Jeszcze tylko kilka dni i znów będą Święta Bożego Narodzenia. Ustawiając w pokoju choinkę miałem wrażenie, jakbym ją dopiero co składał. A tu minął rok, czego nie da się ukryć. Czas nieubłaganie płynie do przodu. To ustawianie choinki uświadomiło mi pewną rzecz, na której temat pojawiają się liczne świąteczne memy, czyli zabawne obrazki i zdjęcia. Typu: „Nie sprzątam. Pan Jezus urodził się w stajence”. Pomyślałem, że każde święta kosztują wiele zachodu. Przygotowania, sprzątanie, zakupy, na które z roku na rok poświęca się coraz więcej czasu i pieniędzy, gotowanie i pieczenie, ogólnie rzecz biorąc chaos i ruch, związany z pośpiechem. Tak było, jest i będzie. Trudno się temu dziwić. Czy jednak jest to najważniejsze? Wydaje mi się, że w tym wszystkim łatwo można zagubić istotę Świąt, a kiedy jej brak, wówczas te dni przestają cieszyć i nie mają wielkiego znaczenia. Stają się jedynie wypełnieniem tradycji. Zresztą z roku na rok, skutecznie uświadamia się wszystkim dookoła, że to nie Boże Narodzenie świętujemy (Christmas), ale Holidays lub specjalny sezon w ciągu roku. Choinki, tysiące świateł są wciąż aktualne, jednak bożonarodzeniowe szopki z figurkami zastępowane są coraz cześciej przez jelonki, sarenki, bałwanki i inne. Bardzo szybko postępuje ta laicyzacja Bożego Narodzenia.
Dzieje się tak, gdyż chyba na to pozwalamy. Wykradanie Bożego Narodzenia przez konsumpcyjny styl życia jest bardzo silne. Wiele osób przestała cieszyć prostota narodzin Pana Jezusa, a co dopiero jakieś głębsze przeżycie przychodzenia Boga na ziemię. Jak dla mnie jest to niestety smutny obraz. Zacierania nie tylko tradycji, ale ucieczka od istoty. A przecież te święta mają także zbliżać ludzi, rozpalać ogniska domowe, pomagać we wzajemnym przebaczaniu sobie urazów i niezgody, w burzeniu murów pomiędzy ludźmi i narodami. Te święta w swej istocie wyrażają wielką miłość Boga do każdego człowieka i świata, który jest Jego dziełem, a także Jego troskę o każdego. Wyrażają też pokój i są przyczyną radości, głębszej niż tylko jakaś pusta tkliwość. W swej istocie. A jak jest? Sami wiemy.
Kilka tygodni temu postanowiłem zakupić sobie bożonarodzeniową szopkę. Taką niewielką, prostą. Stało się to pod wpływem lektury pięknego listu papieża Franciszka o żłóbku, o którym już tu pisałem. Udało mi się za niewielką, symboliczną wręcz sumę zakupić szopkę, z ręcznie malowanymi figurkami, która została wykonana w roku mojego urodzenia, co ma też dla mnie szczególne znaczenie. Kiedy rozpakowałem przesyłkę to wzruszyłem się tym i cieszyłem się, a właściwie wciąż cieszę się jak dziecko dokonanym zakupem. Będę mógł także w swoim pokoju zobaczyć Boże Narodzenie. Nie wiem, czy zdążę wysprzątać pokój tak, jakbym tego chciał, jednak wiem, czuję taką potrzebę, by bardziej ogarnąć swoje życie, sprzątając „żłobek”, jakim jest moje serce. I na to napewno chcę poświecić czas. Wiem, że to ogarnięcie zbliży mnie bardziej i do samego siebie i do innych. Ono otwiera na innych właśnie dlatego, że otwarło się na nowo na przychodzącego w Jezusie Boga. Myślę że to jest początek tego, by wejść w głębię Bożego Narodzenia i zacząć naprawdę smakować to, co te święta wyrażają.
Mam takie życzenie dla samego siebie, żeby tegoroczne dni świąteczne przeżyć inaczej. Skromnie, ale za to z większym wewnętrznym pokojem i radością, trochę tak, jak to było w latach dzieciństwa. Nie ukrywam, że wszechobecny chaos bardzo mnie męczy, a co za tym idzie, czuję jak robię się bardziej nerwowy i czasami niemiły dla innych. Wiem, że to jest skutek życia w tym bałaganie, którego wokół jest wiele . Byłem ostatnio z kolegą pod nowojorską choinką. Tłum ludzi nie tylko tam, ale praktycznie wszędzie, ogromny hałas, szukanie wolnej przestrzeni, by móc na chwilę przystanąć męczą mnie bardzo. Cieszyłem się perspektywą powrotu do domu. Jestem przekonany, że jest to zjawisko bardzo powszechne. Wiele osób skarży się na to samo. Może właśnie dlatego warto postanowić sobie, by nadchodzące dni przeżyć inaczej, spokojniej, skromniej, bardziej rodzinnie i kameralnie? Spróbować zrobić coś na przekór otaczającej nas filozofii życia, która wymaga poświęcenia istoty na rzecz kiczu i komercji? Oczywiście cieszy mnie perspektywa czasu spędzonego z osobami, które zaprosiły mnie na wspólne świętowanie z ich rodzinami. To jest piękny gest wobec osób, które żyją daleko od swoich najbliższych. Smutno jest być samemu zwłaszcza w Boże Narodzenie. Warto pomysleć, czy przypadkiem nie zna się kogoś, kto jest sam. Słyszałem kiedyś historię, kiedy mój kolega usłyszał od ludzi, u których mieszkał, że dobrze by było, gdyby znalazł sobie jakieś miejsce na Święta, gdyż oni nic nie organizują. Wychodząc zauważył, że przygotowywanie Wigilii w tym domu szło pełną parą. Niestety dla niego zabrakło miejsca. Ludzki egoizm bywa tak wielki i okrutny, że nie tylko może gasić radość w innych, ale wręcz zabija. Niestety i tak się dzieje. W takiej chwili zrozumiał sytuację, w której znaleźli się rodzice Jezusa, kiedy Maryja zaczęła rodzić. To dlatego szopka i żłóbek i bieda dookoła. I może w tym paradoksalnie tkwi odpowiedź, by skoncentrować się na istocie, nie przejmując się tak bardzo tym, co na zewnątrz?
Jeden z moich ulubionych autorów, Henri Nouwen pisał wiele lat temu o roli spotkania w życiu ludzi. Dzisiaj jego głos jest jeszcze bardziej aktualny, gdy realne spotkania zastępują wirtualne relacje, związki i temu podobne. Nouwen mówił, że spotkanie jest najlepszą drogą wyjścia z osamotnienia. Trzeba tylko się ruszyć i iść na spotkanie z innymi. Wyjść ze swojej czarnej dziury, oderwać się od smartfonu, ekranu i chaosu wmieszania się w tłum. Umiejetność spotykania się z innymi rodzi też prawdziwą gościnność, a więc zdolność przyjmowania innych i ofiarowania im swojego czasu, a także dzielenia się. Czy to nie jest piękne? Zatem sobie i innym życzę takich Świąt Bożego Narodzenia, które już są za pasem!
ks. Łukasz Kleczka
Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Od lipca 2018 r. wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Bayonne, w New Jersey.
fot. Pexels.com
Reklama