Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 16:32
Reklama KD Market
Reklama

Małżeńska przynęta na imigrantów

O tym, że małżeństwo z obywatelem USA jest jedną z ostatnich furtek, pozwalających na zalegalizowanie pobytu w Stanach Zjednoczonych, wie niemal każdy nielegalny imigrant. O tym, że zaproszenie na rozmowę weryfikującą autentyczność małżeństwa może być pułapką służb federalnych – już raczej nie. Happy end tylko w Hollywood W komedii romantycznej „Proposal“ (polski tytuł „Narzeczony mimo woli“) główna bohaterka grana przez Sandrę Bullock przeżywa śmieszne perypetie próbując na siłę wydać się za swojego podwładnego (męska rola Ryana Reynoldsa). Chodzi oczywiście o utrzymanie imigracyjnego statusu i przedłużenie kontynuacji zawodowej kariery w USA przez ambitną szefową. Bullock gra Kanadyjkę, pracującą w wydawnictwie, więc nie ma mowy o barierach językowych, a kulturowe różnice między ,,narzeczonymi” są podobne, co w przypadku mieszkańców różnych stanów w obrębie samych Stanów. Małżeństwem zawieranym początkowo z czystego wyrachowania, a dopiero potem z miłości interesują się jednak władze imigracyjne, podejrzewając przekręt. Zadawane podczas przesłuchań pytania często wydają się zupełnie ,,od czapy”, innym razem przekraczają granice intymności. W hollywoodzkim filmie kręconym w pięknych krajobrazach plenerach Alaski wszystko się jednak musiało zakończyć happy endem. Kajdanki zamiast zielonej karty Dekadę po wejściu do kin tej produkcji, już w prawdziwym życiu, nie było już szczęśliwego zakończenia, choć przeżywane w Baltimore dramaty też mogły przyciągnąć uwagę hollywoodzkich scenopisarzy. Tak było w przypadku Alyse i Elmera Sanchezów, którzy w urzędzie imigracyjnym dowiedzieli się od urzędnika, że szczęśliwie przebrnęli przez interview, mające na celu sprawdzenie autentyczności ich małżeństwa. Żona i matka dwojga chłopców zdążyła już pochwalić się tym SMS-em rodzinie, gdy jej męża zakuto w kajdanki i wszczęto procedurę deportacji do Hondurasu. Elmer spędził ponad miesiąc w ośrodkach dla imigrantów, zanim został wybroniony przez prawników Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union – ACLU), którym udało się odroczyć decyzję o natychmiastowej deportacji. ,,To była pułapka, chwyt, aby sprowadzić nas do urzędu” – uważa Alyse, która jest obywatelką USA. I nie tylko ona. Wraz z pięcioma innymi rodzinami Sanchezowie wytoczyli przeciwko rządowi federalnemu pozew zbiorowy, oskarżając władze imigracyjne o sfingowanie przesłuchań wyłącznie w celu zatrzymania do deportacji jednego ze współmałżonków. Niekoniecznie ,,w dobrej wierze” Sprawę w Maryland rozpatrywać będzie sędzia George J. Hazel, który już raz unieważnił decyzję o deportacji Chińczyka Wanrong Lina, zatrzymanego po ,,pozytywnym” interview w Baltimore. Według orzeczenia, rząd nie ma prawa wykorzystywać procedur ,,jako przynęty na nieudokumentowanych imigrantów”. Sprawa Sanchezów jest rzeczywiście bulwersująca. Para poznała się jeszcze w 2013 roku. Ma dwójkę dzieci w wieku 2 i 4 lat, co już powinno stanowić dowód na autentyczność związku. Elmer prowadzi mały biznes zajmujący się remontami domów, Alyse pracuje w klinice weterynaryjnej. Oboje więc mają pewne źródła utrzymania. Nie ulegało też żadnej wątpliwości, że tworzą rodzinne stadło. Był jednak jeden ,,haczyk”, którego uczepili się urzędnicy imigracyjni. Według dokumentów sądowych Elmer Sanchez ma na swym koncie nakaz deportacji wydany in absentia we wrześniu 2005 roku. Mimo to, po konsultacji z prawnikami Alyse wystąpiła we wrześniu 2018 roku o zieloną kartę dla męża. Pozwalały na to procedury obowiązujące jeszcze od czasów prezydentury Baracka Obamy. Uznając prawo obywateli USA do zalegalizowania statusu własnych małżonków US Citizenship and Immigration Service (USCIS) wydaje corocznie dziesiątki tysięcy tzw. unlawful presence waivers, pozwalających na bezpieczne opuszczenie współmałżonka-imigranta terytorium USA i otrzymanie w kraju pochodzenia zezwolenia na legalny powrót do Stanów. Nic więc dziwnego, że para udała się do USCIS na interview ,,mające potwierdzić jedynie, czy małżeństwo zostało zawarte w dobrej wierze”. Z jakim skutkiem – już wiemy. Zmowa agencji federalnych? Problem nie ogranicza się wyłącznie do Maryland. Według ACLU coraz większa liczba urzędników imigracyjnych ,,zaczęła interpretować w okrutny sposób przepisy imigracyjne, zatrzymując imigrantów – współmałżonków amerykańskich obywateli podczas przesłuchań w biurach USCIS’’. ACLU zebrała informacje dotyczące dziesiątków takich incydentów w agencjach w stanach Illinois, Floryda, Nowy Jork, Wirginia, czy Kalifornia. Według prawnika ACLU Nicka Steinera proceder zapraszania małżeństw ,,na przynętę”, w celu zatrzymania nielegalnych imigrantów do deportacji zaczął się jeszcze w 2017 roku w różnych biurach USCIS. Ujawnione na potrzeby procesu e-maile wskazują, że urząd ten koordynował operacje z Immigration and Customs Enforcement (ICE) – inną agencją Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, odpowiadającą za egzekwowanie prawa imigracyjnego. Dokumenty zgromadzone w sądach oraz materiały zebrane przez dziennikarzy Associated Press wskazują, iż dla niektórych agentów federalnych małżonkowie imigrantów stali się po prostu łatwym celem, pozwalającym na szybkie poprawienie statystyk. Są to najczęściej osoby znajdujące się już w procesie deportacyjnym, więc ich usunięcie z kraju zajmuje stosunkowo mało czasu. Do tego pojawiają się w urzędzie federalnym sami, więc ICE nie musi ustalać ich adresów. Proste? Fabryki ,,lewych” małżeństw Służbom imigracyjnym trzeba jednak oddać sprawiedliwość. Jak już napisałam wyżej, małżeństwo z amerykańskim obywatelem pozostało jedną z nielicznych furtek do legalizacji. Taka sytuacja musi generować patologie. Federalni potrafią likwidować całe fabryki fikcyjnych małżeństw. Jedną z największych operacji przeprowadzono w tym roku w Houston w środowisku Wietnamczyków. Motorem przekrętu okazała się 53-letnia Ashley ,,Duyen” Yen Nguyen, która ściągnęła opłaty od około 150 rodaków za usługę all-in-one – od znalezienia odpowiedniego kandydata na małżonka, poprzez wyprodukowanie fałszywej dokumentacji dotyczącej pożycia, po przygotowanie do interview w USCIS. Ceny wahały się w granicach 30-50 tys. dolarów od osoby, choć w niektórych wypadkach sięgały nawet 70 tys. dolarów. W tej sprawie oskarżono 96 osób, z czego kilkanaście poszło na współpracę z prokuraturą. Nawiasem mówiąc – patrząc na jakość amatorskich fotomontaży w rzekomych rodzinnych albumach trudno się dziwić, że agenci federalni zorientowali się, iż mają do czynienia z oszustwem. Średnio utalentowany nastolatek lepiej poradziłby sobie z obsługa Photoshopa. Z kolei w Connecticut zaledwie kilka tygodni temu 35-letnia Jodian Stephenson, tym razem z Jamajki, przyznała się do ,,skojarzenia” w podobny sposób 28 małżeństw. Grozi jej za to pięć lat więzienia. Przykłady można mnożyć. Zgodnie z regułami wolnorynkowymi i na tym rynku działają reguły popytu i podaży. Nie zmienia to jednak faktu, że obywatel USA ma prawo poślubić kogo chce, niezależnie od jego statusu imigracyjnego i zamieszkać z nim tam, gdzie ma na to ochotę. Oczywiście jeśli zawiera związek małżeński w dobrej wierze. Jolanta Telega [email protected] Na zdjęciach: Podrobione zdjęcia ślubne z albumu Nam Phuon Hoang i Brandy Lynn Esley fot.US Attorney’s Office

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama