Debata prezydencka pełna ostrych ciosów. Obama pokonał Romneya
Podczas drugiej debaty prezydenckiej doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy kandydatami do Białego Domu. Barack Obama i Mitt Romney starli się m.in. w kwestiach kwestiach imigracji i wydarzeń w Syrii.
- 10/17/2012 11:50 AM
Druga debata kandydatów do Białego Domu zdecydowanie różniła się od pierwszego pojedynku, w którym prezydent uległ kandydatowi GOP. Podczas wtorkowej debaty Barack Obama celnymi ripostami odpowiadał na ataki Mitta Romneya. Do ostrej wymiany zdań doszło w m.in. kwestiach imigracji i wydarzeń w Syrii.
Wtorkowa debata moderowana przez Candy Crowley ze stacji CNN obfitowała w polityczne emocje i werbalne ciosy obu kandydatów. W czasie spotkania kandydatów do Białego Domu w auli Hofstra University w Hempstead w stanie New York, pytania dotyczące ekonomii, polityki zagranicznej, kwestii społecznych i imigracji zdawała publiczność złożona głównie z niezdecydowanych wyborców.
Zobacz także: Debata prezydencka: Romney w ataku, Obama mało błyskotliwy
Według sondażu CNN przeprowadzonego wśród zarejestrowanych wyborców wtorkowy pojedynek wygrał Barack Obama. Za zwycięzcę debaty uznało go 46 proc. respondentów. Według 39 proc. lepszy był Mitt Romney.
Już od pierwszym pytaniu zadanym przez studenta, martwiącego się o własną zawodową przyszłość stało się jasne, że pojedynek polityków będzie ostry. Mitt Romney obarczył Baracka Obamę winą za powolny rozwój amerykańskiej gospodarki, wysokie (7,8 proc) bezrobocie i brak perspektyw dla młodych Amerykanów. Obama odpowiadając wytknął Romneyowi, że to on nawoływał do doprowadzenia do upadku amerykańskiej motoryzacji i wyeliminowania miliona etatów, które udało się ocalić dzięki interwencji rządu USA. Obama zarzucił też rywalowi, że wbrew temu co mówi, zależy mu jedynie na powodzeniu najbogatszych Amerykanów i wielkich korporacji, nie klasie średniej która najbardziej ucierpiała w skutek ośmioletnich rządów GOP. „gubernator Romney mówi że ma 5-punktowy plan. Jego plan ma zasadniczo jeden punkt: upewnić się, że najbogatszych mieszkańców tego kraju obowiązują inne zasady niż resztę” – atakował Barack Obama.
Czytaj więcej na temat WYBORÓW PREZYDENCKICH 2012
Kandydat GOP, w kwestiach dotyczących polityki energetycznej wytknął prezydentowi, że ceny paliwa są obecnie dwukrotnie wyższe niż w momencie objęcia przez niego prezydentury i że ogranicza on szanse firm z branży energetycznej na eksplorację nowych złóż na terenie USA. „Gdyby to zależało on gubernatora Romneya, to politykę energetyczną naszego kraju tworzyłyby koncerny naftowe” – ripostował Obama, przekonując że obok ropy naftowej, węgla czy gazu ziem nowego, Ameryka inwestować musi w odnawialne źródła energii.
Do ostrej wymiany zdań pomiędzy kandydatami doszło na w kwestiach związanych z imigracją. Barack Obama zaznaczył, że głównym architektem imigracyjnej polityki Mitta Romneya jest autor kontrowersyjnych przepisów z Arizony. Prezydent przypomniał, że kandydat GOP jeszcze niedawno nawoływał do tzw. samo-deportacji nielegalnych imigrantów. Odpowiadając Mitt Romney podkreśli, iż nie zamierza dokonać 12 milionów nielegalnych imigrantów żyjących obecnie w USA i wierzy w kompleksową reformę imigracyjną. Obaj kandydaci zapewniali, że zamierzają przeprowadzić ją w czasie swojej prezydentury.
Do najostrzejszego jednak starcia doszło w czasie dyskusji na temat śmierci amerykańskiego ambasadora w Libii. Barack Obama przyznał, że poczywa się do odpowiedzialności za tę tragedię i dołoży wszelkich starań, aby wyjaśnić co dokładnie wydarzyło się w Bengazhi i pociągnąć do odpowiedzialności osoby winne śmierci Chrisa Stevensa. Skrytykował jednocześnie wykorzystanie śmieci ambasadora do politycznych rozgrywek. Mitt Romney zaatakował administrację, zarzucając jej że nie zapewniała amerykańskim dyplomatom należytej ochrony i nie potępiła ataku na konsulat jako ataku terrorystycznego. Kandydat GOP utrzymywał, że Barack Obama dopiero w po dwóch tygodniach nazwał atak na konsulat w Benghazi aktem terroru. W rzeczywistości sformułowania tego prezydent użył już na drugi dzień po zamachu podczas konferencji prasowej w Ogrodzie Różanym w Białym Domu. Kiedy błąd wytknęła Romneyowi prowadząca debatę, były gubernator wpadł na kilka sekund w spore zakłopotanie. Moment ten szybko wychwycili komentatorzy polityczni i bloggerzy, uznając go za jeden z najsłabszych momentów kandydata GOP podczas wtorkowej debaty.
To nie jedyna wypowiedź Mitta Romneya, o której głośno rozbiło się w sieci. Mówiąc o równouprawnieniu kobiet były gubernator Massachussets użył sformułowania „Segregator pełen kobiet” (binder full of women), mówiąc o liczbie wysoko wykwalifikowanych kobiet, które ubiegały się o pracę na stanowych stanowiskach, a którym trudno było przebić się w konkurencji z mężczyznami. Już w kilka minut po tej wypowiedzi w sieci pojawiły się wypowiedzi krytykujące kandydata GOP za „uprzedmiotowienie” kobiet.
Do wtorkowej debaty obaj kandydaci przygotowywali się bardzo starannie, ćwicząc z doradcami przez ostatnie dni. W przeciwieństwie do ostatniego pojedynku, zwycięską ręką wyszedł jednak Barack Obama, który nie tylko zachował większy spokój i klarowniej prezentował swoje propozycje wyborcze, ale był także w stanie trafniej blokować ataki swego oponenta. Mittowi Romneyowi zabrakło momentami konkretów i przemyślanych odpowiedzi, zamiast których posuwał się on do ataku i wytykania błędów obecnej administracji.
Magdalena Pantelis
Reklama