinshaw.
Wymieniają przy tym, że do niedzieli z powodu koronawirusa Hiszpania straciła 350 osób na milion obywateli, Włochy 322, Belgia 314, Francja 202, a Wielka Brytania 145. Dla porównania dla Rumunii te liczby to 15, Czech 12, Polski 5, a Słowacji 0,4.
Zdaniem Pancevskiego i Hinshawa głównym powodem tej rozbieżności jest to, że biedniejsze kraje Europy Środkowej i Wschodniej, "obawiały się, że ich stosunkowo słabe systemy opieki zdrowotnej zostaną przytłoczone". W związku z tym szybciej wprowadziły ograniczenia. W opinii ekspertów ta szybkość "była kluczowa", gdyż ludność jest tu statystycznie starsza niż na Zachodzie, lekarzy mniej, a szpitale nie są tak dobrze przygotowane.
W artykule "WSJ" czytamy też, że to, iż na wschodzie Europy wirus pojawił się później niż na zachodzie spowodowane było relatywnie mniejszą w tym regionie liczbą turystów podróżujących między kontynentami.
Publicyści amerykańskiego dziennika odnotowują, że w trakcie rozwoju epidemii m.in. w Niemczech świętowano karnawał, we Włoszech uczęszczano na mecze piłki nożnej, na niektórych plażach w USA trwały zabawy, a władze Wielkiej Brytanii nie wprowadziły całkowitego zakazu wychodzenia z domów do 24 marca.
Autorzy artykułu odnotowują, że Czechy zamknęły szkoły i granice 12 marca, na mniej niż dwa tygodnie po wykryciu pierwszego przypadku Covid-19 w tym kraju. Słowacja wprowadziła stan wyjątkowy tego samego dnia, a dzień później - po zdiagnozowaniu 17 przypadków koronawirusa - Polska zarządziła zamknięcie granic, barów, restauracji oraz centrów handlowych.
Pancevski i Hinshaw przypominają, że 12 marca premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson mówił obywatelom, że mogą wciąż uczestniczyć w masowych wydarzeniach sportowych. Dwa dni wcześniej prezydent USA Donald Trump zapewniał natomiast: "Jesteśmy przygotowani i wykonujemy dobrą robotę. Ten (koronawirus) odejdzie. Bądźcie spokojni, to odejdzie".
"Na Zachodzie ludzie uważają, że wysoko rozwinięte technologicznie społeczeństwa z bardzo dobrą opieką zdrowotną mogą poradzić sobie ze wszystkim, a to stworzyło złudzenie, że będą mieli czas i narzędzia do walki z nagłą pandemią" - powiedział cytowany w artykule Sławomir Dębski, szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). Jego zdaniem w Europie Wschodniej scenariusz, w którym państwo jest niezdolne do zarządzania sytuacją "nie jest dla powieściopisarzy", lecz jest "zakorzenione w żywej pamięci".
W ocenie publicystów "WSJ" w wielu krajach europejskich politycy "wahali się czy wprowadzić ograniczenia z obawy o skutki gospodarcze" oraz o to, że obywatele nie będą przestrzegać restrykcji przez dłuższy czas.
Tymczasem - jak zauważają - w Polsce zakażeni mają ściągać specjalną aplikację informującą władze o ich położeniu, Słowacja przyjęła prawo pozwalające rządowi na dostęp do prywatnych danych z firm telekomunikacyjnych, a w Macedonii Północnej osoby powyżej 67 roku życia nie mogą po południu opuszczać domów.
7 marca Czechy "zaczęły rozluźniać ograniczenia, umożliwiając ponowne otwarcie sklepów i kortów tenisowych". Władze Polski zapowiedziały, że w tym tygodniu zaczną "wychodzić z zamknięcia (gospodarki)". "Wkrótce może podążyć za nimi Słowacja, która może skończyć z nadwyżką 1000 naprędce wyprodukowanych respiratorów. Fabryki samochodów w kraju zostały ponownie otwarte w zeszłym tygodniu" - czytamy w "WSJ".
"Żaden z tych krajów nie był początkowo w pełni wyposażony, aby poradzić sobie z kryzysem, a pracownicy medyczni narzekali w mediach społecznościowych na niedostateczne zapasy. Mimo to uniknięto chaosu, który ma miejsce w szpitalach w Nowym Jorku, Francji i Hiszpanii" - podsumowują Pancevski i Hinshaw. (PAP)
Reklama