Uschnięte drzewa, wypalona trawa, martwe, krzewy i rośliny ogrodowe – tak miesiąc po wycieku toksycznych chemikaliów wygląda okolica na północnych przedmieściach, w której doszło do zdarzenia. Miesiąc po wycieku toksycznej substancji skutki wciąż widoczne i odczuwalne.
Wielu mieszkańców Beach Park, niewielkiej miejscowości na północ od Chicago, wciąż odczuwa skutki wdychania trujących oparów i obawia się długotrwałego uszczerbku na zdrowiu. Prawie 40 osób z objawami zatrucia trafiło do szpitala, w tym siedem w stanie krytycznym po tym, jak 25 kwietnia przy North Green Bay Road i 29th Street, doszło do wycieku bezwodnego amoniaku z kontenera przewożonego przez Beach Park. W wyniku wycieku toksycznej substancji powstała trująca chmura o promieniu jednej mili, która w postaci szarego obłoku, przypominającego dym z pożaru, rozprzestrzeniła się nad okolicą.
Substancja, która po wycieku zamieniła się trujący obłok, to amoniak bezwodny używany w rolnictwie jako nawóz oraz w przemyśle chłodniczym. Jest on bardzo toksyczny i niebezpieczny dla środowiska oraz organizmów zawierających wodę. Wchłaniany jest głównie przez drogi oddechowe, ale także przez skórę i błony śluzowe. Nawet krótki kontakt powoduje poparzenia i działa szkodliwie na drogi oddechowe trwale uszkadzając płuca.
Mieszkańcy Beach Park i okolic, którzy narażeni byli na wdychanie oparów, obawiają się, że skutki kontaktu z amoniakiem będą zauważalne w przyszłości. Zastanawiają się także, kto zapłaci za koszty leczenia i szkody, jakie substancja poczyniła w ich ogrodach i domach.
W wyniku wycieku amoniaku szkoły pozostały zamknięte, a lokalne władze nawoływały mieszkańców do pozostania w domach, szczelnego zamknięcia okien i nieużywania systemów klimatyzacyjnych.
(ar)
Na zdjęciu: Skrzyżowanie North Green Bay Road i 29th Street w Beach Park fot.Google Map
Reklama