Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 1 października 2024 14:17
Reklama KD Market
Reklama

Matka zamordowanego polskiego sierżanta Marines pisze do Mitta Romneya

U progu wyobrów prezydenckich przed czterema lat Ameryką wstrząsnęła zbrodnia dokonana na polski sierżancie US Marines Janie Pawle Pietrzaku i jego żonie Quianie Jenkins. Mordercami okazali się...
U progu wyobrów prezydenckich przed czterema lat Ameryką wstrząsnęła zbrodnia dokonana na polski sierżancie US Marines Janie Pawle Pietrzaku i jego żonie Quianie Jenkins.  Mordercami okazali się żołnierze z tej samej jednostki co Pietrzak, jego podwładni. Wszyscy zbrodniarze są Afroamerykanami.  Nim zgładzili parę, bestialsko, na oczach Polaka, gwałcili Quianę. Na ścianach pozostawili rasistowskie napisy. Małżonków napadnięto 15 października 2008 roku w ich domu w Winchester w Kalifornii niedaleko bazy Camp Pendleton, gdzie służył Jan Pietrzak. Czwórka morderców została schwytana i aresztowana. Ich proces jeszcze się nie rozpoczął. Przez cztery lata nie zdołano nawet rozpocząć procedury wyłaniania ławy przysięgłych.  Postępowanie grzęźnie w sztuczkach prawnych obrońców. Obserwatorzy  poczynań wymiaru sprawiedliwości pytają, czy gdyby to czterej biali żołnierze zgładzili czarnoskórego żołnierza i jego białą żonę, też tyle by to trwało. Cztery lata temu zrozpaczona matka polskiego marines napisał list to prezydenta-elekta Baracka Obamy.  Chciała też wraz matką  swojej synowej spotkać się z przyszłym prezydentem. Henryka Pietrzak-Varga nie tylko nie dostała żadnej odpowiedzi, nie doczekała się także możliwości porozmawiania z Barackiem Obamą. Matka polskiego marines pierwszego listopada tego roku napisała więc do Mitta Romneya. Treść listu jest dokładnie taka sama, jak przed czterma laty do Bracka Obamy. Jesteśmy pierwszym amerykańskim medium, jakiemu udało się dotrzeć do listu. Oto on: Nowy Jork, 1 listopada 2012 Dzień Wszystkich Świętych Szanowny Pan MITT ROMNEY Kandydat  na   Prezydenta                                                                                                                                                                                                                                                                                                                               Stanów Zjednoczonych  Ameryki   Szanowny Panie Gubernatorze, Zabili mi syna. Miał 24 lata. Był sierżantem US Marines. Nazywał się Jan Paweł Pietrzak. Jan Paweł to polskie imiona odpowiadające angielskim John Paul. Syn dostał je dla uczczenia Jana Pawła II, polskiego papieża Kościoła rzymskokatolickiego, który odmienił oblicze świata i zmienił bieg jego historii doprowadzając do upadku komunizmu.  W 1994 roku, wraz z mężem, synem i córką wyemigrowaliśmy do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkaliśmy na Brooklynie w Nowym Jorku. Oboje z mężem ciężko pracowaliśmy, aby wychować nasze dzieci na dobrych Amerykanów i patriotów ich nowej ojczyzny. Po zbrodniczym ataku terrorystycznym 11 września 2001 roku, kiedy syn miał 17 lat, zdecydował, że pójdzie do US Marines. Chciał bronić Ameryki. Chciał to robić w legendarnej formacji amerykańskich sił zbrojnych, znanej z waleczności, wierności i poświęcenia. Strzegącej prezydentów Stanów Zjednoczonych i najważniejszych osób w państwie. Chciał iść drogą ciężkiej, ale zaszczytnej służby. Wstąpił do Marines w 2003 roku. Walczył w Iraku. Po powrocie służył w bazie Camp Pendleton w Kalifornii. Awansował i robił karierę w jednostce helikopterowej, jako sierżant dowódca zespołu obsługi technicznej maszyn bojowych. W maju tego roku kupił dom w Winchester. 8 sierpnia 2008 roku poślubił Quianę Jenkins, amerykańską Afroamerykankę z Kalifornii. Zaczęli budować swoje własne życie.  To życie odebrane im zostało w bestialski sposób 15 października 2008  roku. Oboje zostali napadnięci we własnym domu. Zostali związani i zakneblowani. Następnie poddani nieludzkim torturom. Żonę syna w bestialski sposób gwałcono. Najprawdopodobniej na jego oczach. Potem, z zimną krwią dokonano egzekucji.  Sprawcami okazali się... czterej żołnierze US Marines, tacy jak mój syn. Jego bracia w służbie. Z tej samej jednostki co syn. Dwóch z nich było jego podkomendnymi. Sprawcami okazali się czterej Afroamerykanie, tak jak moja synowa. Jej bracia z tej samej grupy etnicznej. Bracia zabili brata i siostrę. Pytam: Dlaczego się tak stało? Skąd znaleźli w sobie tyle dzikiej, bezwzględnej siły i okrucieństwa? Co ich motywowało? Co sprawiało, że mój syn i moja synowa stali się dla nich nie do zniesienia? Czy tylko chęć okradzenia ich domu? Jeżeli tak, to dlaczego nie przyszli, kiedy nikogo w nim nie było, a w środku nocy, po zęby uzbrojeni? Pytam: Jak to się stało? Jak w US Marines mogli się znaleźć ludzie o skłonnościach morderców, z których co najmniej jeden - jak czytam w prasie - był członkiem gangu? Czy to prawda, że w ostatnich latach kryteria naboru do sił zbrojnych zostały tak obniżone, że mogą w nich służyć ludzie z przeszłością kryminalną i wyrokami, bowiem brakuje chętnych do wojennej służby? Czy, gdyby nie mogli, mój syn i moja synowa, żyliby dziś? Śmierć na wojnie z ręki wroga jest dla żołnierza honorem patriotycznym. Ten fakt pozwala przezwyciężyć rodzinie tragedię rozstania. Śmierć żołnierza we własnej ojczyźnie z ręki drugiego żołnierza odbiera sens służbie wojskowej. Dla rodziny staje się wiecznym cierpieniem. Moje cierpienie nie ustanie póki żyję. Chcę jednak, aby nigdy, żadna matka żołnierza nie musiała cierpieć z tego samego powodu, co ja. Dlatego chcę, aby sprawa śmierci mego syna została wyjaśniona do samego końca. Należy się to wszystkim matkom wszystkich żołnierzy pozostających w służbie. Ta sama wiedza należy się także rodzicom mojej synowej. Muszą wiedzieć, dlaczego zginęła, jako żona żołnierza. Dlaczego została wybrana na cel wrogiego i bestialskiego ataku we własnej ojczyźnie i w czasie pokoju. Należy się to także wszystkim rodzicom wszystkich żołnierskich żon.  Poprzez śmierć Quiany i Jana Pawła dokonało się zło śmiertelne. Zginęli z rąk braci. Najwyższa pora, aby w Ameryce nikt więcej już nigdy tak nie ginął. Time for a Change. Zwracam się do Pana, aby pomógł mi Pan w możliwość tej Zmiany uwierzyć. Niech Bóg ma Pana w swej opiece. Z wyrazami szacunku i nadziei, Henryka Pietrzak-Varga   Pozostaje mieć nadzieję, że ten list nie pozostanie bez odpowiedzi. Waldemar Piasecki, Nowy Jork ZOBACZ TAKŻE: http://www.youtube.com/watch?v=ZuFkBeu3O4Y      

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama