Miniony weekend w Chicago nie należał do spokojnych. Bilans ofiar ulicznych strzelanin to 30 ofiar, w tym cztery śmiertelne. Wśród rannych jest dwoje dzieci i troje nastolatków.
Pierwszą ofiarą śmiertelną weekendowej przemocy był 25-latek zastrzelony w piątek po południu w okolicy 800 North Springfield. Mężczyzna stał na chodniku, kiedy podjechał do niego jasny sedan, z wnętrza którego nieznany sprawca kilkukrotnie wystrzelił w jego kierunku.
19-letni Demonte Davis w sobotę po południu stał wraz z innym mężczyzną w zaułku w okolicy 1700 West Steuben Street, kiedy z przejeżdżającego czarnego SUV padły strzały. 19-latek zmarł w szpitalu, a jego kompan został ranny w głowę.
W niedzielę, ok. godz. 6.10 am 32-letni mężczyzna został śmiertelnie postrzelony w okolicy 6600 South Maryland Avenue, w chicagowskiej dzielnicy Woodlawn. Ponad dwie godziny później w okolicy 6700 South Normal Boulevard w Englewood od strzału w głowę zginął 52-letni mężczyzna.
Do masowej strzelaniny doszło w sobotę wieczorem w dzielnicy Englewood. O godz. 6.21 pm w okolicy 6300 South Seeley, do grupy osób, która przed domem świętowała tzw. baby shower podeszło dwóch mężczyzn, którzy otworzyli ogień. W wyniku strzelaniny rannych zostało sześć osób, w tym dwoje dzieci. 8-letni chłopiec został trafiony w klatkę piersiową, a 10-letnia dziewczynka w nogę. Stan dzieci lekarze określają jako poważny, ale stabilny.
Podczas poprzedniego weekendu w strzelaninach w Chicago zginęły trzy osoby, a 19 zostało rannych. Policja ostrzega, że wiosenna aura i wzrost temperatur sprzyjają aktywności ulicznych gangów, co przekłada się na wzrost ofiar ulicznych strzelanin.
(gd)
fot.Ewa Malcher
Reklama