Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 07:02
Reklama KD Market

Reforma imigracyjna – za i przeciw

New Way Forward Act to nazwa projektu reformy imigracyjnej, o którym będzie głośno, bo kwestia legalizacji statusu pobytowego staje się jednym z głównych tematów obecnej kampanii wyborczej na prezydenta USA. Projekt ustawy zgłosiło jeszcze pod koniec ubiegłego roku 44 kongresmenów Partii Demokratycznej, w tym jako jeden z głównych sponsorów Jesus ,,Chuy” Garcia z Illinois. W ostatnich dniach rozpoczęto debatę nad New Way Forward Act w komisjach izby niższej Kongresu. Zasadniczym celem nowej legislacji jest przywrócenie praw imigrantów do pełnego postępowania procesowego, włącznie z osobami znajdującymi się w procedurze deportacyjnej. Sędziowie imigracyjni mieliby otrzymać prawo do indywidualnej oceny poszczególnych przypadków i wstrzymywania decyzji o deportacjach. Więcej prerogatyw dla sędziów Według autorów ustawy Illegal Immigration Reform and Immigrant Responsibility Act of 1996 (IIRIRA) oraz Antiterrorism and Effective Death Penalty Act of 1996 (AEDPA), przyjęte za czasów prezydentury demokraty Billa Clintona i dominującej wówczas w Kongresie republikańskiej większości, wprowadziły drakoński system egzekwowania prawa imigracyjnego. Z zapisów tych korzystała zresztą nie tylko obecna administracja Donalda Trumpa, ale także urzędnicy za poprzednich prezydentów. W rezultacie wzrosła liczba deportacji, zwłaszcza osób mających na swym koncie wyroki za przestępstwa kryminalne. Sędziowie wydający decyzje mają często związane ręce, nie mogąc wziąć pod uwagę okoliczności humanitarnych, np. gdy osoba z nakazem deportacji jest rodzicem, jedynym żywicielem rodziny, znanym działaczem społecznym, czy osobą, której udało się uzyskać rehabilitację. I tak na przykład posiadacze zielonych kart, którzy popełnili pewne przestępstwa w ciągu siedmiu lat od wjazdu do USA muszą zostać deportowani, a sędziowie nie mają prawa wziąć pod uwagę jakichkolwiek okoliczności łagodzących. Chodzi o takie czynniki jak ,,względy humanitarne, zapewnienie całości rodzin, lub interes publiczny”. Według autorów New Way Forward Act takie prerogatywy mieliby odzyskać. Zniknąłby zatem automatyzm deportacji tych imigrantów, którzy weszli w kontakt z systemem egzekwowania prawa kryminalnego. Minimalny wyrok implikujący automatyczną deportację wynosiłby odtąd nie 12 miesięcy, ale 5 lat. Projekt dekryminalizuje też nielegalną imigrację, usuwając obowiązek ścigania przez federalnych prokuratorów przypadków niezgodnego z przepisami przekraczania granicy USA. Projekt ustawy usuwa także z prawa imigracyjnego zapisy o obowiązku izolowania imigrantów w trakcie rozpatrywania wniosku deportacyjnego, co wielokrotnie wydłużało okres uwięzienia o całe lata po odbyciu wyroku. Wprowadza też pięcioletnie przedawnienie nakazów deportacji. Dzięki temu imigranci, którzy w młodości weszli w konflikt z prawem i odbyli kary mogliby uniknąć przymusowego usunięcia z terytorium USA. Co na to Trump Obrońcy imigrantów i organizacje reprezentujące różne grupy etniczne nie ukrywają entuzjazmu związanego z pojawieniem się projektu New Way Forward Act. ,,Przestarzałe i niesprawiedliwe prawo imigracyjne naszego kraju jest wykorzystywane przez obecną administrację w sposób bezprecedensowy do deportacji całych społeczności” – uważa Quyen Dinh, dyrektorka Southeast Asia Resource Action Center. Ustawę wsparły nie tylko środowiska imigranckie, ale także Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich (ACLU). Wystarczy jednak popatrzeć na to, co dzieje się po drugiej stronie politycznej barykady, aby zrozumieć, że projekt był praktycznie martwy w momencie jego wniesienia do Izby Reprezentantów. Prezydent Donald Trump, posiadający prawo weta, z góry zapowiedział, że New Way Forward Act nigdy nie stanie się obowiązującym prawem. Zrobił to oczywiście za pośrednictwem Twittera, w odpowiedzi na wpis prawicowego dziennikarza z Fox News Tuckera Carlsona o tym, że demokraci chcą ,,chronić poważnych przestępców przed deportacjami”. ,,Don’t worry, it won’t happen!” – zapewnił prezydent. A trzeba pamiętać, że zanim doszłoby do prezydenckiego weta ustawę musi przyjąć także Senat, w którym większość mają republikanie. Między entuzjazmem a demagogią Inne prawicowe media także nie pozostawiają na New Way Forward Act suchej nitki. Kilka znalezionych w internecie cytatów: ,,Najbardziej radykalny projekt legislacyjny w historii naszego kraju”. ,,Ustawa, która zapewni stały pobyt kryminalistom”. ,,Jeśli ustawa przejdzie przez Izbę oraz Senat i zostanie podpisania przez prezydenta, praktycznie znikną przestępstwa, które automatycznie skutkować będą deportacją”. ,,Do tej pory projekt ustawy został praktycznie zignorowany przez największe media, które są albo zbyt zakłopotane, bądź nie mają kompetencji, aby zająć się problemem”. I tak dalej i tym podobnie, w tym samym duchu. W prawicowych mediach pojawiają się ostrzeżenia, że jeśli demokraci wygrają najbliższe wybory, Kongres przegłosuje mniej lub bardziej podobny projekt ustawy. ,,To nie jest projekt radykalny. Chcemy tylko aby imigranci otrzymali sprawiedliwą szansę pozostania w kraju, w którym znaleźli swój dom. Po to właśnie jest New Way Forward Act” – broni projektu kongresman Jesus ,,Chuy” Garcia. Podobnie jak inni zwolennicy przypomina, że prawo imigrantów do pełnego postępowania procesowego gwarantuje Konstytucja i orzeczenia Sądu Najwyższego. Ale prawny spór nie ma tu specjalnego znaczenia. Zanim publiczna debata nad projektem zaczęła się na dobre, górę wzięła demagogia. Na New Way Forward Act posypały się inwektywy i argumenty przemawiające do emocji, a nie do rozumu. Z prawicowych mediów dowiedzieliśmy się, że ustawa daje zielone światło dla wszystkich imigrantów-kryminalistów, którzy odtąd będą mogli swobodnie i bez problemów osiedlać się w USA. Projekt przedstawiany jest jako ostry przejaw ,,chorego” radykalizmu lewego skrzydła Partii Demokratycznej. W takiej atmosferze trudno o merytoryczną dyskusję. Obym była złym prorokiem, ale uważam, że New Way Forward Act posłuży jedynie jako narzędzie w kampanii wyborczej. Pozwoli na wyraziste wyznaczenie linii podziałów w debacie dotyczącej imigracji. Będzie też stanowić uzasadnienie dla stanowczych działań administracji Trumpa, skierowanych np. przeciwko miastom-sanktuariom, chroniącym imigrantów przed działaniami służb imigracyjnych. Bo przecież stany takie jak Nowy Jork, New Jersey, Kalifornia, Waszyngton, czy Illinois stanowią ostoję ,,tzw. progresistów, którzy narażają na szwank bezpieczeństwo publiczne, przedkładając interesy przestępców-obcokrajowców nad interesami przestrzegających prawo obywateli”. To nie opinia prawicowego publicysty, ale prokuratora generalnego USA Billa Barra. Dlatego Katya Nuques z Illinois Coalition for Immigrant and Refugee Rights, uważa, że na razie pozostają działania na poziomie stanowym. Ale w takich okolicznościach trudno o merytoryczną debatę. Szanse na to, że przed listopadowymi wyborami coś się zmieni są praktycznie równe zeru. Jolanta Telega [email protected]
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama