Tradycyjnie długi weekend Dnia Niepodległości nie obył się w Chicago bez przemocy z bronią. Od czwartkowego święta do niedzieli 6 osób zostało zabitych, a ponad 60 rannych od kul.
Weekend Dnia Niepodległości w Chicago z reguły jest jednym z najbardziej krwawych w roku. Biorąc pod uwagę te standardy, świąteczny czterodniowy weekend, podczas którego zginęło „tylko” 6 osób, a 63 zostało rannych, należał do spokojniejszych.
Najwięcej strzałów padło w dwóch falach przemocy, które przetoczyły się przez miasto w czwartkową i sobotnią noc. W nocy z czwartku na piątek postrzelono 31 osób, z czego trzy śmiertelnie. Piątek i sobotni poranek były stosunkowo spokojne, lecz w sobotę wieczorem znów posypały się kule – do niedzielnego poranka raniły co najmniej 18 osób.
Strzelaniny koncentrowały się głównie w południowych i zachodnich dzielnicach miasta. Najstarszą ich ofiarą był 65-latek, najmłodszą – 14-latek. Najwięcej osób ucierpiało w Englewood.
Na pierwszy lipcowy weekend chicagowska policja przygotowywała się przez długi czas. Tuż przed Dniem Niepodległości ogłoszono, że w trzech akcjach aresztowano łącznie 170 osób, a z ulic Chicago skonfiskowano 38 sztuk nielegalnej broni. Na ulice Wietrznego Miasta oddelegowano dodatkowych 1500 funkcjonariuszy.
Ostatni raz, gdy weekend Święta Niepodległości trwał cztery dni, przypadł w 2017 roku. Ponad sto osób zostało wówczas postrzelonych, z czego 15 zmarło.
(jm)
fot.JOSHUA LOTT/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama