Prezydent Francji w rozmowie z „The Economist” uderzył w NATO w sposób niespotykany – gdy mowa o zachodnich przywódcach – od dekady. Emmanuel Macron podważa amerykańskie przywództwo w Sojuszu i najważniejszą zasadę NATO, słynny artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego. Francuski lider, od czasu sierpniowych rozmów z Władimirem Putinem, usilnie stara się zdemontować zachodnią wspólnotę.
Na Kremlu musiały strzelać przysłowiowe korki od szampana podczas lektury rozmowy Macrona z „The Economist”. Francuski prezydent ostrzega Europę, że nie może liczyć na pomoc amerykańską w zakresie obronności. „To, czego teraz doświadczamy, jest śmiercią mózgu NATO” – powiedział Macron brytyjskiemu tygodnikowi. Zapytany, czy nadal wierzy w efektywność artykułu 5. traktatu waszyngtońskiego, zgodnie z którym atak na jednego z sojuszników jest uważany za atak na wszystkich członków NATO, odpowiedział: „Nie wiem”. Dlaczego Macron uderza w NATO? Bo dąży do rozbicia sojuszu euroatlantyckiego i stworzenia nowej architektury bezpieczeństwa w Europie. Opierającej się na UE, a tak naprawdę Paryżu i Berlinie, ale w partnerstwie z Rosją. Taki układ miałby się stać równorzędnym partnerem do rozmów z USA z jednej strony, i Chinami z drugiej. Co jest oczywistą mrzonką, bo Europa nie ma się co równać ze Stanami Zjednoczonymi i ChRL zarówno potencjałem ekonomicznym, jak i militarnym. Macron z premedytacją usiłuje rozmontować euroatlantycki układ bezpieczeństwa, który zapewnił Zachodowi ponad 70 lat pokoju.
Inni liczący się liderzy Zachodu zareagowali tak jak trzeba. Polski premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie udzielonym dziennikowi „Financial Times” oskarżył Macrona o nieodpowiedzialność. „Mam nadzieję, że nadal możemy liczyć na to, że Francja wywiąże się ze swoich zobowiązań” – powiedział polski premier. Morawiecki ocenił, że problemy NATO nie wynikają z postawy Donalda Trumpa (jakby chciał Macron), ale z braku zaangażowania ze strony niektórych europejskich członków, z których większość – w odróżnieniu od Polski – nadal nie realizuje celu Sojuszu, jakim jest przeznaczenie na obronę przynajmniej 2 proc. ich PKB. Na przykład Francja. Sekretarz stanu USA Mike Pompeo podczas wizyty w Niemczech bronił NATO i chwalił Niemcy za ich rolę w rozwiązywaniu międzynarodowych konfliktów. Wtórował mu szef MSZ Niemiec Heiko Maas, który zakwestionował ocenę prezydenta Francji Emmanuala Macrona. Kanclerz Niemiec Angela Merkel oznajmiła zaś, że partnerstwo transatlantyckie jest dla jej kraju niezbędne. – Ten punkt widzenia nie odpowiada mojemu. Prezydent Macron użył drastycznych słów. Takie sformułowania nie są konieczne, nawet jeśli mamy problemy i musimy się docierać – oświadczyła szefowa niemieckiego rządu w czasie spotkania z sekretarzem generalnym Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jens Stoltenberg przekonywał z kolei, że Sojusz jest silny, a każda próba oddalenia Europy od USA zagraża również Unii Europejskiej.
Zresztą Macron szkodzi też UE. I podobnie, jak w przypadku skandalicznych słów o NATO, najwięcej radości ma z tego Moskwa. – Precyzyjna definicja obecnego stanu NATO – tak rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa skomentowała słowa Macrona. To prezent dla Kremla. Kolejny już w ostatnich miesiącach ze strony Macrona. Kilka tygodni wcześniej prezydent Francji uniemożliwił UE rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Albanią i Macedonią Północną i zrobił to w sytuacji szczególnej, w sytuacji agresywnego odbudowywania wpływów Kremla na Bałkanach. Szczególnie groźnie wygląda teraz sytuacja w Macedonii Północnej, gdzie jest ryzyko, że władzę odzyska obóz prorosyjski. Zresztą Macron zdążył też w międzyczasie obrazić Bułgarię i Ukrainę, mówiąc, że woli legalnych migrantów z Afryki od „bułgarskich i ukraińskich przemytników”.
Emmanuel Macron jest pierwszym zachodnim liderem, który otwarcie zamierza pogrzebać dotychczasową, zasadniczo solidarną, post-krymską politykę Zachodu wobec Rosji. Prezydent Francji chce wspólnie z Władimirem Putinem budować „nową architekturę zaufania i bezpieczeństwa w Europie”. Reset chce narzucić całej Unii Europejskiej. Mimo że Władimir Putin nie spełnił żadnego z warunków postawionych mu przez Zachód pięć lat temu. Pierwsze sygnały, że francuski prezydent zmienia stanowisko wobec Moskwy, pojawiły się wiosną 2018 roku. Mimo kryzysu w relacjach Zachodu z Rosją po zamachu na Skripala, Macron pojechał na Międzynarodowe Forum Ekonomiczne w St. Petersburgu (maj 2018). Później poleciał do Moskwy na finał mistrzostw świata w piłce nożnej. Na pewno duży wpływ na zmianę w polityce prezydenta miały naciski silnego prorosyjskiego lobby w Paryżu. Nie tylko biznesowego – w Rosji działa ponad 500 spółek z Francji. Wiadomo, że to Paryż odegrał kluczową rolę w powrocie Rosji do Rady Europy.
W Fort Bregancon w sierpniu, gdzie Macron przyjął Putina, doszło do ostatecznego przełamania lodów – czego dowodem gwałtowna odwilż w kolejnych tygodniach. Gospodarz określił Rosję jako „wielkie mocarstwo oświeceniowe” i oświadczył, że w Rosji też jest liberalizm, tylko szczególny. Później odbyła się ponad dwugodzinna rozmowa w cztery oczy. Nie wiadomo dokładnie o czym, bo po zakończeniu spotkania ogłoszono, że nie będzie oficjalnych komunikatów. Zaraz potem, na szczycie G-7 Macron zapowiedział rychły szczyt czwórki normandzkiej, niedługo później zaś doszło do pierwszego od lat spotkania francusko-rosyjskiego w formule „2+2” (ministrowie spraw zagranicznych i obrony). Obszernie swoją koncepcję relacji z Moskwą prezydent Francji wyłożył 27 sierpnia na dorocznej konferencji ambasadorów w Pałacu Elizejskim, przekonując, że należy je przemyśleć, ponieważ „spychanie” tego kraju daleko od Europy jest „poważnym błędem”. Macron uważa, że w relacjach z Rosją „konieczne jest wyjście z nową inicjatywą” tak, aby móc dokonać resetu w kwestiach związanych z różnymi konfliktami.
Macron wierzy, że zajął pozycję przywódcy Europy, i dąży do utożsamienia polityki UE z polityką Paryża. To wizja groźna dla sojuszu euroatlantyckiego, krytycznie ważnego dla wielu państw Europy, w tym Polski. Nie można zapominać o tradycyjnej francuskiej niechęci do USA. Ona także ma znaczenie, gdy mowa o dążeniu Paryża do zbliżenia z Rosją – co pokazują słowa dwóch byłych socjalistycznych ministrów obecnie doradzających Macronowi. Szef dyplomacji w latach 1997-2002 Hubert Vedrine uważa, że kryzysowi na linii Rosja-Zachód winny jest „arogancki i pyszny” Zachód. „Narzuca swe wartości reszcie świata”, a Amerykanie sprowokowali aneksję Krymu dążąc do „rozszerzenia NATO na Ukrainę” – twierdzi Vedrine. Jean-Pierre Chevenement, szef MSW w latach 1997-2000, ostrzega, że jeśli chodzi o Rosję, „Francja nie może być zakładnikiem dyplomacji amerykańskiej ani krajów sąsiadujących z Rosją, które żywią wobec Rosji uczucia wstrętu i przerażenia”.
Grzegorz Kuczyński
dyrektor programu Eurasia w Warsaw Institute. Ukończył historię na Uniwersytecie w Białymstoku i specjalistyczne studia wschodnie na Uniwersytecie Warszawskim. Ekspert ds. wschodnich, przez wiele lat pracował jako dziennikarz i analityk. Jest autorem wielu książek i publikacji dotyczących kuluarów rosyjskiej polityki.
The Warsaw Institute Foundation to pierwszy polski geopolityczny think tank w Stanach Zjednoczonych. Strategicznym celem tej organizacji jest wzmocnienie polskich interesów w USA przy jednoczesnym wspieraniu unikalnego sojuszu między dwoma narodami. Jej działalność koncentruje się na takich zagadnieniach jak geopolityka, porządek międzynarodowy, polityka historyczna, energetyka i bezpieczeństwo militarne. The Warsaw Institute Foundation została założona w 2018 roku i jest niezależną organizacją non-profit, inspirowaną bliźniaczą organizacją działającą w Polsce – Warsaw Institute.
The Warsaw Institute Foundation is Poland's first geopolitical think tank in the United States. The strategic goal of this organisation is to bolster Polish interests in the U.S. while supporting the unique alliance between the two nations. Its activity focuses on such issues as geopolitics, international order, historical policy, energy, and military security. Established in 2018, The Warsaw Institute Foundation is an independent, non-profit organization inspired the twin Poland-based Warsaw Institute.
Reklama