Administracja Donalda Trumpa nie mogąc zmienić prawnych ram przyjmowania imigrantów próbuje doprowadzić do tego, że nie będzie ich stać na legalny pobyt w Stanach Zjednoczonych. Tak twierdzą krytycy działań Białego Domu po zapowiedzi podwyżek opłat za rozpatrywanie spraw przez urząd imigracyjny. I patrząc na suche liczby – trudno odmówić im racji.
Przedstawione przez Departament Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security, DHS) propozycje zmian opłat dotyczą wielu czynności prawnych procedowanych przez U.S. Citizenship and Immigration Services (USCIS), w tym podań o zielone karty poprzez małżeństwo, naturalizacji oraz opłat za przedłużenie statusu DACA.
Po azyl jak w… Iranie
W nowej tabeli znajdzie się także opłata za złożenie wniosku azylowego. Raczej symboliczna, bo tylko 50-dolarowa, ale tym samym Stany Zjednoczone dołączą do stosunkowo niewielkiej grupy państw, które biorą pieniądze od azylantów. W tej grupie znajdziemy m.in takie kraje jak Iran, Fidżi, czy Australia. Dla osób przekraczających granicę bez żadnych środków nawet taka opłata może być poważnym obciążeniem. O azyl proszą często ludzie pozbawieni jakichkolwiek środków do życia.
Imigrant wyżywi urzędnika
Opłaty imigracyjne rosły także w przeszłości. W 1985 roku za wniosek o naturalizację trzeba było zapłacić 35 dolarów a za zieloną kartę – 85 dol. Uwzględniając inflację byłoby to odpowiednio 85 i 217 dzisiejszych dolarów. Tymczasem obowiązujące dzisiaj opłaty są średnio ośmiokrotnie wyższe. A po zaproponowanych przez administrację podwyżkach będzie to już 14-krotność stawek sprzed 35 lat i to liczonych w realnej wartości nabywczej amerykańskiej waluty.
Podwyżki w przeszłości wynikały zarówno z drobnych biurokratycznych korekt, jak i z zasadniczej zmiany filozofii finansowania urzędu imigracyjnego. W 1988 roku Kongres zezwolił, aby Immigration and Naturalization Service (INS) – poprzednik dzisiejszego USCIS – zaczął samodzielnie pobierać wyższe opłaty, aby pokryć koszty swojej działalności. W ten sposób to potencjalni imigranci, a nie amerykańscy podatnicy, mieli pokrywać koszty związane z procedurami wjazdowymi i pobytowymi. Jeszcze w 1990 roku z budżetu federalnego pochodziło 76 proc. funduszy INS, dziś w budżecie USCIS znajdują się zaledwie 132 miliony dol. z pieniędzy podatnika. Reszta – 4,6 miliarda dolarów to pieniądze z opłat imigrantów. Po drodze było kilka poważnych podwyżek opłat, z czego najpoważniejsze w 1998, 2004 i 2007 roku. Za każdym razem argumentem były rosnące koszty utrzymania urzędu imigracyjnego.
Opłata, czy szykana?
Zaproponowane przez DHS zmiany w wielu kluczowych kategoriach wykraczają znacznie ponad stopę inflacji i ewidentnie będą wprowadzane nie z pobudek czysto finansowych ale w celu ograniczenia dostępu całych grup imigrantów do usług imigracyjnych USCIS. Po wprowadzeniu nowej tabeli (propozycje zmian można komentować do 30 grudnia) łączna wysokość opłat wzrośnie o 21 proc. Ale to tylko średnia, obejmująca takie niewielkie podwyżki, jak opłata za wydanie dokumentów podróży dla osoby nieletniej, która zamiast 135 dolarów wyniesie 145 dol. Wzrost innych opłat będzie naprawdę szokujący, tym bardziej, że dotyczyć ma dużo liczniejszej grupy imigrantów.
I tak na przykład za rozpatrzenie wniosku o naturalizację trzeba będzie zapłacić 1170 dolarów, zamiast obecnych 640 dol. Co prawda zniesiona ma być opłata za pobranie danych biometrycznych (85 dol.), ale i tak oznacza to podwyżkę o 60 proc. czyli 445 dolarów.
Konsekwencją podwyżki będzie odkładanie w czasie decyzji o naturalizacji. Posiadacze zielonych kart dobrze wiedzą, z jakim się to wiąże ryzykiem. Prawo do stałego pobytu można stracić za wejście w konflikt z prawem i to niekoniecznie za popełnienie ciężkich przestępstw. Warto też przypomnieć o ograniczeniach związanych z dłuższym pobytem poza terytorium USA. Posiadacz zielonej karty powinien mieszkać przede wszystkim w Stanach, aby nie utracić swojego statusu.
Jeszcze większy szok może czekać osoby występujące na terytorium USA o przyznanie zielonej karty po zawarciu związku małżeńskiego. Tu opłata za złożenie wniosku wzrośnie o tysiąc dolarów do 2750 dol. Dla osób aplikujących w tej kategorii poza granicami Stanów Zjednoczonych opłaty nie ulegną zmianie.
Zapory nie do przejścia
,,Dreamersi” korzystający z programu ochrony przed deportacją DACA też muszą przygotować się na szok finansowy. Opłata za przedłużenie statusu (nowych aplikacji się nie przyjmuje) skoczy z 495 dol. do 725 dol. Młodzi ludzie, komentujący zmiany w ramach konsultacji publicznych, nie szczędzili tej propozycji słów krytyki, zwracając uwagę, że już teraz znalezienie co dwa lata w budżecie prawie 500 dolarów jest dla nich poważnym wydatkiem.
Opłata za zawieszenie deportacji (suspension of deportation) ma wzrosnąć – z obecnych 285 lub 570 dolarów (w zależności od rodzaju sprawy) – do 1800 dolarów. Jeszcze bardziej szokująca jest zmiana przy wniosku o tzw. passport waiver, czyli za wydanie posiadaczowi zielonej karty zezwolenia na nieposługiwanie się paszportem kraju urodzenia przy podróżowaniu do/z USA. Tu opłata wzrośnie z 585 dol. do 2790 dol.
Więcej trzeba będzie zapłacić nawet za otrzymanie od USCIS kopii własnych dokumentów imigracyjnych (skok z 62 dol. do 385 dol.)
Krytycy zmian zwracają uwagę, że decyzja o podwyżce opłat może dla wielu osób stworzyć finansową zaporę nie do pokonania. Jest to zgodne z dotychczasową polityką administracji zmierzającą do ograniczenia liczby imigrantów, którzy mogliby w przyszłości stanowić obciążenie dla wydatków publicznych. W praktyce drzwi do Stanów Zjednoczonych mają być otwarte jedynie dla osób zamożnych.
Małe zwycięstwo
W systemie imigracyjnym istniały zawsze furtki pozwalające na uniknięcie niektórych opłat, w przypadku złej sytuacji materialnej wnioskodawców. Jednak w październiku US Citizenship and Immigration Services zaostrzył kryteria ubiegania się o tzw. fee waiver, eliminując z procesu niektóre kryteria pozwalające na ubieganie o takie zwolnienie. I tu pojawiło się małe światełko w tunelu, bo Sąd Federalny Dystryktu Północnej Kalifornii zablokował w grudniu te zmiany. Oznacza to, że wnioskodawcy będą mogli korzystać ze starych formularzy i dotychczasowych przepisów o uchylaniu opłat. To niewielkie ale znaczące zwycięstwo dla uboższych imigrantów myślących o naturalizacji i marzących o oddaniu głosu w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Trzeba jednak pamiętać, że większość imigrantów będzie skazana na coraz wyższe opłaty.
Jolanta Telega
[email protected]
fot. Depositphotos.pl/Pexels
Reklama