Urodziłem się jako Zbigniew Jan Guzlowski, krótko po wojnie, w obozie dla uchodźców wojennych w Niemczech. Mój ojciec, Jan Guzlowski, uwielbiał imię Zbigniew. Na imię miał tak słynny polski zapaśnik, którego pamiętam z czasów dzieciństwa; ojciec chciał, żebym i ja je nosił. Moja mama nie miała nic przeciwko temu. Zbigniew to było popularne w tamtych czasach polskie imię i mama nadając mi je, nie widziała w tym absolutnie nic szkodliwego. Co więcej, korzenie tego imienia tkwią w staropolskim „zbyć (pozbyć) się gniewu”. Jestem pewien, że po trzech latach spędzonych w niemieckim obozie pracy, moja mama miała ochotę, by pozbyć się gniewu i złości.
Kiedy w 1951 roku przybyliśmy do Stanów Zjednoczonych, dokonaliśmy pewnego odkrycia.
Nikt w Stanach nie był w stanie poprawnie wymówić mojego imienia. Nie tylko nie potrafili go wymówić, ale mieli świetną zabawę, przekręcając je na różne sposoby. Byłem przecież dzieciakiem, a inne dzieciaki uwielbiały wyśmiewać się z mojego imienia. Przezywali mnie Wielki But (Big Shoe), Zigzag, Biskup, Zbubby, Zuggy i tak dalej, ale w tym stylu. Słyszałem to na podwórku, jeszcze zanim poszedłem do szkoły podstawowej; słyszałem to w szkole, choć przecież chodziłem do najbardziej polskiej podstawówki w Chicago. Nic się nie zmieniło kiedy poszedłem do liceum. Chociaż nie, w liceum było nawet gorzej. Moi koledzy szydzili ze mnie nie tylko przekręcając moje piękne polskie imię, ale wspinali się na wyżyny szyderstwa wymawiając je piskliwie wysokim falsetem.
Znosiłem to przez 18 lat.
A kiedy w końcu, w 1968 roku zostałem amerykańskim obywatelem, zmieniłem moje imię ze „Zbigniew” na „John”. Każdy Amerykanin potrafi wypowiedzieć „John”, choć większość ma problem z prawidłową wymową mojego nazwiska, ale to już historia na zupełnie inną okazję.
Zabawna rzecz wydarzyła się, kiedy w wieku 32 lat zacząłem pisać i publikować swoje teksty. Postanowiłem, że nie będę podpisywał się pod nimi jako John Guzlowski, albo John Z. Guzlowski. Zdecydowałem, że będę pisał pod moim pierwszym imieniem – jako Zbigniew Guzlowski. Tak, zgadza się. Zbigniew Guzlowski.
Pomyślałem, że imię „Zbigniew” przykuje uwagę wydawców. Proszę pamiętać, że były to późne lata 70. i wczesne 80., a słynni polscy pisarze, tacy jak Czesław Miłosz, Wisława Szymborska, Tadeusz Różewicz i wspaniały poeta Zbigniew Herbert, byli znani i czytani. Wymyśliłem sobie, że „Zbigniew” pomoże mi w publikacji moich wierszy, opowiadań i esejów. Jestem pewien, że mnie rozumiecie.
Być może właśnie tak by się stało, ale nigdy nie przekonałem się, czy ponowne użycie „Zbigniewa” w połączeniu z „Guzlowskim” pomogłoby mi w mojej pisarskiej karierze. Kiedy moja mama dowiedziała się, że zamierzam publikować jako Zbigniew, wściekła się i powiedziała, że nie mogę tego zrobić. Naprawdę, miałem 32 lata, a ona zakazała mi, jak dziecku!
„Teraz jesteś Amerykaninem” – powiedziała moja mama. „I masz mieć amerykańskie imię”.
Oczywiście, jako grzeczny polski chłopiec, posłuchałem mamy.
ZBIGNIEW?
I was born Zbigniew Jan Guzlowski in a refugee camp in Germany after the war. My father Jan Guzlowski loved that name Zbigniew. When he was a kid, there was a famous Polish wrestler who had a name like that, and my dad wanted me to have it. My mother was okay with the name too. Zbigniew was a common enough Polish first name, and she couldn’t see any harm in naming me that. Also, the roots of the name come from a couple of words in Polish that mean “to dispel anger.” After spending 3 years in a German slave labor camp, my mom was okay with dispelling some anger, I bet.
When we came to the US in 1951, however, we discovered something.
No one in the US could pronounce my name. Not only could they not pronounce my name, they had a great-old-time mispronouncing it. I was just a kid and other kids loved to make fun of my name. They called me big shoe and zigzag and bishop and zbubby and zuggy and on and on. They did this in the streets before I started school, and they did it in grade school even though I went to a predominately Polish grade school in Chicago. And they did it when I went to high school. Maybe it was even worst in high school. The guys there took to mocking my beautiful Polish name by mispronouncing it, and they accentuated the mocking by doing it in a high whining singing sort of falsetto.
I put up with this for 18 years.
When I finally became a citizen in 1968, I legally changed my name Zbigniew to John. Every American can say John. (Although most Americans still have trouble with Guzlowski--but that's another story I’ll tell you some other time.)
But a funny thing happened to me when I got to be about 32 and started writing and publishing.
I decided not to use John Guzlowski or John Z. Guzlowski as the name my writing would appear under. Instead, I decided to write under the name Zbigniew Guzlowski. That’s right. Zbigniew Guzlowski.
I thought “Zbigniew” would catch the eye of any and every editor. You got to remember, this was the time in the late 1970s and early 19802 when Polish writers like Czeslaw Milosz and Tadeusz Różewicz and Wisława Szymborska and the great Zbigniew Herbert were getting a lot of press. I figured using “Zbigniew” would help me place some poems and stories and essays. You understand, I'm sure.
Maybe it would have happened, but I never got the chance to find out if re-attaching “Zbigniew” to “Guzlowski” would be the thing that helped me create a career for myself as a writer.
When my mom, a Polish immigrant, heard I wanted to use “Zbigniew,” she blew a fuse and said I couldn't do it. I was 32 and she was telling me I couldn't!
I was an American now, my mom said, and I had to have an American name.
Of course, like every good Polish boy, I listened to my mom.
John Guzlowski
amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera, za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem dwóch powieści kryminalnych o detektywie Hanku Purcellu oraz powieści wojennej pt. „Road of Bones”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
—
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.
Tłumaczenie: Grzegorz Dziedzic
Reklama