Czy Stany Zjednoczone są krajem stworzonym przez imigrantów? Odpowiedź na to pytanie najwyraźniej nie zależy dziś od opinii historyków. Stała się narzędziem w rękach urzędników. To nie tylko słowa, ale i konkretne działania.
Opisy misji, preambuły, wstępy do dokumentów, statutów czy regulaminów mają charakter jedynie symboliczny. Nie zmieniają przecież samej litery prawa. Ale w tym przypadku imigranci mogą mieć powody do niepokoju. Aby w pełni je zrozumieć, najpierw trochę historii.
INS, czyli urząd od wszystkiego
Starsi stażem imigranci pamiętają jeszcze o istnieniu Immigration and Naturalization Service – agencji, która przez ponad siedem dekad załatwiała wszystkie sprawy związane z imigrantami – od wydawania zielonych kart i naturalizacji po naloty na miejsca pracy i obławy na nielegalnych imigrantów. Przez większość czasu podlegała formalnie Departamentowi Sprawiedliwości. Przez wiele lat zwracano uwagę na kolidujące ze sobą cele realizowane przez tę instytucję – z jednej strony INS pełnił rolę agencji-urzędu, załatwiającego bieżące formalności, z drugiej – był instytucją represyjną, zajmującą się egzekwowaniem prawa, wyłapywaniem nielegalnych imigrantów i deportacjami.
Dobry urzędnik i zły policjant
Problem ten rozwiązano dopiero po zamachach z 11 września 2001 roku. Utworzono wówczas super-resort – wielki Departament Bezpieczeństwa Krajowego. Dotychczasowe kompetencje INS przejęły US Citizenship and Immigration Services oraz Immigration and Customs Enforcement.
Jedna instytucja zajmuje się bieżącymi sprawami osób imigrujących do USA i ubiegających się o obywatelstwo i druga – egzekwowaniem prawa imigracyjnego i zwalczaniem zjawiska nielegalnej imigracji. US Citizenship and Immigration Services ma z definicji realizować tę pierwszą, ,,miękką” misję. Immigration and Customs Enforcement, czyli osławiony ICE, odgrywa w tym podziale rolę złego policjanta – zajmuje się zwalczaniem imigracyjnych nadużyć i nielegalnej imigracji.
W czyim interesie?
USCIS ma więc w założeniu służyć imigrantom. Nie za darmo zresztą, bo osoby pragnące załatwić swoje sprawy ponoszą słone opłaty, które mają finansować działanie instytucji. Teraz dyrektor tej instytucji Lee Francis Cissna usunął z tekstu o misji swojej agencji zapis o tym, że Stany Zjednoczone są ,,narodem imigrantów” (nation of immigrants).
Jakby na ironię losu sam Cissna jest… synem imigrantki. Jego matka przyjechała do USA z Peru. Z kolei jego własna teściowa przybyła z Bliskiego Wschodu. ,,Doświadczenie imigrantów było zawsze fundamentalną częścią życia mojej rodziny” – mówił Cissna podczas majowego przesłuchania przed Komisją Legislacyjną Senatu. Przyznał też, że ze swoimi dziećmi rozmawia po hiszpańsku. ,,Moja rodzina jest produktem naszego systemu legalnej imigracji” – mówił z dumą.
Jednak to właśnie on zmienił zapisy o misji USCIS. Zamiast ,,miękkiego” i przyjaznego:
USCIS secures America’s promise as a nation of immigrants by providing accurate and useful information to our customers, granting immigration and citizenship benefits, promoting an awareness and understanding of citizenship, and ensuring the integrity of our immigration system.
…pojawił się suchy zapis:
U.S. Citizenship and Immigration Services administers the nation’s lawful immigration system, safeguarding its integrity and promise by efficiently and fairly adjudicating requests for immigration benefits while protecting Americans, securing the homeland, and honoring our values.
Ktoś może powiedzieć – to tylko semantyka. Sam dyrektor Cissna uważa, że nowe określenie celów lepiej definiuje rolę agencji. Ale jeśli pamiętamy, że Cissna był jednym z kluczowych doradców ds. imigracyjnych podczas kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, to musimy zadać sobie pytanie o rzeczywisty cel tej zmiany. USCIS ma w założeniu nie służyć imigrantom i pomagać im w – jak najbardziej legalnym – umożliwieniu spełnienia snu o Ameryce. Teraz ma przede wszystkim chronić Amerykanów. Tak jak równolegle funkcjonujący ICE.
Dokręcanie śruby
Niestety, codzienne praktyki wydają się potwierdzać tę zmianę. Służby imigracyjne wyraźnie zaostrzyły procedury, a w kolejce czekają kolejne zmiany, które nie ułatwią życia imigrantom. Urzędnicy imigracyjni zyskają uprawnienia do arbitralnego zamykania spraw, w których kandydaci na imigrantów nie dopełnili wszystkich formalności lub popełnili błędy. Już niedługo może się okazać, że nawet legalne skorzystanie z jakiejś formy pomocy społecznej może uniemożliwić legalizację pobytu w USA czy naturalizację. Zmianie misji USCIS towarzyszy więc także zmiana nastawienia do petentów czy klientów tej instytucji.
Ostro na tę zmianę zareagowały media i organizacje broniące praw imigrantów. Leon Rodriguez, który w latach 2014-2017 kierował USCIS, otrzymując nominację jeszcze za czasów Baracka Obamy, uważa, że zmiana uzasadnienia funkcjonowania USCIS, w tym usunięcie sformułowania o America’s promise as a nation of immigrants, odzwierciedla fundamentalną zmianę w podejściu do problemu imigracji. ,,To pogląd, że imigranci, za wyłączeniem starannie wyselekcjonowanych przypadków, stanowią zarówno zagrożenie, jak i obciążenie dla Stanów Zjednoczonych, zamiast poglądu, że stanowią esencję tego kraju i powód do dumy dla całego świata” – napisał Rodriguez w artykule wydrukowanym na łamach ,,Washington Post”.
Nie tylko on ostrzega, że wyrzeczenie się imigranckich korzeni Ameryki przyniesie krajowi tylko straty. Bo to imigranci zbudowali i budują nadal Stany Zjednoczone. Nie przypadkiem imigranci otwierają dziś 28 procent wszystkich nowych biznesów. To ponad dwukrotnie więcej niż wynosi ich udział w populacji Stanów Zjednoczonych. To imigranci, w tym także Polacy budowali ten kraj. Teraz tworzą najprężniejsze i najszybciej rozwijające się firmy w tym kraju. Przyjeżdżają tu, aby cieszyć się wolnością oraz wspólnymi wartościami, które przez prawie ćwierć tysiąclecia przyświecało temu krajowi. Dotychczasowej historii nie można się wyprzeć. Wszyscy – poza potomkami Indian – jesteśmy na tej ziemi imigrantami.
Jolanta Telega
[email protected]
fot.EUGENE GARCIA/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama