Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 22 listopada 2024 01:13
Reklama KD Market

Libia pogrzebie wyborcze szanse Romneya?

Eksperci od polityki zagranicznej - zarówno ci z prawej i jak i z lewej strony sceny politycznej - są zgodni: Mitt Romney zupełnie nie poradził sobie z kryzysem w Libii. Zawierający ostre słowa i niesprawdzone fakty, polityczny atak na wyborczego rywala poddaje w wątpliwość prezydenckie kwalifikacje kandydata GOP...
Eksperci od polityki zagranicznej - zarówno ci z prawej i jak i z lewej strony sceny politycznej - są zgodni: Mitt Romney zupełnie nie poradził sobie z kryzysem w Libii. Zawierający ostre słowa i niesprawdzone fakty, polityczny atak na wyborczego rywala poddaje w wątpliwość prezydenckie kwalifikacje kandydata GOP, nie tylko w kwestiach polityki zagranicznej, ale także zwykłego osądu sytuacji i doboru doradców. W przypadku oświadczenia Mitta Romney na temat wydarzeń w Libii sprawdziło się powiedzenie "co nagle, to po diable". W kilka godzin po tym, jak przed amerykańskim konsulatem w Bengazi pojawili się uzbrojenie bojówkarze, Romney pospieszył z krytyką administracji Baracka Obamy, która - w jego przekonaniu - broniła tych, którzy atakują Amerykę. Kandydat GOP nie zdawał sobie sprawy, że odnosi się do oświadczenia wydanego nie przez Biały Dom, lecz przez samych dyplomatów, starających się załagodzić coraz bardziej napiętą sytuacje na ulicach Bengazi. W Libii i Egipcie zawrzało po ant islamskim filmie, obrażającym uczucia muzułmanów. Agresja tłumu skierowała się przeciwko amerykańskim dyplomatom. Konsulat w Bengazi wydał więc oświadczenie, w którym potępia obrażanie islamu, i jakikolwiek innej religii. Mimo, że ośiwadczenie to nie zostało nawet autoryzowane przez Biały Dom, nie przeszkodziło to Romneyowi skrytykować za nie swego wyborczego rywala. Czytaj więcej o WYBORACH 2012 W ciągu kolejnych godzin z Libii napłynęły tragiczne wiadomości: nie żyje ambasador Chris Stevens i trzech amerykańskich dyplomatów. Na reakcję Mitta Romneya i jego sztbu wyborczego nie trzeba było długo czekać. Kolejne oświadczenie dodatkowo pogrążyło republikańskiego polityka. "Jestem oburzony atakiem na amerykańskie misje dyplomatyczne w Libii i Kairze i śmiercią amerykańskiego pracownika konsulatu w Bengazi. To karygodne, że pierwszym odruchem administracji Baracka Obamy było nie potępienie ataków na naszych dyplomatów, lecz współczucie dla tych, którzy te ataki przeprowadzili" - oświadczył Romney, dodając  że "nigdy nie jest za wcześnie, aby potępić ataki na USA". Nawet jeżeli polega się na niepełnych i niesprawdzonych informacjach... Ostry ton wypowiedzi, pochopnie wydane oświadczenia bez sprawdzenia faktów i wreszcie wykorzystanie śmierci amerykańskich dyplomatów do przedwyborczej walki spotkało się z ostrą krytyką, także po prawej stronie sceny politycznej. Bliski partyjny kolega Mitta Romneya, były sekretarz Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego w administracji George'a W. Busha Tom Ridge przyznał, że twierdzenia byłego gubernatora Massachusetts są absurdalne. "Nie wierzę, że prezydent Obama sympatyzuje z tymi, którzy nas zaatakowali" - powiedział Ridge liberalnemu portalowi Think Progress. "Nie wierzę, że jakikolwiek Amerykanin z nimi sympatyzuje" - dodał. W krytycznym tonie wypowiedział się także były szef kampanii Johna McCaina Steve Schmidt przyznał, że dla "kandydatów na prezydenta taka sytuacja jest testem, w czasie którego obywatele ocenią ich charakter jako naczelnego dowódcy sił zbrojnych". To test, którego Romney nie zdał. Prezydencki rzecznik Ben LaBolt także szybko zwrócił uwagę na nieodpowiedni ton wypowiedzi Mitta Romneya. "Jesteśmy zszokowani tym, że w czasie kiedy cała Ameryka próbuje sobie poradzić z tragiczna śmiercią naszych dyplomatów w Libii, gubernator Romney przypuszcza polityczny atak". Polityczni komentatorzy sa zgodni, że sposób w jaki Mitt Romney zachował się w obliczu kryzysu w Libii demaskuje jego braki w kwestiach polityki międzynarodowej, w szczególności w krajach Bliskiego Wschodu i poddaje w wątpliwość przywódcze zdolności. Od przywódcy najpotężniejszego państwa na świecie należałoby bowiem wymagać przemyślanych wypowiedzi, które oparte są na sprawdzonych faktach i nie prowadzą do eskalacji przemocy w zapalnych punktach świata. Nawet jeżeli autorami nirfortunnych oświdczeń byli  pracownicy sztaby wyborczego o wątpliwych kwalifikacjach, to ostatecznie decyzja o ich wygłoszeniu należała do byłego gubernatora Massachusetts. Według wielu ekspertów Romney właśnie strzelił sobie gola do własnej, wyborczej bramki. I choć do wyborów pozostało jeszcze niespełna 50 dni, gol ten może go w listopadzie kosztować zwycięstwo. Magdalena Pantelis Zobacz także: USA: za śmiercią ambasadora może stać Al-Kaida    
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama