Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 14:27
Reklama KD Market

Odcinek 40. Wigilia w Chicago

Profesor Dominik Pacyga opowiada historię chicagowskiej Polonii. Poznaj fascynujących ludzi, niezwykłe miejsca i wydarzenia związane z polskim Chicago. Co tydzień nowy odcinek – w poniedziałek jako podcast w radiu WPNA 103.1 FM, a w piątek – w weekendowym wydaniu „Dziennika Związkowego”. Polacy w Chicago zawsze świętowali Boże Narodzenie z nie mniejszym entuzjazmem, niż mieszkańcy Mazowsza, Kujaw, Podhala czy innych regionów Polski. Wigilia pozostała dla nich jedną z najważniejszych chwil roku. Nowe otoczenie jednak odcisnęło swoje piętno na związanej z nią obyczajowości. Chicagowskie święta Imigrujący Polacy zostawili życie na wsi daleko za sobą, a kontynuowanie niektórych tradycji “starego świata” okazało się trudne. Przed soborem watykańskim drugim podczas czterech tygodni adwentowych obowiązywał ścisły post oraz zakaz wszelkich zabaw, w szczególności tańca. Święto Trzech Króli kończyło ten okres. Tradycyjnie opłatek wypiekał organista parafii albo siostry zakonne, po czym ministranci roznosili je po domach parafian. Zdarzało się również, że można było go kupić w probostwie lub domu zakonnym. Kawałki opłatka wysyłano pocztą do krewnych w Polsce i innych częściach diaspory polskiej. Był łamany i maczany w miodzie. Dzielono się nim z przyjaciółmi oraz rodziną podczas kolacji wigilijnej – zwyczaj ten po dziś dzień praktykuje się w wielu polskich domostwach Chicago. Podczas wigilii rodziny spotykały się przy wspólnej kolacji. Zgodnie z obyczajem, po zjedzeniu wszyscy wybierali się na mszę pasterską, która odbywała się o północy. Świętować zaczynano wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdy na nocnym niebie. Wtedy właśnie wszyscy zebrani dzielili się opłatkiem, wykorzystując okazję, by życzyć sobie zdrowia i szczęścia w nadchodzącym roku. Zwyczajowo gospodyni domu, nakrywając do stołu, przygotowywała jedno dodatkowe miejsce. Pierwotnie było ono przeznaczone dla zmarłych, którzy mogli zechcieć odwiedzić krewnych w tę magiczną noc, lecz z upływem czasu puste miejsce zmieniło swoje przeznaczenie – Polacy nakrywają je dla nieznajomego, który z jakiegoś powodu nie może spędzić wigilii w towarzystwie swojej rodziny. Podczas posiłku odprawiane były rytuały o niemal magicznym charakterze, które w zamierzchłych czasach zapewnić miały obfite zbiory. Msza o północy oraz śpiewanie kolęd wzmagały poczucie jedności i wspólnoty. Tradycyjne potrawy wigilijne odpowiadały pięciu źródłom pożywienia, które dostępne były kiedyś dla polskich rodzin – mowa tu o polu, sadzie, ogrodzie, lesie oraz wodach rzek, jezior i morza. Po przybyciu do Chicago szybko zrezygnowano z przygotowywania tych dań, bowiem potrzebne składniki były niemal niemożliwe do zebrania, a zakupienie ich przerastało możliwości finansowe robotników. Zanikające tradycje Do lat 40. XX wieku potrawy oparte na zbożu i groszku niemal zupełnie zniknęły, choć pierogi  z kapustą i grzybami oraz ruskie (z ziemniakami i serem), ryby przygotowane na przeróżne sposoby, zupa grzybowa, barszcz, śledź i gotowane ziemniaki pozostały na stołach imigrantów, podobnie jak kompot ze śliwek lub innych suszonych owoców. Inne tradycje ze starego świata powoli zanikały. Wciąż unika się pechowej liczby trzynaście przy stole, choć zwyczaj ten najprawdopodobniej miał swój początek w amerykańskich przesądach. Snopy z czterech różnych rodzajów zbóż trudno było znaleźć w Chicago, więc obyczaj ustawiania ich w czterech kątach domu również poszedł w niepamięć. Pod obrusem nie znajdowało się już siana, którego potem można było użyć do wróżenia. Wiele elementów obyczajowości związanej z uprawą roli okazało się niemożliwych do przeniesienia na miejski grunt Chicago oraz innych centrów polonijnych. Pozostało wypatrywanie pierwszej gwiazdy na niebie, dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń na zbliżający się rok. I choć kolację wciąż rozpoczyna się wraz z pojawieniem się gwiazdy, współcześnie niewiele rodzin trzyma w domu zwierzęta hodowlane, którym można by było podarować kawałek opłatka. Stara legenda głosząca, że krowy, osły i owce zaczną mówić o północy, dostosowała się do amerykańskich domostw. Teraz ludzkim głosem przemawiają koty i psy, a niektóre dzieci wciąż dzielą się ze swoimi pupilami świątecznym wypiekiem. Msze odprawiane o północy pozostały częścią tradycji świątecznej. W polskich kościołach Chicago zobaczyć można wyjątkowo piękne pasterki. Okres świąteczny kończy Objawienie Pańskie, w Polsce zwane również świętem Trzech Króli, które Polacy obchodzili, dzieląc się między sobą sztucznym złotem, kredą oraz kadzidłem. Parafianie używali kredy, by naznaczyć drzwi swoich domostw literami „K, M, B”, przedzielając je krzyżami. Były to inicjały trzech królów, w tradycji biblijnej zwanych mędrcami, a ich obecność miała chronić dom od zła i nieszczęścia przez resztę roku. POSŁUCHAJ podkastu „Polish Chicago” Radia WPNA 103.1 FM
Ostatnie święta wojny Przy tej okazji chciałbym poruszyć temat ostatniego Bożego Narodzenia pierwszej wojny światowej. W 1917 roku zarówno polskojęzyczna, jak i angielskojęzyczna prasa w Chicago odmalowała dwa obrazy kolacji wigilijnej – jednej w amerykańskim mieście, a drugiej na szarpanych wojną ziemiach polskich. Przypomniano polskim mieszkańcom Chicago, że święta w tym roku spędzą w zupełnie innych warunkach niż ich rodziny za oceanem. Przez obszar polski przebiegała linia frontu wschodniego. Większa jego część znajdowała się pod okupacją imperium niemieckiego. Z kolei przez sklepy w Chicago przelewały się tłumy klientów. Miasto błyszczało od dekoracji, a ludzie zajęci byli przedświąteczną gonitwą, chcąc zdążyć ze wszystkim przed Gwiazdką. Babcie przygotowywały ciasta i strudle, a w polskich cukierniach wypiekano wszelkiego typu słodkości. Tymczasem z nagłówków gazet i czasopism grzmiały słowa: „WOJNA!”. Matki płakały, patrząc bezradnie, jak ich mężowie i synowie ruszali w bój, podczas gdy w Chicago nieświadome niczego dzieci wyczekiwały przybycia świętego Mikołaja. Nie bądźcie rozrzutni! W wigilię 1917 roku "Dziennik Związkowy" przypomniał członkom Polonii, że podczas gdy oni świętują w najlepsze, wydając pieniądze na prezenty, Polska cierpi z powodu wojny. W gazecie zamieszczono sprawozdanie z warszawskiej zimy 1917 roku. W dużej mierze było ono oparte na tekście Oswalda F. Shuette'a, dziennikarza "Chicago Daily News". Raport opisywał kolejki ludzi w obdartych ubraniach, czekających na jedzenie, trzęsących się z zimna. Znikające w oddali szeregi ludzi formowały się jeszcze przed świtem, a wszystko w oczekiwaniu na coś, co zupą było tylko z nazwy – zalaną wodą papkę z ziemniaków i mięsa. Lecz przynajmniej był to ciepły posiłek. Zagryzało się go chlebem, który wypiekano z dodatkiem trocin. Sierocińce były przepełnione przymierającymi z głodu dziećmi, które straciły rodziców. Każdej nocy przychodziły tam matki, poszukujące resztek jedzenia dla swoich pociech. "Dziennik Związkowy" strofował Polonię za rozrzutność. Zaznaczał, że wystarczyłoby przekazać jedną dziesiątą wydatków świątecznych, by uratować od głodu kobiety i dzieci w Polsce. Kolejny rok okazał się szczęśliwszy dla Polaków. Choć świętowano odzyskanie niepodległości, na polskich ulicach wciąż panował głód. Prasa raz jeszcze zwróciła się do Polonii z prośbą o pomoc dla potrzebujących. Dominik A. Pacyga Imigrant w trzecim pokoleniu, urodził się w Chicago w 1949 roku. Profesor historii (emerytowany w 2017 r.) w Columbia College w Chicago. Studia doktorskie ukończył w 1981 roku na Uniwersytecie Illinois w Chicago. Jest autorem i współautorem sześciu książek poświęconych historii Chicago i chicagowskiej Polonii, m.in. “Slaughterhouse: Chicago’s Union Stock Yard and the World It Made” (2015), “Chicago: A Biography” (2009) i “Polish Immigrants and Industrial Chicago” (1991, 2001). Obecnie pracuje nad książką “Polish Chicago”. Laureat nagród Oskara Haleckiego i Mieczysława Haimana przyznawanej przez Polish American Historical Association oraz nagrody Catholic Book Award. Profesor wizytujący na uniwersytetach: Chicagowskim, Illinois i Oksfordzkim. W latach 2013-14 wykładał w Instytucie Studiów Amerykańskich i Polskiej Diaspory na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Współpracuje z wieloma muzeami, instytucjami pomocowymi i organizacjami etnicznymi w celu zachowania i prezentowania historii.  

fot.www.shorpy.com


wigilia

wigilia


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama