W cieniu sporu o przyszłość programu DACA Sąd Najwyższy rozpatruje sprawę, której konsekwencje mogą się okazać katastrofalne dla organizacji walczących o prawa imigrantów, a nawet dla tych, którzy dają dowody swojej dla nich sympatii np. w portalach społecznościowych.
Los 700 tys. uczestników programów Deferred Action for Childhood Arrivals, liczących na (co najmniej) możliwość przedłużenia okresu ochrony przed deportacją poznamy przypuszczalnie późną wiosną przyszłego roku. Do tego czasu Sąd Najwyższy pochyli się najprawdopodobniej także nad sprawą United States v. Sineneng-Smith. Jeśli opowie się po stronie rządu federalnego, a nie Pierwszej Poprawki do Konstytucji może się okazać, że samo nakłanianie nieudokumentowanych imigrantów do pozostania na terytorium USA będzie ścigane przez prawo. Nie mówiąc o udzielaniu im pomocy, np. w formie porad prawnych.
Zaczęło się od oszustwa
Precedensowa sprawa z 2010 roku dotyczyła Evelyn Sineneng-Smith, która prowadziła agencję poradnictwa imigracyjnego w kalifornijskim San Jose. Jej klientami – a raczej klientkami – byli przede wszystkim obywatele Filipin, zatrudniani najczęściej nielegalnie przy domowej opiece nad osobami chorymi i niedołężnymi. Sineneng-Smith miała pomagać im w otrzymaniu zielonych kart w ramach programu oferowanego przez Departament Pracy. Mimo że ta droga legalizacji skończyła się Sineneng-Smith nie zaprzestała przyjmowania pieniędzy (6800 dol. od osoby) za wypełnianie dokumentów. W wyniku tego procederu została skazana za przestępstwo pocztowe (mail fraud).
I ta część sądowych orzeczeń nie budzi zastrzeżeń. Oszustwo miało miejsce i kara się należy. Sąd Najwyższy ma jednak pochylić się nad innym werdyktem dotyczącym Sineneng-Smith, uznającym ją w pierwszej instancji winną za złamanie ustawy imigracyjnej z 1986 roku. Chodzi o to, że skazana wprost zachęcała swoich klientów do dalszego pozostawania na terytorium USA. Zakazuje tego prawo federalne (dokładnie: Subsection 1324(a)(1)(A)(iv) z Immigration and Nationality Act) zabraniające zachęcania lub skłaniania cudzoziemca do zamieszkiwania w USA, jeśli ma się świadomość, iż osoba ta nie ma legalnego statusu. Grozi za to do 5 lat więzienia, a jeśli udowodni się, że oskarżony działał z chęci osiągnięcia własnych korzyści –to nawet do 10 lat. W 2013 roku Sineneng-Smith została uznana w pierwszej instancji winną złamania tego prawa.
Złamanie Pierwszej Poprawki
W tym jednak przypadku poważne zastrzeżenia zgłosił federalny Sąd Apelacyjny Dziewiątego Dystryktu w San Francisco, uważając, że zapis ustawy narusza Pierwszą Poprawkę o wolności słowa. Federalne prawo z 1986 roku penalizuje bowiem samą czynność ,,zachęcania” nieudokumentowanych cudzoziemców do przyjeżdżania i pozostawania w Stanach Zjednoczonych. I Sąd Apelacyjny nie miał tu wątpliwości. ,,Język ustawy potencjalnie kryminalizuje nawet najprostsze zdanie wypowiadane do syna, żony, rodzica, przyjaciela, sąsiada, współpracownika, studenta, czy klienta: ‘Zachęcam cię do pozostania tutaj’” – czytamy w jednogłośnej opinii sądu Dziewiątego Dystryktu, podpisanej przez sędziego A. Wallace’a Tashimę. Według tego orzeczenia, obowiązujące choć rzadko egzekwowane prawo jest tak ogólne, że może dotyczyć zarówno babci namawiającej wnuczka do pozostania w USA po wygaśnięciu wizy, jak i prawnika doradzającego klientowi pozostania w kraju na czas odwołania od procedur deportacyjnych. Więcej – prawo można rozszerzyć nawet na urzędników i polityków pomagających imigrantom w miastach-sanktuariach, a nawet osoby przemawiających na wiecach proimigracyjnych. To dlatego Sąd Apelacyjny Dziewiątego Dystryktu uznał ten zapis ustawy za niezgodny z konstytucją. Werdykt wsparły nie tylko organizacje broniące praw imigrantów, ale obrońcy praw obywatelskich w tym wpływowa Amerykańska Liga Wolności Obywatelskich – American Civil Liberties Union (ACLU).
Biały Dom: bez przesady
Administracja zwróciła się więc do Sądu Najwyższego z wnioskiem o rozstrzygnięcie sporu, uważając że sędziowie z San Francisco przesadzili. Przytoczone przez sędziego Tashimę przykłady administracja określiła jako abstrakcyjne i hipotetyczne. Według prokuratora federalnego Noela J. Francisco prawo karne należy rozumieć zdroworozsądkowo. ,,Tak samo jak nastolatek nie pomaga, czy uczestniczy w dystrybucji marihuany mówiąc: ‘Radzę ci, abyś próbował zapalić trawkę’, tak babcia nie łamie prawa mówiąc wnuczkowi z przesiedzianą wizą: ‘Radzę ci, abyś został” – czytamy we wniosku do Sądu Najwyższego. Zdaniem Noela J. Francisco sąd powinien jedynie rozpatrywać konstytucyjność zapisu ustawy z 1986 roku, czy przestępstwem kryminalnym powinno być wypowiadanie się w celu osiągnięcia materialnego zysku. Chodzi o ,,właściwe karanie osób chcących się wzbogacić na zachęcaniu lub prowokowaniu do łamania prawa przez cudzoziemców, którzy nielegalnie wjeżdżają lub pozostają w Stanach Zjednoczonych” – uważa administracja. Co prawda, Sąd Najwyższy już wcześniej orzekł, że słowne uzasadnianie własnej działalności przestępczej nie może być chronione przez Pierwszą Poprawkę, ale w tym przypadku potrzebne będzie konkretne rozstrzygnięcie i wyraźne wyznaczenie granicy wolności słowa. W przeciwnym wypadku strona rządowa zyska możliwość ścigania ludzi za doradztwo prawne, a nawet za zamieszczanie sympatyzujących z nielegalnymi imigrantami wpisów w mediach społecznościowych.
Konstytucja kontra kaprys prokuratora
,,To byłaby katastrofa” – uważa Cecillia Wang, zastępczyni dyrektora ds. prawnych w ACLU. I przytoczyła przykład obrony uczestników programu DACA, którzy z legalnego punktu widzenia wciąż nie mają w USA legalnego statusu. ,,Gdybym napisała artykuł, w którym stwierdzam ‘Nie zgadzam się z prawem imigracyjnym i uważam, iż Dreamersi powinni pozostać w Stanach’, to tylko od dobrej woli federalnych prokuratorów zależałoby to, czy wylądowałabym w więzieniu federalnym, czy nie” – uważa Wang.
To tylko jeden z powodów, dla których warto śledzić losy sprawy United States v. Sineneng-Smith, choć Sąd Najwyższy nie wyznaczył jeszcze daty pierwszych przesłuchań. Ciekawe będzie tu także stanowisko konserwatywnej większości w 9-osobowym gremium. Bardziej zachowawczy sędziowie, choć niechętni imigrantom, zwykle występowali w obronie Pierwszej Poprawki. Czy zatem wspieranie nielegalnej imigracji jest w tym kraju przestępstwem? ,,Biorąc pod uwagę wykładnię forsowaną przez administrację, obrońcy imigrantów i ich prawnicy mają prawo się obawiać, że mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za udzielanie rad cudzoziemcom” – uważa Manny Vargas, doradca prawny w Immigrant Defense Project w Nowym Jorku. Choć paragraf z 1986 rzadko jest przywoływany, warto aby pochyliło się nad nim dziewięcioro sprawiedliwych, reprezentujących w USA trzecią władzę i rozwiało wszystkie wątpliwości.
Jolanta Telega
[email protected]
fot.123RF Stock Photos
Reklama