Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 20:28
Reklama KD Market
Reklama

Dymisje i wakaty w administracji prezydenta Donalda Trumpa

Kirstjen Nielsen okazała się zbyt miękka dla prezydenta Donalda Trumpa, mimo że w oczach środowisk liberalnych uchodziła za symbol antyimigracyjnego ,,betonu”. Tym samym dołączyła do długiego szeregu ludzi, którzy musieli się rozstać z obecną administracją. Nielsen była specjalistką od cyberbezpieczeństwa, ale potknęła się nie na hakerach, ale – imigrantach. Według informacji przekazywanych przez prawicowe media trudno było jej spełnić żądania prezydenta i zatrzymać strumień rodzin imigrantów przekraczających południową granicę. Za mało lojalna? Nielsen przez 16 miesięcy rządziła Departamentem Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security – DHS), olbrzymim ministerstwem utworzonym po zamachach z 11 września i kontrolującym większość służb federalnych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Objęła stanowisko po Johnie Kellym, którego Trump awansował z DHS na kluczowe stanowisko szefa personelu Białego Domu. Ale Kelly’ego daremnie dziś szukać w administracji, bo on także zrezygnował ze stanowiska z końcem ubiegłego roku. Tym samym Nielsen straciła w Białym Domu jednego z niewielu sojuszników. W tej sytuacji trudno było jej odeprzeć atak głównego doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa Johna Boltona, który od dłuższego czasu krytykował poczynania podległych DHS służb, głównie w związku z sytuacją na południowej granicy. Nielsen miała odnosić się krytycznie wobec niektórych pomysłów prezydenta w sprawie zatrzymania i traktowania imigrantów napływających z Ameryki Środkowej. Taki scenariusz przedstawiają prawicowe media, w tym sprzyjający prezydentowi kanał Fox News. Z przecieków wynika także, że odejścia Nielsen spodziewano się jeszcze w listopadzie. Potem przyszedł shutdown i trudno było wyrzucać szefową kluczowego departamentu w czasie walki o fundusze na budowę muru granicznego. Ale co się odwlecze… Czystka z powodu imigrantów Jej tymczasowym następcą został Kevin McAleenan, obecny komisarz US Customs and Border Protection, co chyba najdobitniej świadczy o priorytetach Białego Domu. Kilkadziesiąt godzin wcześniej Trump wycofał natomiast własną nominację dla Rona Vitello, pełniącego dotychczas obowiązki szefa innej agencji egzekwującej prawo imigracyjne – Immigration and Customs Enforcement (ICE). Potem pojawiły się doniesienia o odejściu osoby numer dwa w DHS, Claire Grady oraz o zwolnieniu szefa US Citizenship and Immigration Services, Lee Francisa Cissny. Zinterpretowano to jako kolejny krok Białego Domu w kierunku opanowania kryzysu migracyjnego. Po tej serii dymisji i rezygnacji nawet politycznym sojusznikom Trumpa puszczają nerwy. Senator Charles Grassley z Iowa, jeden z prominentnych polityków republikańskich w izbie wyższej Kongresu powiedział publicznie, że jest bardzo zaniepokojony sytuacją, w której zwalnia się równocześnie najwyższych urzędników kluczowego departamentu, mimo zapewnień samego prezydenta, że nie chodzi tu o gruntowną ,,czystkę”. ,,Prezydent powinien szukać jakiejś konsekwencji, zwłaszcza przy rozwiązywaniu najważniejszego problemu zdefiniowanego przez niego podczas kampanii wyborczej – stwierdził sen. Grassley – tymczasem w ciągu dwóch i pół roku prezydentury wyrzuca ludzi, którzy pomagali mu w osiągnięciu jego własnych celów”. Rządzenie przez chaos Demokraci nie owijają już w bawełnę. Przywódca mniejszości w Senacie Chuck Schumer mówi wprost o chaosie w administracji i to wywołanym na własne życzenie przez Biały Dom. ,,Nie można zmieniać ludzi, strategii i rządzić za pomocą tweetów, próbując rozwiązać tak trudny problem (jak imigracja)” – powiedział nowojorski senator. Ale nie tylko w DHS nie ma na razie oficjalnego szefa (McAleenan jest na razie pełniącym obowiązki). Pozycja sekretarza obrony jest wciąż nieobsadzona po odejściu gen. Jima Mattisa, a Pentagonem zarządza tymczasowo były szef Boeinga Patrick Shanahan. W tym samym resorcie mamy wakat na stanowisku sekretarza ds. Sił Powietrznych USA. Dyrektorów nie mają także dwie inne kluczowe dla bezpieczeństwa kraju agencje – Federal Emergency Management Association (FEMA) oraz Bureau of Alcohol, Tobacco and Firearms (ATF). Nieobsadzone są także stanowiska wielu ambasadorów. Prezydent ma także problemy z uzyskaniem akceptacji Senatu dla wielu swoich nominatów. Trump znany jest z niechęci do korzystania z doświadczeń osób, które pracowały w przeszłości dla poprzednich republikańskich administracji Bushów, a jednocześnie zwalnia osoby związane z demokratyczną ekipą. Wiele więc miejsc wciąż czeka na swoich permanentnych szefów. Z danych Partnership for Public Service wynika, że na 717 stanowisk wymagających zatwierdzenia przez izbę wyższą nieobsadzone są aż 284 etaty. Konsekwencje takiego stanu rzeczy mogą być opłakane, bo osoby jedynie pełniące obowiązki szefów, bez oficjalnej akceptacji, zwykle stronią od podejmowania długofalowych decyzji strategicznych. ,,Często nie docenia się szkodliwości takiego zjawiska, ale to tak, jakbyśmy mieli w klasie nauczyciela na zastępstwie” – ostrzega Max Stier, prezes Partnership for Public Service. Katalog dymisji Lista wyższych urzędników i polityków, którzy w ostatnich miesiącach rozstali się z Trumpem, jest długa i znacząca. Oprócz gen. Mattisa, który nie mógł się zgodzić z polityką swojego szefa wobec Afganistanu i Syrii, i Johna Kelly’ego, któremu nie udało się opanować chaosu w Białym Domu, odeszli także: prokurator generalny Jeff Sessions, a wcześniej były gubernator Alabamy, sekretarz spraw wewnętrznych Ryan Zinke, czy ambasador USA przy ONZ Nikki Haley, a wcześniej była gubernator Karoliny Południowej. Nie mówiąc o osobach zajmujących mniej eksponowane stanowiska, jak Linda McMahon (szefowa Small Business Administration), Clete Williams (jedna z doradczyń ekonomicznych), czy Bill Shine (dyrektor ds. komunikacji). Większość z nich lojalnie milczy o powodach swojej rezygnacji lub dymisji. Podobnie jak Nielsen, która zapewnia, że będzie wspierać ,,z zewnątrz” próby rozwiązania problemów na granicy. Osoba jej tymczasowego następcy Kevina McAleenana oraz obecność w Białym Domu doradcy Stephena Millera, zwolennika twardej linii wobec imigrantów, sugeruje kolejne ,,dokręcanie śruby”, być może na skraju obowiązującego ustawodawstwa. A wielu Amerykanów czytając o kolejnych dymisjach zastanawia się, czy chciałoby mieć na co dzień takiego pracodawcę jak Donald Trump. Jolanta Telega [email protected] fot.MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/REX/Shutterstock

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama