Wszystko wskazuje na to, że nasz obecny prezydent zna się absolutnie na wszystkim. Sugerował to zresztą wielokrotnie w przeszłości, twierdząc między innymi, że o sprawach militarnych wie znacznie więcej niż wszyscy generałowie powiązani razem w pęczki, oraz że jest bardzo stabilnym geniuszem, który chodził do najlepszych szkół. Genialnością tą wykazał się na przykład wtedy, gdy orzekł, że katastrofalnych pożarów lasów w Kalifornii można było uniknąć przez systematyczne grabienie ściółki leśnej. Jednakowoż na tym jego zdolności gaśnicze i przeciwpożarowe się nie skończyły.
Gdy tylko pojawiły się hiobowe wieści, że pali się paryska katedra Notre Dame, nasz wódz natychmiast zareagował w serwisie Twitter, gdzie wyraził opinię, że ogień powinien zostać zaatakowany z powietrza przez samoloty zrzucające „bomby wodne“. Na koniec dodał, że „trzeba działać szybko“, czym zasugerował, że strażacy francuscy zwykle poruszają się w tempie leniwego escargot, a do działania przystępują tylko wtedy, gdy Amerykanie kopną ich mocno w ospałe, frankofońskie derrière.
Szef straży pożarnej w Paryżu odpowiedział na prezydenckie przesłanie z olimpijskim spokojem, oznajmiając, iż bombardowanie katedry z powietrza ogromnymi ilościami wody nie wchodziło w rachubę, gdyż niemal na pewno spowodowałoby zawalenie się całej konstrukcji. Jego podwładni pożar ugasili i uratowali wszystko to, co dało się uratować, mimo iż działali wyłącznie naziemnie oraz z bardzo wysokich wysięgników. Nie sądzę, by nawet wiedzieli o tym, że przywódca wolnego świata radził im robić coś zupełnie innego.
Mnie jednak w poradnictwie gaśniczym Trumpa zastanawia co innego. Treść jego przesłania twitterowego sugeruje, iż jest on przekonany o tym, że na werdykty obecnego lokatora Białego Domu w dowolnych sprawach czeka z zapartym tchem cały świat, gdyż jest niepodważalnym autorytetem we wszystkich możliwych kwestiach. Zgodnie z tym przekonaniem, gdy paryskiego strażaka budzi w środku nocy alarm, a nad Sekwaną fajczy się średniowieczny zabytek, rzeczony strażak nie od razu rusza do akcji i jedzie na sygnale w kierunku pożaru, lecz najpierw wykrzykuje z przerażeniem „Sacrébleu!“, a następnie sprawdza w serwisie Twitter, co mu radzi robić przywódca USA. Straż pożarna w Paryżu nie jest wszak w stanie działać skutecznie bez asysty Białego Domu i nie wie, że ma ruszyć do akcji szybko, a nie w tempie ślimaczym. A tak w ogóle to cały świat jest w zasadzie bezradny bez codziennych prezydenckich mądrości, wylewających się z Twittera.
Jestem przeświadczony, że wkrótce Donald zamieści swoje specjalistyczne przekonania o tym, w jaki sposób katedra Notre Dame winna zostać odbudowana, gdyż w dziedzinie inżynierii budowlanej też jest ekspertem, nie mówiąc już o tym, że sam postawił wiele gmachów o przeznaczeniu kasynowo-rozrywkowym. Jeśli zaś chodzi o wskazania na przyszłość, czyli porady dotyczące zapobiegania pożarom świątyń, sprawa jest oczywista – należy po prostu systematycznie grabić niebo.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku - publikował m. in. w tygodniku "Wprost", miesięczniku "Scena", gazetach wrocławskich, periodyku "East European Journal", mediach polonijnych, dzienniku "Fort Wayne Journal". Autor słownika pt.: "Leksykon angielskiej terminologii komputerowej" (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: "The Breslau Conspiracy" (2014).
fot.SHAWN THEW/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama