Piętnaście osób zostało postrzelonych, w tym trzy śmiertelnie podczas fali przemocy, jaka przetoczyła się w poniedziałek przez ulice Chicago. Podczas weekendu w strzelaninach zginęło pięć osób, a 28 odniosło obrażenia.
Poniedziałek 8 kwietnia był w Chicago dniem wyjątkowo brutalnym. W ulicznych strzelaninach zginęły trzy osoby, a co najmniej 12 zostało rannych.
Pierwszą ofiarą śmiertelną był 18-letni mężczyzna, który zginął o godz. 12.38 pm w okolicy 500 North Lamon Avenue w dzielnicy Austin. Niezidentyfikowany sprawca strzelił do niego pięć razy, po czym uciekł z miejsca zdarzenia. 18-latek zmarł w szpitalu Strogera.
Około godz. 3.55 pm 23-letni mężczyzna siedział w samochodzie zaparkowanym w okolicy 7200 South Euclid, kiedy został postrzelony w głowę. Strzały padły z ciemnego SUV, które odjechało z miejsca zbrodni. Mężczyzna zmarł w University of Chicago Medical Center.
Do trzeciej tragicznej strzelaniny doszło ok. godz. 5.40 p.m. w okolicy 6500 South Oakley, w dzielnicy West Englewood. Dwóch młodych mężczyzn stało na chodniku, kiedy podjechał do nich samochód, z którego ktoś otworzył w ich kierunku ogień. 18-letni mężczyzna zginął na miejscu od postrzału w głowę, a jego 22-letni kompan został ranny w brzuch.
Wśród rannych jest 14-letnia dziewczynka, która została trafiona, kiedy w budynku, w którym mieszka w dzielnicy Douglas Park na zachodzie miasta doszło do strzelaniny; kule przebiły drzwi mieszkania. Najmłodszą ofiarą jest 7-letni chłopiec, który postrzelił się w palec. Do zdarzenia doszło w dzielnicy Galewood, na północnym zachodzie miasta.
Podczas ubiegłego weekendu w Chicago od kul zginęło pięć osób, a co najmniej 28 odniosło obrażenia.
(gd)
fot.JOSHUA LOTT/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama