O powodach popularności skrajnej prawicy wśród młodych ludzi, nowej kontrkulturze opartej na nienawiści i wolności jako wyzwaniu, z psychologiem społecznym dr. Wiesławem Baryłą rozmawia Grzegorz Dziedzic.
Grzegorz Dziedzic: – Na całym świecie obserwujemy postępujący wzrost popularności ruchów radykalnych, związanych głównie ze skrajną prawicą. Skąd bierze się popularność tego typu ruchów, zwłaszcza wśród młodych ludzi?
Dr Wiesław Baryła: – Popularność ta wynika z siły przyciągania skrajnie prawicowych organizacji i ruchów narodowych i jednoczesnej słabości innych grup, w szczególności partii politycznych i bardziej umiarkowanych organizacji społecznych. Z punktu widzenia psychologa społecznego, atrakcyjność skrajnych ugrupowań zasadza się w ludzkich potrzebach – przynależności i znaczenia. Te dwie potrzeby niezwykle silnie motywują do działania, szczególnie młodych ludzi, którzy poszukują pomysłu na siebie. Młodzi mają silną niezaspokojoną potrzebę znaczenia, sensu i przynależności. Skrajne organizacje oferują pozornie łatwy sposób na zaspokojenie tych potrzeb oraz akceptację w zamian za zaangażowanie się. Oferują też proste odpowiedzi na skomplikowane pytania – o sens i znaczenie w życiu i w świecie. Tradycyjne organizacje społeczne i partie polityczne są dla tych ludzi skostniałe i zbiurokratyzowane, w związku z czym niezdolne do zaspokajania podstawowych potrzeb psychologicznych młodych ludzi. U narodowców zaraz po zapisaniu się do organizacji można znaleźć się w centrum wydarzeń i aktywności, na wiecu czy marszu. Oznacza to natychmiastową gratyfikację za zaangażowanie. Dla wielu młodych ludzi organizacje te są tożsame z lepszą przyszłością dla kraju, świata i dla nich samych.
To nic nowego. Ja swoją młodość przeżywałem w latach 90. i już wtedy partie polityczne nie miały dla nas sensownej oferty. Popularne były subkultury młodzieżowe i kontestacja, ale nie było takiego skrętu w prawo, jak obecnie. Skąd on się wziął?
– Potrzeby, o których wspomniałem, może zaspokajać przynależność do każdej grupy, nie tylko nacjonalistycznej, ale i skrajnie lewicowej lub religijnej. Generalnie – do każdej organizacji, która jest na tyle nowa, by nie dorobić się biurokracji, i na tyle śmiała, by obiecywać to, co niespełnialne. Popularność skrajnej prawicy związana jest z normami społecznymi. Organizacje skrajnie prawicowe były piętnowane i oceniane w sposób bardzo negatywny od późnych lat 90. Natomiast na początku obecnego stulecia weszły do głównego nurtu, zostały wpuszczone na salony. Nie tylko w Polsce, ale też na Węgrzech, we Włoszech i w Stanach Zjednoczonych. Nie istnieje jedna odpowiedź tłumacząca wzrost akceptacji tych ruchów, ale głównym powodem jest gasnąca pamięć o okropieństwach drugiej wojny światowej i tego, co skrajnie prawicowe partie urządziły w połowie XX wieku. Upływ czasu sprawia, że ruchy skrajnie prawicowe nie są już w tej chwili tak zdecydowanie potępiane, jak kiedyś.
To, że pamięć ludzka jest krótka – to truizm. Ale jest coś fascynującego i przerażającego zarazem w mechanizmie, który sprawia, że ludzie świadomie odrzucają demokrację i wolność w imię idei autorytarnych.
– Wolność jest trudna. Wolność wymaga dokonywania wyborów, samodzielnego myślenia, rozwiązywania trudnych dylematów. Wolność dopiero wtedy staje się cenna i pożądana, kiedy dochodzi do jej bezpośredniego, fizycznego ograniczenia, do ograniczenia osobistej wolności jednostki. Natomiast ograniczenie wolności myślenia jest przez ludzi bardzo długo niezauważane i ignorowane. Atrakcyjność zaspokojenia potrzeb przynależności i znaczenia jest nie do przecenienia, bo jest związane z natychmiastową i bardzo silną gratyfikacją. Można myśleć o sobie jako o członku pozytywnie ocenianej grupy, która ma pomysł na realne poradzenie sobie z trudnościami współczesności, podczas gdy tego pomysłu nie mają tradycyjne, bardziej umiarkowane organizacje. Ta zamiana wolności na przynależność do skrajnej organizacji nie jest jednoznaczna, bo ich członkowie absolutnie nie zauważają, że fundują sobie, a w przypadku, gdyby udałoby się im wprowadzić swoje pomysły w życie, większym grupom, opresję. Kiedy rozmawiam z narodowcami na ten temat, zawsze mają tę samą odpowiedź – że człowiek uczciwy nie ma się czego z ich strony obawiać. Tymczasem wystarczy odrobina znajomości historii totalitaryzmów, lewicowego i prawicowego, żeby wiedzieć, że oba są opresyjne i mają krew na rękach. Żaden z nich nie jest drogą do świata, w którym chcielibyśmy żyć.
A co z potrzebą poczucia mocy? Wyobrażam sobie, że udział w ogromnym marszu, którego uczestnicy wspólnie skandują hasła, odpalają race i maszerują w zwartym szeregu dzierżąc drzewce flag, wywołuje niesamowite poczucie euforii. Daje moc i działa jak narkotyk.
– W psychologii nazywamy to potrzebą sprawstwa. To kolejna ważna ludzka potrzeba – sprawstwa, kontroli, wywierania wpływu na świat, bycia autorem istotnych wydarzeń i zmian. Rzeczywiście, udział w takim marszu może mieć działanie euforyzujące. Sukcesy grupy, do której należę, podnoszą moją osobistą samoocenę, dają siłę do wstania rano, poprawiają nastrój. Z moich badań wynika, że sukcesy przestawiają myślenie na inne tory, gdzie mniej jest miejsca na empatię, na wspólnotowość, na drugiego człowieka i jego słabości. Liczą się kolejne działania, kolejne akcje, kolejne demonstracje i wygrane. Ważne jest to, że tego rodzaju zwycięstwa i sukcesy mocno zmieniają sposób myślenia o świecie i o otaczających nas ludziach, ich emocjach i słabościach. Ludzie stają się w końcu wyłącznie narzędziami do realizacji wzniosłej misji.
Ruchy kontrkulturowe i anty-systemowe z poprzednich dekad niosły z reguły na swoich sztandarach pozytywne hasła – pokoju, miłości, braterstwa i tolerancji. Czy obecnie mamy do czynienia z kolejną falą kontrkultury, której członkowie zamiast kwiatów we włosach ubierają się w kominiarki z trupimi czaszkami?
– Psychologiczny silnik zaangażowania młodych ludzi w grupową aktywność społeczną jest wciąż ten sam. Teraz, jak i wtedy chodzi o przynależność, sens i sprawczość. Natomiast zmienia się treść, która wynika ze zmian społecznych i podaży, czyli oferty, jaką skrajne organizacje mają dla młodych ludzi. Treść kontrkultury wynika raczej z tego, jaki jest otaczający świat, a nie z tego, co mają w głowach młodzi ludzie. Oni mają w głowach wciąż to samo – mają nadzieję, że będą zmieniać świat. Problem polega na tym, że obecnie kierunek zmian jest atrakcyjny dla nich, ale nie jest atrakcyjny dla innych grup. Jak już wspominałem, powodem takiego stanu rzeczy jest z jednej strony blednięcie pamięci historycznej, a z drugiej polityka edukacyjna. Niestety, polska szkoła nie ma dla młodych ludzi dobrego wzorca nieagresywnego patriotyzmu, nieprawicowego zaangażowania się w zbiorowość, w naród.
Skoro młodzi zmieniają świat, to czy należy zacząć się bać? Poprzednie ruchy kontrkulturowe przyniosły idee sprawiedliwości społecznej i poszanowania praw mniejszości. Co wykluje się z kontrkultury opartej na nienawiści i niechęci do inności?
– To dobre pytania, na które odpowiedź poznamy za kilkanaście lat. Jeszcze nie jest za późno, żeby zawrócić z tej radykalnej drogi. Kolejne kohorty, czyli roczniki ludzi młodych, są coraz mniej liczne, tym samym siła tych, którzy teraz czują pociąg do nacjonalizmu jest ograniczona demograficznie. Jest szansa, że ci, którzy teraz są jeszcze w przedszkolach, nie zasilą za kilkanaście lat szeregów nacjonalistów. Na pewno są powody do niepokoju, bo obserwując to, co się obecnie dzieje, nie sposób nie zauważyć wyraźnych odniesień do wydarzeń z lat 30. ubiegłego wieku. Są one aż nadto wyraźne. Trudno być wobec tego obojętnym. Na szczęście realizowanych jest szereg projektów, choćby na poziomie samorządowym, dotyczących edukacji obywatelskiej. Jest więc nadzieja, że będzie lepiej, bo dawno w świecie zachodnim nie było tak źle, jak obecnie.
Jak reagować na prezentowane skrajne opinie? Zdecydowanie konfrontować ich autorów, dyskutować i forsować swoje racje, czy machnąć ręką i uznać, że młodość musi się wyszumieć?
– Bez wątpienia młodość musi się wyszumieć, ale problem polega na tym, że to, co wydarzy się podczas tego „szumienia” może być czymś, czego bardzo byśmy nie chcieli, aby zaszło. Na pewno nie można być obojętnym. Duży udział w rozkwicie skrajnych grup ma złagodzenie normatywnego i moralnego potępienia dla ich działalności i haseł. Normatywne wzmożenie jest bardzo potrzebne – zło trzeba nazywać złem, a dobro – dobrem. Trzeba przypominać, do czego prowadzą tego typu ideologie. Historia jest nauczycielką życia, a jej mądre nauczanie może przywrócić właściwe wartościowanie. Trzeba głośno mówić o sprawach podstawowych, że wojna jest czymś złym i tragicznym, a pokój – dobrym i pożądanym, że przemoc kończy się nie tylko milionami ofiar, ale również spustoszeniem umysłów, dehumanizacją i zanikiem empatii. W świecie kultu mocy nie ma miejsca na współczucie i miłość bliźniego, te emocje nie mają szans zaistnieć. Dlatego nie wolno się krygować i przymykać oka na przemoc i nienawiść. Trzeba głośno mówić o normach społecznych. Póki co sytuacja wciąż znajduje się w sferze dyskursu społecznego, masa krytyczna nie została jeszcze osiągnięta. Na szczęście hasła, projekty i retoryka radykałów przez większość są uznawane za niewłaściwe. Strasznie zrobi się, kiedy większość uzna je za normę.
Życzę Panu, sobie i nam wszystkim, żeby nigdy do tego nie doszło.
– Jest na to szansa, bo rozmawiamy o tym, coś robimy. Nic nie jest jeszcze przesądzone, ale nadszedł czas, aby wzmóc działania po stronie tych, którzy nie podzielają przekonania, że wato przehandlować wolność za chwilę triumfu nad jakąś grupą wrogów.
Dziękuję za rozmowę.
[email protected]
dr Wiesław Baryła – Kierownik Adiunkt w Zakładzie Psychologii Społecznej i Metodologii Badań, Wydział Zamiejscowy w Sopocie. Zajmuje się psychologią poznania społecznego, psychologią ewolucyjną, automatyzmami w zachowaniach społecznych i ekonomią behawioralną. W swoich badaniach i tekstach naukowych porusza tematy dotyczące tego, w jaki sposób ludzie nadają sens otaczającemu światu oraz automatyzmów w zachowaniach społecznych. Jest autorem książki „Pieniądze w umyśle. Jak myślenie wpływa na motywację” (2013), w której przedstawił zależność pomiędzy myśleniem o pieniądzach a motywacją w bieżącym działaniu, popędem seksualnym czy agresją. Jest członkiem European Association of Social Psychology, Association for Psychological Science i Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Społecznej. Na Uniwersytecie SWPS prowadzi zajęcia z zakresu psychologii społecznej, metodologii badań psychologicznych i psychometrii.
fot.LESZEK SZYMANSKI/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama