Jeszcze nie zebrał myśli, refleksji i wniosków, jeszcze nie otrząsnął się po najważniejszym spotkaniu w swojej politycznej karierze, a już rzucili mu się do gardła. Złośliwcy i szydercy bezlitośnie sponiewierali prezydenta Dudę po jego wizycie w Waszyngtonie i spotkaniu z prezydentem Donaldem Trumpem. Internet zawrzał, a media opozycyjne zapiały z zachwytu, określając prezydenta Dudę stertą inwektyw, wśród których dominowały określenia typu „podnóżek”, „pachołek” i „uczniak”. Nieładne to i niesprawiedliwe. Postanowiłem, że będę bronił prezydenta Dudy przed falą bezmyślnej i krzywdzącej krytyki.
Największe kontrowersje wywołała propozycja Andrzeja Dudy, aby pożądaną przez Polaków wojskową amerykańską bazę w Polsce nazwać Fort Trump. Krytycy zarzucili polskiemu prezydentowi służalczość i podlizywanie się Trumpowi, podczas gdy jest to przecież jedyna taktyka działająca na obecnego rezydenta Białego Domu. Tajemnicą poliszynela jest, że Trump każe czytać swoim współpracownikom wybrane fragmenty, o ile są pochlebne, o nim i zawierają słowo „Trump” wystarczająco wiele razy. Moim zdaniem jedynym sposobem na dogadanie się z hiper-megalomanem pokroju Trumpa jest połechtanie jego nabrzmiałego ego, i to Duda zrobił po mistrzowsku. Istnieje ogromna szansa, że za nędzne kilka miliardów dolarów, które zapłaci Polska, będziemy mieli piękną bazę wojskową, a nad nią błyszczeć będzie słynny napis, dotychczas widywany u wejść do amerykańskich drapaczy chmur i na metkach szytych w Chinach garniturów. Myślę, że polskie władze powinny pójść o kilka kroków dalej. Kupowany od Amerykanów skroplony gaz można by nazwać „gazem Donalda” albo Trumpropanem. Zamiast burzyć Pałac Kultury, wystarczyłoby przemianować go na warszawską Trump Tower. I tak dalej, bo jak mówią bracia Amerykanie „sky is the limit”.
Szydercy twierdzą, że spotkanie było niewystarczająco zbalansowane, jeśli chodzi o korzyści dla obydwu stron. Kwestia percepcji. Prezydent Duda potwierdził co prawda kontynuowanie zakupu amerykańskiego gazu i gotowość wyłożenia dwóch miliardów dolarów (bo cóż to jest dwa miliardy dolarów...) na budowę Fortu Trump, ale proszę zauważyć, że Trump również zaskoczył ofertą mówiąc, że budowa bazy za polskie pieniądze to niezły pomysł, a na dokładkę rozważy zniesienie wiz dla Polaków.
Nieprawdą jest również, jakoby Donald Trump potraktował naszego prezydenta w sposób lekceważący. To, że Trump miał podczas spotkania srogi i nieprzyjemny wyraz twarzy, a do gościa z Polski odnosił się nieco protekcjonalnie, świadczy tak naprawdę na korzyść Andrzeja Dudy. Proszę bowiem zauważyć, że Trump mizdrzy się jedynie do dyktatorów (Władimir Putin, Kim Dzong Un) i lewaków (Emmanuel Macron). To przy nich przestaje się kontrolować, traci zimną krew i wygaduje kocopoły przyprawiające o łysienie plackowate jego własnych doradców. Podczas spot- kania z Dudą żaden z tych symptomów nie uwidocznił się, ergo – prezydent Duda nie jest w żadnym wypadku satrapą czy lewakiem. Odniosę się też do wyśmiewanego stania Dudy przy biurku podczas podpisywania umowy o współpracy. Na pierwszy rzut oka mogło wydawać się, że polski prezydent wygląda jak czwartoklasista wezwany do gabinetu dyrektora. Ale w tym miejscu warto przywołać pamiętne słowa z inauguracyjnego orędzia prezydenta Dudy – „jestem człowiekiem niezłomnym”. To prawda, jest. Niejeden ze światowych przywódców potraktowany w tak otwarcie lekceważący sposób, spłonąłby purpurą, przejawił oznaki zdenerwowania lub zwyczajnie wyszedł. A on stał. Niezłomnie. I niezłomnie się uśmiechał. Zresztą, moja prywatna teoria na temat afery ze staniem przy biurku Trumpa jest ściśle związana z wydarzeniem, które miało miejsce podczas przywitania par prezydenckich. Andrzej Duda, nasz wytrawny strateg i mistrz dyplomatycznych szachów, zamiast stanąć po wymianie uścisków dłoni obok prezydenta Trumpa, okręcił się sprytnie na pięcie i stanął obok Melanii. Cóż za policzek dla mizogina Trumpa, tym bardziej bolesny, że subtelnie wyrafinowany. Nic dziwnego, że Trump zrewanżował się Dudzie każąc mu stać przy podpisywaniu umowy.
Ale szczytem złośliwości był internetowy mem porównujący dwa spotkania. Na jednym zdjęciu widzimy rozpartego jak basza Lecha Wałęsę, za którym szczerząc się głupkowato stoi Donald Trump. Na drugim Duda szczerzy się stojąc przy biurku Trumpa. Złośliwcy! Przecież to porównanie to potwarz i nadużycie na najniższym poziomie. Jak można zestawić ze sobą laureata pokojowej nagrody Nobla, człowieka, który znacząco przyczynił się do rozmontowania komunizmu w Polsce, do Andrzeja Dudy, który nie dość,że Nobla nie dostał, to w dodatku nie wiadomo, czy z rozmontowaniem polskiej demokracji zdąży do końca kadencji?
Grzegorz Dziedzic
rocznik 1974, urodzony w Lublinie tarnowiak. Człowiek wielu talentów i kilku zawodów, m.in. płytkarz, terapeuta uzależnień i dziennikarz. W Stanach Zjednoczonych od 18 lat. Od 2014 r. kieruje w “Dzienniku Związkowym” sekcją miejską. Pasjonat Chicago i historii chicagowskiej Polonii. Obecnie pracuje nad kryminałem historycznym, którego akcja dzieje się w polskim Chicago.
fot.Donald J. Trump/Twitter
Reklama