Co najmniej 18 osób poniosło śmierć na skutek burz i tornad na południu USA. W poniedziałek front przesuwa się na północ; ostrzeżenia przed porywistym wiatrem wydano m.in. w Nowym Jorku.
Tornada przeszły co najmniej w siedmiu stanach od Teksasu po Karolinę Północną - przekazał meteorolog stacji CNN Brandon Miller. Krajowa Służba Meteorologiczna (NWS) donosi o co najmniej 34 trąbach powietrznych.
Na skutek burz i tornad 11 osób zginęło w Mississippi, sześć w Georgii i jedna w Arkansas.
W Monroe w Luizjanie zniszczonych zostało około 200 domów. Blisko 1 mln gospodarstw domowych na południu USA nie ma dostępu do elektryczności.
W poniedziałek front przesuwa się na północ. Ostrzeżenia przed porywistym wiatrem dotyczą prawie całego Wschodniego Wybrzeża. Lokalne władze ostrzegają, że miejscowo mogą wystąpić przerwy w dostawach prądu.
Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio zaapelował, by mieszkańcy miasta pozostali w domach nie tylko z powodu koronawirusa, ale również "silnego wiatru i rzęsistego deszczu".
Krajowa Służba Meteorologiczna (NWS) przypomina, że gdy nadciąga tornado, to nawet w trakcie epidemii priorytetem jest ochrona przed nim. Najlepiej w specjalnym schronie lub piwnicy.
Władze w USA wyjaśniają, że w przypadku konieczności schronienia się przed burzą czy tornadem w miejscu publicznym należy starać się przestrzegać instrukcji, wydanych w celu ochrony przed zakażeniem koronawirusem.
Sezon na tornada zaczyna się w USA wraz z wiosną. Średnio rocznie przez Stany Zjednoczone przechodzi ok. 1,2 tys. trąb powietrznych, z czego najwięcej w Teksasie. Na ich skutek ginie rocznie około 60 osób, głównie od uderzeń fruwających odłamków. Trąby powietrzne mogą wyrywać drzewa, a nawet porywać samochody.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
Reklama