Debata prezydencka. Obama pokonał Romneya "na punkty"
53 proc. dla Obamy, 23 proc. dla Mitta Romneya - takim wynikiem zakończyła się według sondażu stacji CBS News prezydencka debata kandydatów do Białego Domu. Choć walka była wyrównana...
- 10/23/2012 11:30 AM
53 proc. dla Obamy, 23 proc. dla Mitta Romneya - takim wynikiem zakończyła się według sondażu stacji CBS News trzecia i ostatnia prezydencka debata kandydatów do Białego Domu. Choć walka była wyrównana, w czasie pojedynku poświęconemu polityce zagranicznej zdecydowanie więcej celnych "ciosów" zadał swemu rywalowi kandydat Demokratów. Ku zaskoczeniu wielu komentatorów, wizja polityki zagranicznej byłego gubernatora Massachusetts w wielu punktach pokrywała się z polityką realizowaną przez Biały Dom.
Według sondaży przeprowadzonych tuż po zakończeniu debaty, zwycięstwo odniósł w niej prezydent Barack Obama. Takiego zdania było 53 proc. telewidzów CBS News. Za zwycięzcę debaty Mitta Romneya uznało 23 proc. widzów tej stacji. Według 48 proc. widzów stacji CNN pojedynek wygrał kandydat Demokratów, 40 proc. uznało za zwycięzcę polityka GOP.
Trzecia i ostatnia debata kandydat do Białego Domu odbyła się w poniedziałek wieczorem w Boca Raton na Florydzie i choć miała być poświecona w całości polityce zagranicznej, to w ciągu blisko półtora godzinnego pojedynku często pojawiały się kwestie związane z ekonomią i edukacją. Mimo, że pojedynek był raczej wyrównany, Obama zadał swemu rywalowi kilka celnych ciosów. Mitt Romney unikał zaś konfrontacji, zaskakująco często przyznając rację swojemu oponentowi. W przeciwnieństwie do poprzedniej debaty obyło się bez emocjonujących konfrontacji i cięstych ripost. Z nielicznymi wyjątkami.
Zobacz pełny transkrypt debaty prezydenckiej
Już na wstępie prezydent wytknął Mittowi Romneyowi brak doświadczenia w polityce zagranicznej, „wysyłanie sprzecznych sygnałów sprzymierzeńcom USA” i uznanie Rosji - nie Al-Kaidy i Iranu - za największego zagrożenia dla USA oraz chęć cofnięcia polityki Stanów Zjednoczonych do czasów zimnej wojny, a polityki wewnętrznej do lat 50. Prezydent zaznaczył, że wywiązał się ze swych wyborczych obietnic: zakończenia wojny w Iraku, zlikwidowania Osamy bin Ladena i przygotowania planu wycofania wojsk USA z Afganistanu.
Ku zaskoczeniu wielu, Mitt Romney nie zaatakował swego rywala po pierwszym pytaniu dotyczącym wydarzeń w amerykańskim konsulacie w Bengazi i tego, kto odpowiedzialny jest za śmierć amerykańskiego ambasadora. Mitt Romney przyznał wręcz, że w Syrii zastosowałby podobną politykę jak Biały Dom: wspierania opozycji i unikania militarnej interwencji.
Kandydat GOP poparł także sankcje forsowane przez administrację Obamy wobec Iranu. W przekonaniu kandydata GOP powinny być one jednak jeszcze bardziej dotkliwe. Romney uznał, jednak że Iran jest o "cztery lata bliższej do skonstruowania broni jądrowej". Obama po raz kolejny zapwenił, że "za jego prezydentury Iran nie uzyska broni nukleranej". Prezydent USA zdementował także informacje, jakoby Biały Dom miał prowadzić z Teheranem bezpośrednie rozmowy na temat irańskiego programu nuklearnego.
W czasie debaty Mitt Romney zapewniał, że interwencja militarna i zaangażowanie w wojskowy konflikt w jakiejkolwiek części świata nie leżą w interesie USA i będzie dla niego jako prezydenta ostatecznym rozwiązaniem. Obama zauważył, że w przeszłości poglądy Republikanina były zupełnie odmienne.
Podczas pojedynku pojawił się także wątek tarczy antyrakietowej i Polski. Mitt Romney wytknął Brackowi Obamie, że „opuścił” wiernego sojusznika USA, jakim jest Polska i zrezygnował z budowy instalacji w Europie środkowo-wschodniej.
Uwadze komentatorów nie umknął fakt, iż kandydat Republikanów starał się skierować tok dyskusji na tor polityki wewnętrznej i ekonomii, które są jego silnymi stronami. Częściowo potwierdziły się tym samym obawy tych, którzy twierdzili, że Mitt Romney nie radzi sobie na arenie międzynarodowej, czego przykładem była jego podróż do Europy, w czasie której kandydat GOP naraził się najwierniejszemu sojusznikowi USA, poddając w wątpliwość jego przygotowanie do organizacji Igrzysk Olimpijskich w Londynie.
Z ostatniej debaty Barack Obama wyłonił się nie tylko jako zwycięzca ale także jako silny dowódca amerykańskich sił zbrojnych, który podejmuje przemyślane decyzje, mając przede wszystkim na względzie dobro Amerykanów. Potwierdziły to osobiste odwołania Obamy do spotkań z weteranami amerykańskiej armii i rodzinami ofiar zamachów terrorystycznych z 11 września 2001 roku. Mitt Romney podkreślał, że najważniejsze znaczenie ma silna armia i mocna pozycja USA na świecie. Odpowiadając Obama zaznaczył, że pozycja Stanów Zjednoczonych i współpraca z sojusznikami na całym świecie od lat nie była lepsza niż za jego prezydentury.
Oglądając wyborczy pojedynek kandydatów do Białego Domu nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że strategia Mitta Romneya w kwestiach polityki zagranicznej brzmi: „Zrobię to samo co Obama. Tylko trochę lepiej”. Szybko wychwycili to polityczni komentatorzy i bloggerzy.
W czasie debaty nie obyło się także od wypowiedzi, które szybko stały się hitami Internetu. Kiedy Mitt Romney zarzucił Brackowi Obamie, że marynarka wojenna USA ma obecnie mniej statków niż kiedykolwiek, prezydent zaznaczył, że armia ma dziś też „mniej koni i bagnetów”, bo czasy się zmieniły i zmieniła się strategia, a polityka zagraniczna to „nie gra w statki”.
Ostatni pojedynek kandydatów do Białego Domu był obserwowany z wielkim zainteresowaniem w kontekście najnowszych sondaży, które dawały Obamie i Romneyowi po 47 proc. poparcia.
Czytaj więcej o WYBORACH PREZYDENCKICH W USA
Magdalena Pantelis
Reklama