Kto z nas lubi być okłamywany? Pytanie retoryczne, prawda? Ja nie lubię i to bardzo. Prywatnie, staram się eliminować kłamców i manipulatorów ze swojego życia, zawodowo – piętnować, ignorować i omijać ich szerokim łukiem. Dwa dni temu spędziłem ponad godzinę na rozmowie z przedstawicielką firmy, dzięki której jestem połączony z internetem. Przedmiotem sporu było 99 dolarów za instalację modemu, które to firma obiecała umorzyć za skorzystanie z jej oferty. Oczywiście okazało się, że „zaszła pomyłka” i „źle zrozumiałem”, a niepełna stówka pojawiła się na rachunku. Sprzedawca zwyczajnie mnie okłamał, a kolejni przedstawiciele firmy podtrzymywali jego kłamstwo. Zapieniłem się, kłamstwo nazwałem kłamstwem i zagroziłem, że wrócę do konkurencji. Dopiero wtedy anulowali sporną sumę. Ale niesmak pozostał.
Dlaczego zanudzam historią o podłączaniu internetu? Otóż, nie o tę stówkę tu chodzi, a o podstawowe zasady. O elementarną uczciwość, dochodzenie prawdy i eksponowanie kłamstwa. My Polacy mamy z tym pewien problem, a do kłamstwa podchodzimy ambiwalentnie. Mijanie się z prawdą mamy „w genach” – zabory i komunizm wymuszały postawy, w których kombinatorstwo było często powodem do dumy, a kłamstwo orężem używanym przeciwko opresyjnemu systemowi. „Przecież wszyscy kłamią” – usłyszałem kiedyś od mojego znajomego biznesmena, który dodał, że „gdyby mówił wszystkim prawdę, to do niczego by w życiu nie doszedł”.
Amerykanie podchodzą do kłamców dużo bardziej surowo. Tu kłamstwo uważane jest za oznakę złych zamiarów, słabego charakteru i z miejsca dyskredytuje kłamcę. Nazwanie kogoś kłamcą to obelga, a bycie kłamcą – powód do wstydu. To doprawdy dramat, że kłamcą może być głowa państwa, czyli osoba, której naród powinien ufać, i z której powinniśmy brać przykład. Gdyby zebrać wygłaszane publicznie nieprawdy Donalda Trumpa, wątpię, czy zmieściłyby się w tej kolumnie. Przypomnę zatem ostatnie, tym bardziej, że akurat te mogą mieć poważne polityczne reperkusje. Pytany o spotkanie z Rosjanami, na którym w 2016 r. w Trump Tower byli m.in. jego syn i zięć, najpierw twierdził, że o żadnym spotkaniu nie wiedział, a następnie, że dotyczyło adopcji dzieci. Ostatnio prezydent przyznał, że jednak było inaczej, a Rosjanie przybyli do Trump Tower, by zaoferować informacje mogące zaszkodzić Hillary Clinton. Drugie kłamstwo przez duże K dotyczy płacenia byłym kochankom za milczenie. Pytany o romanse prezydent nabierał wody w usta, ale zarzutom płacenia kobietom za milczenie podczas swojej kampanii wyborczej stanowczo zaprzeczał. Po ujawnieniu przez swojego byłego prawnika, Michaela Cohena, że jednak kazał płacić z funduszy kampanijnych aktorce porno i modelce „Playboya”, zmienił wersję. Ostatnia obowiązująca jest taka, że płacił, ale ze swoich. Czyli kłamał.
Nie od dzisiaj wiadomo, że Donald Trump i jego współpracownicy mają niefrasobliwe podejście do prawdy. Ale jego kwintesencją są ostatnie słowa Rudiego Giulianiego, prezydenckiego adwokata, który powiedział wprost, a następnie powtórzył ikoniczne stwierdzenie – „Prawda nie jest prawdą”. To nieprawda, panie Giuliani. Prawda jest i zawsze będzie prawdą, a pan i pański mocodawca jesteście krętaczami i tej prawdy gwałcicielami. A kłamstwo jest kłamstwem. Nie alternatywnym faktem, czy inną wersją prawdy.
Najwyższa pora przenieść oś politycznego i światopoglądowego sporu, tam gdzie jej właściwe miejsce. Nie zapominając o sprawach ważnych, jakimi bez wątpienia są imigracja, prawa mniejszości, ekologia, aborcja i inne kluczowe elementy politycznego sporu, pora postawić na prawdę. I z cała mocą piętnować kłamców. Bo kłamstwo to coś obślizgłego i obrzydliwego. Zanim nadejdzie ku temu pora przy wyborczych urnach, proponuję walkę z kłamstwem na własnym podwórku. Czas nazwać po imieniu kłamliwych sprzedawców samochodów i dostarczycieli internetu, skonfrontować kłamców w pracy i przestać znosić ich we własnych domach i rodzinach. Świat stanie się od razu lepszym miejscem. Chyba, że lubicie być okłamywani. No cóż. Ameryka to wolny kraj.
Grzegorz Dziedzic
rocznik 1974, urodzony w Lublinie tarnowiak. Człowiek wielu talentów i kilku zawodów, m.in. płytkarz, terapeuta uzależnień i dziennikarz. W Stanach Zjednoczonych od 18 lat. Od 2014 r. kieruje w “Dzienniku Związkowym” sekcją miejską. Pasjonat Chicago i historii chicagowskiej Polonii. Obecnie pracuje nad kryminałem historycznym, którego akcja dzieje się w polskim Chicago.
fot.JIM LO SCALZO/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama