Wszystko w rękach Ohio
Do wyborów prezydenckich zostały 2 tygodnie. Dzięki pierwszej debacie prezydenckiej wygranej przez Romneya walka jest wciąż wyrównana. Analitycy agencji Reuters twierdzą, że o tym, kto obejmie władzę w Białym Domu przesądzi wynik głosowania...
- 10/21/2012 01:15 PM
Do wyborów prezydenckich zostały 2 tygodnie. Dzięki pierwszej debacie prezydenckiej wygranej przez Romneya walka jest wciąż wyrównana. Analitycy agencji Reuters twierdzą, że o tym, kto obejmie władzę w Białym Domu przesądzi wynik głosowania w jednym stanie - Ohio.
Najbardziej drastyczne zmiany w wynikach sondaży przedwyborczych miały miejsce po pierwszej debacie prezydenckiej. Kiedy 3 października Mitt Romney odniósł zdecydowane zwycięstwo w telewizyjnej potyczce, okazało się, że Barack Obama będzie musiał ostro powalczyć, aby utrzymać władzę w Białym Domu.
Czytaj także: Debata prezydencka: Romney w ataku, Obama mało błyskotliwy
Najnowsze sondaże niemal jednogłośnie przemawiają na korzyść Mitta Romneya. Według listy opublikowanej przez magazyn Politico aktualizowanej po raz ostatni w sobotę 20 października na 3 sondaże dotyczące ogólnych wyborów na terenie całego kraju aż 2 dają przewagę kandydatowi Republikanów (Gallup i Rasmussen). Jedynie według sondażu IBD/TIPP listopadowe wybory wygra Demokrata. Należy jednak dodać, że różnice są niewielkie. W sondażu Rasmussena Romney prowadzi zaledwie 1 oczkiem procentowym. Gallup przyznaje mu już jednak aż 6 punktów procentowych przewagi.
Do wygranej w wyborach prezydenckich potrzeba 270 głosów kolegium elektorów.
Peter Brown z Quinnipiac University, zajmujący się badaniem nastrojów przedwyborczych tłumaczy: „Przed pierwszą debatą prezydencką wszystko wydawało się raczej jasne. Dzisiaj okazuje się, że siły się odwróciły i zwycięstwo Romneya staje się realne. Największym wyzwaniem dla Republikanina jest Ohio. Jeśli wygra w tym stanie, może wygrać całe wybory”.
Romney ma całkowitą świadomość wyborczej matematyki, dlatego w ubiegłym tygodniu poczynił kilka strategicznych ruchów. Republikanin przerzucił część swojej ekipy wyborczej z Karoliny Północnej (gdzie jak na razie prowadzi w sondażach) do swing states, w tym Ohio. Zainwestował również w więcej spotów wyborczych w stanach Iowa i Wisconsin, gdzie sondaże dają prowadzenie Obamie.
Analitycy z Reuters uważają, że prawdziwa batalia o wyborców rozegra się w 8 stanach: w Colorado, Iowa, Nevadzie, New Hampshire, Ohio, Wirginii, Wisconsin i na Florydzie.
Gdyby Romneyowi udało się wygrać w Ohio, Republikanin miałby pewien bezpieczny zapas na wypadek przegranej w innych stanach, które wciąż są niepewne. Z drugiej strony, nawet jeśli przegra w Ohio, suma głosów z Wisconsin lub Nevady i Iowa może okazać się wystarczająca.
6 listopada może rozegrać się bardzo wiele scenariuszy. Może powtórzyć się historia z 2004 roku, kiedy George W. Bush wygrał całe wybory przewagą zaledwie 120 tys. głosów. Sceptycy obawiają się także wersji wydarzeń z 2000 roku, kiedy George W. Bush otrzymał więcej głosów kolegium elektorów, ale przegrał w walce o głosy zwykłych wyborców.
Jedno jest pewne. Obaj kandydaci i ich sztaby wyborcze mają pełną świadomość ogromnej wagi 2 nadchodzących tygodni i już teraz przesuwają niemal wszystkie swoje siły do Ohio. Wiedzą, że walka rozegra się tam. I że będzie ona zacięta, bowiem najnowszy sondaż PPP przyznaje Obamie 49 proc. a Romneyowi 48.
AS
Czytaj więcej o WYBORACH PREZYDENCKICH
Reklama