Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 25 grudnia 2024 09:10
Reklama KD Market

Kto ma rację?

Skąd czerpiesz swoją wiedzę o wychowaniu dzieci? Gdzie szukasz rozwiązań kiedy masz jakieś problemy? Jak dokonujesz wyboru tych najlepszych rozwiązań? Często zupełnie się nad tym nie zastanawiamy. Rodzi nam się dziecko, a my bez żadnego przygotowania musimy odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości. Zwykle niełatwej rzeczywistości. Najczęściej radzimy sobie sami lub z pomocą naszych najbliższych, którzy już mają jakieś doświadczenia w tym zakresie. Czasami szukamy rozwiązań w Internecie, gdzie można znaleźć niemal wszystko, albo udajemy się po radę do specjalisty. Po wykorzystaniu tych wszystkich źródeł, mamy głowę pełną „sprawdzonych” pomysłów, możliwości, przed którymi stajemy trochę tak jak przed półką w sklepie pełną najlepszych środków do prania i pozostaje nam tylko jedno, podjąć decyzję. Kiedy mój syn był mały dość szybko okazało się, że pomimo bycia synem pedagoga, jest całkowicie zwyczajnym dzieckiem i jego zachowanie czasami dość mocno odbiega od ideału. Co więcej, ja dowiedziałam się, że dużo łatwiej jest wspierać innych w pokonywaniu ich trudności wychowawczych niż radzić sobie z własnymi. Znałam różnego rodzaju teorie wychowawcze, moja wiedza bardzo poszerzyła się również dzięki pracy zawodowej, ale pracowałam z młodzieżą, a tutaj musiałam radzić sobie z kilkulatkiem, a do tego również z własnym zmęczeniem, szalejącymi emocjami i dopływającymi z różnych stron „dobrymi radami”. Był to czas kiedy w Polsce wychowawczy prym wiodła Superniania, Dorota Zawadzka, natomiast „rynek” brytyjski i amerykański zdominowała Jo Frost. Być może zabrakło mi wtedy wiary we własne możliwości, a być może chciałam mieć potwierdzenie specjalistów dla bliskich mi niedowiarków, że metody, które wykorzystuję w wychowaniu mojego syna rzeczywiście się sprawdzają, więc zaczęłam korzystać z proponowanego przez obie panie „time outu”. Moje serce pękało kiedy wysyłałam dziecko gdzieś na bok, do miejsca odosobnienia, ale nie poddawałam się. Taki stan rzeczy trwał przez kilka tygodni i spotykał się z aprobatą wielu osób z mojego otoczenia, szczególnie że dziecko już dzielnie odstawało swój czas kary i po takiej przerwie zwykle zmieniało swoje zachowanie, chociaż na chwilę. Ja jednak nadal nie czułam się z tym dobrze, choć nie do końca wiedziałam o co chodzi. Moment przełomowy przyszedł pewnego wieczoru kiedy czytałam synkowi bajkę Jana Brzechwy, pt. „Żaba”, w której to lekarz udziela chorej żabie wskazówek jak ta ma postępować, aby wrócić do zdrowia i mówi między innymi: „Niech Pani unika wilgoci. Niech Pani się czasem nie kąpie…”. Żaba oczywiście słuchała doktora bez zastrzeżeń i w efekcie: „…Leczyła się żaba leczyła, suszyła się długo suszyła, aż wyschła tak, że po troszku została z niej garstka proszku…” Dało mi to trochę do myślenia, uświadomiłam sobie bowiem, że specjaliści specjalistami, ale to ja jestem mamą, to ja podejmuję ostateczną decyzję i jeżeli chcę budować z moim dzieckiem więź, to nie powinnam tego robić metodami, które dla obu stron są tak bardzo bolesne. Moje dziecko jest żywą istotą, która potrzebuje bliskości, poczucia przynależności, tymczasem ja właśnie to mu odbieram. Czy dzięki temu mój syn będzie lepszym człowiekiem, czy będzie mu łatwiej w życiu? Obawiam się, że nie. Czy dzięki tej metodzie jest mi łatwiej teraz? Czy jest to właściwy sposób, aby osiągnąć to, czego pragnę w relacji z dzieckiem, czyli zaufania i poczucia bezpieczeństwa? Tutaj również moja odpowiedź jest negatywna, a w związku z tym może warto zaufać sobie, swoim odczuciom i poszukać czegoś, co będzie mi zdecydowanie bliższe i bardziej będzie ze mną współgrało. Chcę przy tym zauważyć, że jest wiele różnych metod wychowywania dzieci, wiele kierunków, ale to właśnie my, rodzice podejmujemy ostateczną decyzję, czym będziemy się kierować w tej wspólnej podróży zwanej życiem. Bardzo często nie jest to łatwa decyzja, ale chcę Was prosić, abyście podejmowali ją w zgodzie ze sobą, z Waszymi sercami i potrzebami. Jest bowiem wielu specjalistów, którzy podsuwają nam różne sposoby wpływania na nasze pociechy, często słyszymy od naszych bliskich, jak powinniśmy działać, jak byłoby lepiej. Niezależnie od wszystkiego ten wybór dotyczy nas i naszych dzieci, więc powinien być odpowiedzią na nasze wspólne potrzeby. Zastanówmy się więc co jest dla nas ważne, co chcemy osiągnąć. Kiedy bowiem nie wiemy dokąd chcemy dojść, to tak jak powiedział Kot z Alicji w Krainie Czarów: „W takim razie wszystko jedno, którędy pójdziesz.(…) na pewno się tam dostaniesz, jeśli tylko będziesz szła dość długo”. Macie tyle czasu? Iwona Kozłowska jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy. Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…” Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń. Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!   fot.Brett Sayles/Pexels.com
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama