Sandy uderzyła, spustoszyła, ale Nowego Jorku nie pokonała...
Efekty ataku huraganu Sandy robią wrażenie. Zalane zostały po raz pierwszy w historii wszystkie tunele. Po raz pierwszy woda wdarała się także do sieci metra. Zalany został w znacznej części Dolny Manhattan...
- 10/30/2012 06:46 PM
Huragan Sandy uderzył w Nowy Jork. Efekty ataku robią wrażenie. Zalane zostały po raz pierwszy w historii wszystkie tunele. Po raz pierwszy woda wdarała się także do sieci metra. Zalany został w znacznej części Dolny Manhattan, w tym elegancka dzielnica Battery Park. Ewakuowano znany New York University Hospital. Na tym nie koniec...
Po East Village, gdzie znajduje się najstarsza polska światynia w metropolii nowojorskiej, kościół Świętego Stanisława, najlepiej poruszać się pontonem. W dzielnicy Breezy Point na Queensie w wyniku awarii elektrycznej wybuchł pożar, który pochłonął 50 domów, a walczyło z nim dwustu strażaków. Zalanych zostało kilkaset domostw w wyspiarskiej dzielnicy Staten Island oraz nadmorskich i przylegających do rzeki Hudsona i East River częściach Brooklynu i Queensu. Na tym ostatnim, pod wodą znalazła się modna dzielnica Long Island City z zapierającym dech widokiem na Manhattan.
Mieszkająca z mężem w rejonie South Beach na Staten Island Teresa Markowska, rodem spod lubelskiego Kraśnika, mówi:
- Kupiliśmy tu dom osiem lat temu. Miał parter i piętro. Mąż wykopał jeszcze piwnicę i urządził tam bar z bilardem. Przychodzili to co weekend jego koledzy z pracy. Wczoraj, piwnicę zalało dosłownie w dziesięć minut. W pół godziny mieliśmy już po kolana wody na parterze i uciekliśmy na piętro. Chwała Bogu, że tam już woda się nie wdarła. Nie ewakuowaliśmy się z domu, tylko zostali na własne ryzyko. Tak robiło wiele ludzi. Bali się zwyczajnie rabunków. Przy poprzednich powodziach, złodzieje podpływali nawet łodziami, żeby okradać domy. Nie ryzkowaliśmy. Teraz, jak rozmawiamy, woda zeszła z parteru, ale piwnica zalana. Mąż załamany, ja też...
Z kolei inna mieszkanka wyspy, która dowiedziawszy się w pracy, że pozostały w domu mąż, nie chce jechać z dwojgiem dzieci do schroniska, zwolniła się i wróćiła do domu na Staten Island, aby zmusić swego małżonka (były rosyjski komandos) do ewakuacji. Ostatecznie, po awanturze, sama zabrała dzieci, jemu zaś pozwalając zostać i doglądać dobytku. Pilnował domu, który kupili na kredyt w maju br. Woda weszła na parter, ale było jej tylko 20 centymetrów.
„New York Post” podaje, że dziewięć osób poniosało śmierć. Na całym Wschodnim Wybrzeżu liczba ofiar śmiertelnych huraganu zbliża się do dwudziestu. W Nowym Jorku prądu pozbawionych zostało conajmniej ćwierć miliona użytkowników, w całym stanie około 750 tysięcy, a na trasie Sandyego – siedem milionów.
W Nowym Jorku nie działa kounikacja miejska, nadal pzostaje zamkniętych większość tuneli i mostów, w tym słynny Brooklyn Bridge. Nie pracuje giełda. Podobnie szkoły i urzędy. Burmistrz zaleca, żeby zostać w domu.
Barack Obama ogłosił stan kleski żywiołowej dla miasta i stanu. Komentatorzy sprzeczają się czy w gonitwie do Białego Domu Sandy może mu pomóc. Z jednej strony – to klęska i zniszczenia, które przytrafiły się w finale kampanii prezydenckiej. Ludzie mogą być za wszystko obwiniać prezydenta zgodnie ze znanym znad Wisły schematem „wina Tuska”.
Z drugiej – jeżeli wyborcy uznają, że Obama dzielnie stawił czoła nawet huraganowi Sandy, mogą dać wyraz zadowoleniu przy urnach.
Generalnie w Nowym Jorku dominuje przekonanie, że miastu i jego mieszkańcom nic nie da rady. Dlatego na murach proste w przekazie napisy „F...k you, Sandy!” (bez tłumaczenia). Lub znaczki z napisem „I Love Sandy” na ubraniach, wymagające już pewnego poziomu autoironii.
Waldemar Piasecki, Nowy Jork
Reklama