Śp. mgr inż. Waldemar Rawicki był znanym działaczem chicagowskiej Polonii. Sybirak, w Stanach Zjednoczonych przebywał od 1945 roku. Licencjonowany inżynier, a także magister ekonomii, planowania i statystyki. Był wiceprezesem Polskiego Związku Akademików w Chicago, delegatem do Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz członkiem wielu polonijnych organizacji. Pozostawił żonę i córkę. Poniżej publikujemy wywiad z Waldemarem Rawickim, który ukazał się w nieistniejącym już ilustrowanym magazynie polonijnym „Relaks” 14 marca 1987 roku. Wywiad przeprowadził Wojciech Białasiewicz (też juz nieżyjący), późniejszy redaktor naczelny „Dziennika Związkowego”.
Pułaski, Kościuszko, Warszawa…
O genealogii polskich nazw amerykańskich miejscowości mówi inż. Waldemar Rawicki
Wojciech Białasiewicz: Panie inżynierze, gratuluję tak poznawczej pasji. Sporządził pan dwie, bardzo interesujące mapy, z których jedna ukazuje powiaty o nazwie polskiej, a druga miejscowości o polskim brzmieniu, rozrzucone po całym terytorium Stanów Zjednoczonych. Co właściwie skłoniło pana do podjęcia tego pionierskiego i wymagającego żmudnych ustaleń przedsięwzięcia?
Waldemar Rawicki: W Chicago przyjęła się powszechnie opinia, że cała Polonia amerykańska obraca się tylko wokół tego miasta. A przecież faktycznie tak nie jest. Jeśli chodzi o nazwy legitymujące się polskim rodowodem, a także o nazwy brzmiące polsko i o nie sprecyzowanej genealogii, to w Chicago mamy ich niewiele, natomiast na terenie całych Stanów Zjednoczonych bardzo dużo. I w pierw szym rzędzie ten właśnie fakt chciałem uzmysłowić.
Temat ten związany jest także z moją — jak to pan określił — pasją poznawczą, która — z czego się bardzo cieszę — wciąż nie wygasa. Interesuję się światem, uwielbiam podróżowanie oraz gromadzę różnego rodzaju materiały, w tym również historyczne.
W.B.: Ale zgodzi się pan chyba ze stwierdzeniem, że jest to również działanie podbudowujące — w sposób zamierzony lub nie — zbiorową świadomość polskiej grupy w Stanach Zjednoczonych. Przynajmniej ja za takie właśnie je uważam. W jaki sposób sporządził pan mapę powiatów?
W.R.: To jest praca, która nie przysporzyła specjalnych problemów. Po prostu na standartowej mapie powiatów wyszukałem i zaznaczyłem polskie nazwy. W całych Stanach Zjednoczonych mamy około 1300 powiatów. Proszę sobie wyobrazić, że ok. 20 nazwanych jest imieniem albo Pułaskiego, albo Kościuszki. Powiatów Pulaski mamy 12 lub 13. W Indiana, na przykład, mamy powiat — nie przypominam sobie w tej chwili — Pulaski lub Kościuszko, którego stolica nazywa się Warszawa. I nie jest to mała mieścina, ale kluczowe miasto przemysłowe w stanie Indiana.
Inny przykład. W stanie Virginia istnieje powiat imienia Pułaskiego, z siedzibą władz w mieście Pulaski, ale jak tam byłem, nie mogłem doszukać się wśród obecnych mieszkańców żadnego polskiego nazwiska.
W.B.: Wygląda więc na to, że w nazewnictwie, o którym mówimy, zdecydowanie dominuje nazwisko Pułaskiego, uważanego przez Amerykanów za twórcę ich narodowej kawalerii, a dopiero później — Kościuszki.
W.R.: Tak to istotnie wygląda, a ironią chyba jest fakt, że zasługi Kościuszki, który dopomógł wojującej Ameryce w sensie strategicznym, przewyższają wielokrotnie dokonania Kazimierza Pułaskiego. Jednak w odczuciu społeczeństwa, strategiczne posunięcia nie są widoczne w takim stopniu, w jakim dostrzega się osiągnięcia taktyczne, nacechowane indywidualnymi aktami bohaterstwa.
Nazwiska te przewijają się nie tylko przy powiatach i miejscowościach. Na przykład główna autostrada, prowadząca z Chicago na południe stanu Indiana, wybudowana ok. 15 lat temu, nosi nazwę General K. Pulaski Memorial Highway. Jadąc z Nowego Jorku do pola bitwy pod Sarratogą, przejeżdżamy przez most nazwany także imieniem Kościuszki. Jest on na głównej autostradzie wiodącej do Montrealu.
W.B.: Ile miejscowości amerykańskich możemy kojarzyć — sądząc po nazwie — z polską grupą etniczną?
W.R.: Ustaliłem, że na terytorium Stanów znajduje się 100, mniejszych lub większych miejscowości, mających nazwy o polskim brzmieniu. Osad i miasteczek imienia Pulaskiego jest chyba około tuzina, m.in. w Arkansas, Iowa, Missouri — naprawdę ogromną łamigłówką było doszukiwanie się ich wszystkich. Na mapie, którą sporządziłem, znajdzie pan również około tuzina — o czyni nie każdy wie – Warszaw.
Kilkadziesiąt kilometrów od Buffalo jest miasto, które nazywa się Village Warsaw, a więc formalnie nie “city”, a wieś. Proszę sobie wyobrazić, że jest to miasto, które w innych stanach byłoby może miastem powiatowym. Przedmieściem Village Warsaw jest South Warsaw, gdzie mają olbrzymi supermarket, nazywający się również Warsaw.
Na przedmieściu Chicago mamy natomiast Poznań, w stanie Wisconsin miejscowości Lublin, Kazimierz, Toruń, Kraków, wcale do rzadkości nie należą Częstochowy — i są to wszystko nazwy, które przecież funkcjonują.
W.B.: Czy zastanawiał się pan nad genealogią tych nazw? O ile wiem, ani historiografia polska, ani amerykańska nie dysponują żadnym opracowaniem na ten temat.
W.R.: Proszę mi wierzyć, że jest to problem bardzo skomplikowany. Kwestia ta bardzo mnie intryguje, bo zauważyłem, że więcej nazw o polskim rodowodzie występuje w regionach, gdzie Polonia stanowi absolutną mniejszość, względnie w ogóle nie istnieje. Wysuwam więc wniosek — oczywiście hipotetyczny — że wiele z tych nazw nadanych zostało nie przez Polaków, lecz przez rodowitych Amerykanów. Przykładem tego jest miasto Kościuszko, stolica jednego z powiatów w stanie Mississippi. Nazwę temu miastu nadał zamieszkały tam żołnierz amerykański, który walczył podczas wojny pod komendą Kościuszki.
W stanie Ohio jest miasto o nazwie Sandusky, liczące ok. 100 tys. mieszkańców. Faktem jest, że w połowie XVII wieku Polak Sadowski prowadził na dużą skalę handel z miejscowymi Indianami, właśnie w rejonie obecnego miasta. Ale istnieje też druga teoria, wywodząca tę nazwę ze słownictwa indiańskiego i głosząca, że oznacza to “jasna woda” Warto byłoby ustalić faktyczną genealogię tej nazwy.
Są też miejscowości o nazwie takiej — chyba ukraińskiej — jak Olga, ale przecież Ukraina przez stulecia należała do Polski. Występują nazwy pochodzące ze wschodnich rubieży dawnej Polski, na przykład Lwów, Wilno. Czy można je genealogicznie wiązać z polonijnymi skupiskami? Oto pytanie… Wojażuję często po Stanach i w wielu miejscowościach byłem starając się dowiedzieć, skąd dana nazwa pochodzi? Miejscowa ludność nie ma o tym żadnego pojęcia. W szeregu miejscowości o polskich nazwach nie ma wcale Polaków.
Przyznam się panu jednak, że głębszych badań, związanych z sięganiem do źródeł i penetrowaniem lokalnych zbiorów archiwalnych, nie prowadziłem, a to z powodu braku czasu.
WB.: Tak więc w rozmieszczeniu miejscowości o polskich nazwach nie można wychwycić żadnych prawidłowości. Byłoby znakomicie, gdyby pan do sporządzonych już map opracował część opisową.
W.R.: Nie wykluczam takiej ewentualności, bowiem jest sporo genealogicznych zagadek, które mnie bardzo pasjonują. W stanie Minnesota znajduje się miasteczko Sobieski, liczące ok. 200 mieszkańców, a w nim w wspaniały kościół pod wezwaniem św. Stanisława. W tym kościele słyszało się mowę polską i spotykało Polaków, ale byli to Polacy, którzy osiedlili się tu dopiero po II wojnie. A w odległości 5 mil od miasteczka Sobieski jest osiedle, zupełnie nie o polskiej nazwie, a w nim również kościół św. Stanisława. W promieniu 5 mil, gdzie znajdują się dwa potężne kościoły, nie zamieszkuje więcej jak 5 tys. ludzi. Przypuszczam, że te kościoły stanowiły kiedyś dla Polonii poważną ostoję i centrum życia organizacyjnego w tym regionie, gdzie poważnymi wpływami cieszył się zawsze kler irlandzki.
W Little Foss jest również jeden polski kościół, którego nazwy nie pamiętam, a obok cmentarz polski z polskimi nazwiskami na grobach. Spoczywają w nich emigranci z początków XIX wieku, którzy tu przed laty osiedlili się. Z biegiem lat prężniejsza część emigrantów przeniosła się zapewne do uprzemysłowionych miast, a po pozostałej Poloni i zostały tylko kościelno-cmentarne relikty. Uważam jednak, że większość nazw polskich, szczególnie w stanach południowych i środkowych, nie ma wiele wspólnego z obecnością Polaków w tych regionach.
W.B.: Dziękuję panu za rozmowę i oczywiście zachęcam do kontynuowania interesującego i jakże wartościowego dla Polonii amerykańskiej tematu.
Rozmawiał: Wojciech Białasiewicz
P.S. Problemy poruszone w rozmowie z mgr. inż. W Rawickim zasługują chyba na zainteresowanie nimi szerszych kręgów Polonii. Będziemy wdzięczni naszym Czytelnikom za nadsyłanie informacji o miejscowościach noszących polskie nazwy, które znajdują się na terenie powiatów lub stanów, przez nich zamieszkałych. Prosimy również o wszelkie sugestie dotyczące genealogii tego typu nazewnictwa w przypadkach, w których nie jest to ustalone. Wiadomości te będą wartościowym przyczynkiem do historii polskiego osadnictwa w Stanach Zjednoczonych.
W.B.
Reklama