Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 14:28
Reklama KD Market

Antyimigracyjny szturm

Wydarzenia ostatnich dni nie pozostawiają wątpliwości. Polityka imigracyjna będzie jednym z najważniejszych tematów tegorocznej kampanii przed wyborami do Kongresu. Nastawienie Amerykanów do przyjezdnych może przesądzić o układzie sił w kolejnej kadencji. Machina propagandowa partii rządzącej zyskała kolejne argumenty uzasadniające utrzymanie ostrego kursu wobec imigrantów. Aresztowanie Cristhiana Baheny Rivery, oskarżonego o zamordowanie studentki ze stanu Iowa Mollie Tibbetts i ujawnienie faktu, że podejrzany jest nielegalnym imigrantem wzbudziło wiele emocji. „Niesamowita, piękna młoda kobieta stała się ofiarą prawa, które jest haniebne” – mówił prezydent Donald Trump podczas wiecu w Zachodniej Wirginii. Także republikański gubernator Iowa Kim Reynolds, nie szczędził ostrych słów. „To przez wadliwy system imigracyjny napastnicy, tacy jak ten mogą żyć w naszych społecznościach. Zrobimy wszystko, aby dopełnić sprawiedliwości wobec zabójcy Mollie”. Ostro wobec nielegalnych Jeszcze nie skończyła się konferencja prasowa ws. zatrzymania Rivery, a już Twitter zapełnił się wpisami zwolenników zaostrzenia środków bezpieczeństwa na granicach. Konserwatyści znów zaczęli wzywać do zmiany prawa imigracyjnego i nałożenie kar na tzw. miasta-sanktuaria, w których lokalna policja nie chce współpracować z władzami imigracyjnymi. „Jeśli (Rivera) zostanie skazany, będziemy mieli dowód na to, że miasta-sanktuaria i otwarte granice stanowią wyraz takiej samej głupoty, jaką wykazują się osoby, które je promują” – napisał na Twitterze Mike Huckabee, były gubernator Arkansas i kandydat na prezydenta. Środowiska proimigracyjne odpowiedziały statystykami, z których wynika, że w miastach-sanktuariach wskaźniki przestępczości są niższe niż w innych aglomeracjach, a nielegalni imigranci popełniają mniej ciężkich przestępstw niż rdzenni Amerykanie. Tu jednak o wiele ważniejsze od liczb są emocje. Przypomniano o Jose Inez Garcii Zarate, który po pięciu deportacjach z USA miał się dopuścić w 2015 roku głośnego morderstwa. Potem prawnik Zarate udowodnił w sądzie, że broń wystrzeliła przypadkowo, ale nie powstrzymało to ataków na nielegalnych i na system imigracyjny, który nie jest w stanie uszczelnić południowej granicy. Postraszyć nielegalnymi Twarda retoryka i granie na emocjach nie pozostawiają wątpliwości – problem imigracji będzie jednym z głównych tematów kampanii wyborczej. Gra idzie o dużą stawkę – demokraci mają realną szansę odbić Senat, gdzie republikanie mają niewielką większość, a być może nawet zyskać 23 miejsca w izbie niższej Kongresu, co dałoby im kontrolę nad Kapitolem. Biały Dom może mieć nadzieję. że to właśnie proimigracyjne nastawienie demokratów zniechęci wielu wyborców, którzy nie kupili takich pomysłów jak rozwiązanie ICE. Trump konsekwentnie przedstawia swoich oponentów jako zwolenników otwartych granic, którzy zachęcają do wjazdu do USA potencjalnie niebezpiecznych ludzi. W podobnej retoryce wypowiadają się także inni republikanie, kandydujący w tym roku do Kongresu. Po zabójstwie 20-letniej joggerki z Iowa prezydent Trump nie będzie musiał już tłumaczyć się z najbardziej kontrowersyjnych punktów swojej polityki wobec nielegalnych imigrantów. W tym tygodniu wprost stwierdził, że nowe restrykcje – w tym rozdzielanie rodzin – są jedynie “niemiłą konsekwencją” nielegalnego przekroczenia granicy. „W innym wypadku nasz kraj zostałby zalany przez ludzi próbujących tu wjechać, czego nasz system by nie wytrzymał” – oświadczył prezydent. Poza tym śmierć Tibbetts odwraca uwagę od innych problemów Trumpa, związanych chociażby z rosyjskimi próbami ingerencji w poprzednie wybory. Dzieci wciąż bez rodziców Administracja rzeczywiście przeszła do kontrnatarcia. Prokurator generalny Jeff Sessions zobowiązał sędziów imigracyjnych do przyśpieszania deportacji, żądając aby zawieszenie procedury usunięcia z kraju orzekać tylko w szczególnie uzasadnionych przypadkach. Ponieważ sądy imigracyjne podlegają nadzorowi Departamentu Sprawiedliwości, tego rodzaju prokuratorskie interwencje są zgodne z prawem. W praktyce oznaczać to, że jeszcze trudniej będzie obronić się przed deportacją. Z kolei pełniący obowiązki dyrektora Immigration and Customs Enforcement Ron Vitiello oświadczył w poniedziałek, że od początku wspierał decyzję prezydenta o rozdzielaniu dzieci od rodziców oskarżonych o nielegalne przekroczenie granicy. Sugerował też, że kryzys został opanowany, choć według doniesień medialnych jeszcze 16 sierpnia na połączenie z rodzicami oczekiwało 565 nieletnich. „Chcieliśmy zahamować permanentny przepływ ludzi. Nigdy nie chcieliśmy rozbijać rodzin na stałe. Pod koniec postępowania ci ludzie się połączą w momencie deportacji i powrotu do domów” – dodał Vitiello. W skuteczność tej polityki trudno jednak uwierzyć, bo dzielenie rodzin nie wpłynęło na ograniczenie nielegalnej imigracji. Według danych U.S. Customs and Border Protection w lipcu br. odnotowano 57-procentowy wzrost liczby osób zatrzymywanych na granicy w porównaniu z analogicznym okresem ub. r. Jeśli chodzi o rodziny wzrost był jeszcze większy, bo 142-procentowy. Jak widać efekty dokręcania śruby są raczej wątpliwe. Małe zwycięstwo na pociechę W tej sytuacji przywrócenie do służby wojskowej co najmniej 32 imigrantów-rezerwistów, którzy w ten sposób stracili szanse starania się o obywatelstwo i zawieszenie zwolnienia z armii 149 kolejnych osób wydaje się stosunkowo małym sukcesem. To wynik faktów ujawnionych w lipcu przez Associated Press. Agencja poinformowała, że wielu żołnierzy-imigrantów zwolniono ze służby, wykluczając ich z programu Military Accessions Vital to the National Interest (MAVNI), pozwalającego na naturalizację w USA. Część nigdy nie dowiedziała się dlaczego, innych poinformowano, że stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, np z powodu posiadania krewnych za granicą. O to akurat było nietrudno, bo siły zbrojne szukały przede wszystkim osób znających języki krajów, z którymi Stany Zjednoczone znajdują się w konflikcie. Powrót MAVNI nie będzie jednak jaskółką zwiastującą wiosnę. Do listopadowych wyborów należy spodziewać się dalszego nasilenia pełnej emocji debaty wokół imigrantów. Nie wróży to niestety nic dobrego. Jolanta Telega [email protected]  
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama