Resort sprawiedliwości USA poinformował w poniedziałek, że odwołał się od wyroku sądu nakazującego mu przekazanie komisjom Izby Reprezentantów pełnej wersji raportu prokuratora specjalnego Roberta Muellera ws. Russiagate.
Ministerstwo złożyło apelację w sądzie okręgowym Dystryktu Kolumbii, w ramach której poprosiło też o zawieszenie do 30 października wykonania jego decyzji z piątku, która nakazuje przekazanie Kongresowi pełnej wersji raportu Muellera.
Śledztwo Muellera trwało 22 miesiące i toczyło się dwoma torami: badano sprawę ingerencji Rosjan w wybory oraz kontaktów ludzi z otoczenia Trumpa z przedstawicielami Kremla. Równolegle sprawdzano, czy prezydent nie usiłował blokować wymiaru sprawiedliwości.
Po przedłożeniu przez Muellera raportu prokuratorowi generalnemu Williamowi Barrowi Trump napisał na Twitterze, że dokument ten jest "totalnym oczyszczeniem go z zarzutów". Mueller podkreślił, że "to nie jest to, co stwierdza raport".
Podczas przesłuchania w Kongresie były prokurator Mueller, pytany o to, czy mógłby oskarżyć prezydenta o przestępstwo, gdy zakończy on urzędowanie, odparł: "Tak". Na pytanie czy prezydent może być oskarżony o utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości, Mueller powiedział: "Tak uważam". Mueller zeznał również, że z jego śledztwa wynika, iż ingerencja Rosjan miała na celu wsparcie tego kandydata, którego preferował Kreml, i był to właśnie Trump.
Barr, nominowany na swój urząd przez prezydenta nie udostępnił do tej pory pełnej, pozbawionej cenzury i skrótów wersji raportu i właśnie tego domagają się komisje Izby Reprezentantów.
Administracja Trumpa odwołuje się też, po drugi, od jeszcze jednego wyroku, na mocy którego firma księgowa Mazars musi przedstawić zeznania podatkowe prezydenta za ostatnie osiem lat.
We wrześniu prokurator okręgowy Manhattanu Cyrus Vance Jr wystosował do biura rachunkowego obsługującego firmę Trumpa wezwanie do udostępnienia pod rygorem odpowiedzialności karnej (subpoena) jego zeznań podatkowych zarówno stanowych, jak i federalnych.
Sprawa ciągnie się de facto od marca, kiedy to minister finansów Steven Mnuchin powiedział, że wobec żądań Kongresu dotyczących zeznań podatkowych Trumpa będzie "starał się chronić prywatność prezydenta". Prawnicy Trumpa argumentują, że prezydenta chroni tzw. przywilej władzy wykonawczej
Prokuratura domagająca się wydania finansowych i podatkowych dokumentów Trumpa podkreśla jednak, że "nie ma czegoś takiego, jak immunitet prezydenta dotyczący zeznań podatkowych".
Trump złamał tradycję, zgodnie z którą kandydaci na prezydenta upubliczniali swe zeznania podatkowe w czasie kampanii, argumentując, że amerykański urząd podatkowy (IRS) prowadzi audyt jego firm. IRS wydał wtedy oświadczenie, że audyt nie stanowi przeszkody, by podobne dokumenty ujawnić.
Kolejnym powodem, dla którego Kongres domaga się dostępu do informacji o finansach prezydenta, jest zeznanie jego byłego osobistego prawnika Michaela Cohena, który mówił w lutym w Kongresie, że Trump świadomie podawał błędne dane dotyczące swojego majątku i aktywów.
Miał je zawyżać lub zaniżać zależnie od okoliczności. Teraz, gdy trzy komisje Izby Reprezentantów prowadzą dochodzenie w sprawie afery ukraińskiej, które może doprowadzić do impeachmentu prezydenta, ujawnienie dokumentów finansowych i zeznań podatkowych Trumpa może dostarczyć Demokratom, mającym większość w niższej izbie Kongresu, dodatkowych argumentów.
Kongres chce też przeanalizować dokumentację finansową prezydenta w związku z podejrzeniem, że dochodzi do konfliktu interesów, czyli że firmy Trumpa mogą przynosić dodatkowe zyski, ponieważ ich właścicielem jest szef państwa. Kongresmeni chcą ustalić, czy np. korzystanie z hoteli i kurortów Trumpa przez zagraniczne delegacje nie jest formą zabiegania o jego życzliwość.
Komisje Izby Reprezentantów mają zamiar też sprawdzić, czy Trump uczciwie płacił podatki i czy osobiście nie skorzystał na wprowadzonej przez jego administrację w 2017 roku radykalnej uldze podatkowej dla osób bogatych.
W maju Trump przyznał, że zgłosił fiskusowi w latach 1985-1994 straty przekraczające 1 mld dol. i przez osiem lat nie płacił podatków. Napisał na Twitterze, że był to w tych czasach "sport deweloperów", a straty wykazywało się, by uniknąć płacenia podatków.(PAP)
fot.TASOS KATOPODIS/EPA-EFE/Shutterstock
Reklama