Rodzina legendarnego kuriera apeluje do Bronisława Komorowskiego: "Oddać Polakom medal Karskiego!”
Losy Prezydenckiego Medalu Wolności, jakim Barack Obama pośmiertnie uhonorował Jana Karskiego, przy okazji opowiadając o...
- 10/29/2012 11:11 AM
Losy Prezydenckiego Medalu Wolności, jakim Barack Obama pośmiertnie uhonorował Jana Karskiego, przy okazji opowiadając o „polskich obozach śmierci”, układają się w opowieść epicką.
Aktywiści polonijni lobbujący za odznaczeniem, nie dostrzegli potrzeby konatku z rodziną Jana Karskiego, podobnie też „zapomniał” o tym MSZ, a strona amerykańska o istnieniu rodziny w ogóle nie została powiadomiona. Dlatego wyłonił się pseudoproblem, kto w „zastępstwie” rodziny może przyjąć medal z rąk prezydenta USA.
Najpierw usiłowano podsunąć kandydaturę Lecha Wałęsy, ale ta okazała się dla Białego Domu za „trudna”, bo legendarny przywódca „Solidarności” i prezydenta RP odmówił udziału w spotkaniu z Obamą, kiedy ten odwiedzał Polskę.
Do odbioru odznaczenie wytypowany został ostatecznie Adam Rotfeld.
Kiedy, oglądając kanał TVN 24, bratanica Jana Karskiego i jego córka chrzestna dr Wiesława Kozielewska-Trzaska, dowiedziała się o tym wraz z komentarzem, iż tak postanowiono, bowiem... "Jana Karski nie pozostawiła żadnej rodziny”, myslała, że śni. Potem przyszło oburzenie i działanie. Publicznie protestowała w mediach jasno artykułując, co myśli o takich poczynaniach polskich i polonijnych „współorganizatorach” wydarzenia medalowego.
Za skandal uważała, że rodziny nie tylko nie zaproszono do Białego Domu, ale nawet nie... poinformowano o zaszczytnym odznaczeniu.
- Nie zabrakło w orszaku wielu innych pragnacych pokazywać się z tej okazji... – mówiła z goryczą Wiesława Kozielewska-Trzaska.
Chrześnica legendarnego emisariusza Polski Podziemnej ustaliwszy, że medal przyznany Janowi Karskiemu cieszy oczy urzędników MSZ i gości budynku, a nie trafia tam, gdzie on sam swoje najcenniejsze memorabilia zadysponował notarialnym aktem darowizny, czyli do Muzeum Miasta Łodzi, napisała 13 czerwca br. list do premiera Donalda Tuska list.
Oto treść:
Szanowny Panie Premierze
Bardzo proszę, by zechciał Pan objąć swoją pieczą wszystkie państwowe działania związane z uczczeniem pamięci mego Ś.P. Stryja Jana Kozielewskiego, znanego jako Jan Karski.
Mam świadomość wagi międzynarodowej wszystkiego, co się w tej sprawie uczyni. Niestety, popełniono już szereg błędów, jak wiadomo nawet na najwyższym szczeblu. Trzeba więc zrobić wszystko, by następne działania były przemyślane i miały uporządkowany charakter. Jestem członkiem bliskiej rodziny Profesora, która - jak doniosły media - rzekomo już nie żyje. Ja, Wiesława Kozielewska-Trzaska (bratanica), jego stryjeczna siostra Jadwiga Lenoch-Bukowska, moja kuzynka Edwarda Natkańska z Burawskich stanowczo protestujemy przeciwko temu, żeby odznaczenie pośmiertnie nadane Stryjowi przez prezydenta USA, Baracka Obamę, było przechowywane w ukryciu - szafie lub magazynie - do czasu wybudowania Muzeum Historii Polski. Uważamy, ze Medal Wolności powinien zostać jak najszybciej pokazany Polakom.
Za najwłaściwsze miejsce ekspozycji uważamy otwarty w 1999 r. pod patronatem mojego Stryja gabinet poświęcony Jego pamięci. Gabinet ten mieści się w Muzeum Historii Miasta Łodzi, czyli w rodzinnym mieście Kozielewskich. To właśnie decyzą Ś.P. Stryja do łódzkiego muzeum trafiły: medal Instytutu Yad Vashem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata", Order Orła Białego oraz kilkaset pamiątkowych przedmiotów i dokumentów.
Proszę Pana Premiera o rozważenie przytoczonych argumentów i podjęcie stosownej decyzji.
Z poważaniem
Wiesława Kozielewska-Trzaska
Wiesława Kozielewska-Trzaska czekała na odpowiedź do zeszłego tygodnia. Teraz napisała do prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.
- Tym medalem nie wolno grać, podobnie jak pamięcią Jana Karskiego. Rodzina będzie walczyć, aby medal Jan Karskiego został wreszcie oddany Polakom i aby był tam, gdzie umieściłby go mój stryj – w mieście Jego szczęśliwej i dumnej młodości – mówi.
Ze zdumieniem przyjęła informację, że odznaczenie zdobi aktualnie wejście do sali konferencyjnej MSZ, a resort namyśla się co dalej z nim zrobić. Rozważane są Muzeum Historii Polski i Muzeumu II Wojny Światowej (oba w budowie lub organizacji bez szans otwarcia przed 2015 rokim).
Zdaniem Wiesławy Kozielewskiej-Trzaski MSZ nie posiada tytułu prawnego, żeby w ogóle medal przetrzymywać. O odznaczeniu mogą jedynie decydować ustawowi spadkobiercy, a nie urzędnicy.
O zwrot odznaczenia do Muzeum Historii Łodzi zwróciła się także prezydent tego miasta Hanna Zdanowska. Na razie też bezskutecznie.
Pytanie dlaczego w całej „dyplomacji” medalowej zignorowano rodzinę bohatera.
„Ustalamy jakie były okoliczności związane z przekazywaniem informacji o odznaczeniu rodzinie Jana Karskiego. Wszelkie sprawy z tym związane znajdowały się w gestii organizacji "Jan Karski US Centennial Campaign" – informuje MSZ.
Na pytanie czy o tym, że rodzina bohatera żyje i może uczestniczyć w uroczystości wręczania Medalu wiedziała strona amerykańska, odpowiedzi nie otrzmaliśmy.
Długoletni dyplomata amerykański, świetnie znający także Polskę zapytany o realność takiego scenariusza, odpowiada, że sytuacja aby Biały Dom, dysponując wiedzą o rodzinie, pominął ją w zaproszeniu, „jest nieprawdopodobna”.
Wiesława Kozielewska-Trzaska nie chce ujawniać treści listu do Bronisława Komorowskiego.
- To nie są moje standardy. Uważam, że adresat powinien mieć czas na lekturę i rozważenie racji podnoszonych w liście. Cała nasza rodzina bardzo na to liczy. Pan prezydent interweniował u prezydenta Baracka Obamy, kiedy ten naruszył naszą godność stwierdzeniem o polskich obozach zagłady, do których miał docierać Jan Karski. Wierzymy, że zdoła pomóc także w godnym zakończeniu tej gry medalem, który powinien być dostępny Polakom w miejscu, jakie za życia wybrał mój stryj i ojciec chrzestny – konkluduje.
Patryk Małecki, Waszyngton
TUTAJ ZOBACZ WIDEO Z WRĘCZENIA MEDALU
Reklama