Od swego zaprzysiężenia w styczniu 2017 roku prezydent USA Donald Trump zebrał na swoją kampanię wyborczą na drugą kadencję rekordowe 106 mln dolarów - więcej niż którykolwiek z jego poprzedników w takim samym okresie.
Imponująca kwota zgromadzona przez komitet wyborczy "Trump-Pence 2020" świadczy o tym, że Trump dwa lata przed kolejnymi wyborami ma - jak powiedział jeden ze strategów GOP - "doskonale naoliwioną, w pełni uzbrojoną, sprawną machinę polityczną".
Oprócz tych 106 mln USD na wybory, które odbędą się za dwa lata, Krajowy Komitet Partii Republikańskiej (RNC) zgromadził 337 mln USD, w tym 88 mln w gotówce.
Następne wybory prezydenckie odbędą się w Stanach Zjednoczonych w listopadzie 2020 roku. Trump wielokrotnie publicznie zapowiadał, że zamierza się ubiegać o reelekcję.
Politolodzy zwracają uwagę, że większość kwoty zebranej do tej pory przez komitet wyborczy Trump-Pence pochodzi z nieprzekraczających 200 USD datków indywidualnych wyborców, a nie z donacji dużych organizacji czy zamożnych popleczników Partii Republikańskiej. Takie stosunkowo niewielkie kwoty 200 USD są także kolejnym dowodem niesłychanej lojalności wobec prezydenta Trumpa jego elektoratu - uważają eksperci.
Z tej lojalności swojego elektoratu zdaje sobie sprawę sam Donald Trump, który podczas kampanii w 2016 roku powiedział, że mógłby w samym środku nowojorskiego Manhattanu "zastrzelić kogoś na ulicy i nie straciłby ani jednego głosu".
Te same osoby, które zasilają stosunkowo niewielkimi datkami kasę wyborczą Trumpa i wiceprezydenta Mike'a Pence'a, biorą udział w organizowanych obecnie prawie każdego dnia wiecach wyborczych, na których kupują czapki i koszulki ze sztandarowym hasłem wyborczym Trumpa "Uczyń Amerykę na nowo wielką" ("Make America Great Again"); dane osobowe tych ludzi zbierane są do bazy danych Krajowego Komitetu Wyborczego Partii Republikańskiej.
Poprzez wiece i listę mailową GOP ma codzienny kontakt z milionem wyborców stanowiących podstawę rzeszy wolontariuszy, bez których nie może się obyć żadna kampania przedwyborcza.
W przeciwieństwie do tej "doskonale naoliwionej, w pełni uzbrojonej, sprawnej machiny politycznej" i zasobnej kasy komitetu wyborczego "Trump-Pence 2020" Demokraci nie posiadają wyraźnych kandydatów do nominacji swojej partii w wyborach prezydenckich i dodatkowo mają do spłacenia długi za swoją katastrofalną kampanię wyborczą w roku 2016.
Zdaniem politologów dopiero po wyborach środka kadencji, które zostaną przeprowadzone 6 listopada, zaczną wyłaniać się w Partii Demokratycznej poważni kandydaci do otrzymania nominacji tej partii w wyborach prezydenckich 2020 roku.
Według politologów do tej pory wśród Demokratów ambicje prezydenckie zdradzają: przedstawicielka lewicowego skrzydła tej partii senator Elizabeth Warren ze stanu Massachusetts, senator Cory Booker ze stanu New Jersey oraz nazywany przez amerykańskie media "nieśmiertelnym kandydatem w wyborach prezydenckich" były wiceprezydent i były senator, obecnie 75-letni Joseph Biden.
Zdaniem ekspertów dowodem prezydenckich ambicji tej trójki Demokratów są chociażby ich liczne, odbywane osobno "podróże w teren", które z reguły w amerykańskiej polityce poprzedzają wysunięcie kandydatury.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
fot.MICHAEL REYNOLDS/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama