Wtorek, 21 sierpnia był bodajże najgorszym dniem prezydentury Donalda Trumpa. Były szef kampanii wyborczej Trumpa został uznany winny ośmiu zarzutów defraudacji, a były prawnik prezydenta przyznał się do ośmiu zarzutów kryminalnych. Atmosfera wokół przywódcy USA robi się coraz gęstsza.
21 sierpnia sąd w Alexandrii, w stanie Wirginia, uznał Paula Manaforta, byłego szefa kampanii wyborczej Trumpa, winnym ośmiu zarzutów defraudacji finansowej. Tego samego dnia do złamania prawa, również w ośmiu przypadkach, przyznała się były adwokat prezydenta, Michael Cohen, który zapowiedział, że będzie współpracował ze służbami federalnymi.
Paul Manafort został uznany winnym przestępstw finansowych, związanych z niepłaceniem podatków i defraudacji bankowych. Pięć z zarzutów dotyczy składania fałszywych zeznań podatkowych w celu ukrycia dochodu pochodzącego z funduszy polityków ukraińskich, którzy korzystali z doradztwa Manaforta. Chodzi o dziesiątki milionów dolarów ukrytych na zagranicznych kontach. Suma, jaką Paul Manafort jest winien amerykańskiej skarbówce to 16 milionów dolarów.
Michael Cohen przyznał, że na polecenie Donalda Trumpa podczas kampanii prezydenckiej zapłacił tzw. hush money, czyli „pieniądze za milczenie” dwóm kobietom, z którymi ówczesny kandydat Trump miał romansować. Chodzi o aktorkę porno, Stephanie Clifford, znaną jako Stormy Daniels i modelkę „Playboya”, Karen McDougal.
Uznanie winy i przyznanie się do winy w ciągu jednego zaledwie dnia dwóch bliskich współpracowników prezydenta to koszmarny sen specjalistów od wizerunku politycznego. Szczególnie w świetle pamiętnych zapewnień samego Trumpa, który podczas kampanii wyborczej grzmiał z mównic, że „otoczy się najlepszymi i najbardziej poważnymi ludźmi”.
W przypadku Manaforta, uznanie go winnym nie uderza bezpośrednio w Donalda Trumpa, tak jak w przypadku Michaela Cohena. Jeśli pieniądze wypłacane domniemanym kochankom przyszłego prezydenta pochodziły z funduszy kampanijnych, może się okazać, że kandydat Trump zlecił zatajenie tego wydatku, a tym samym dopuścił się złamania prawa. Kolejny proces Paula Manaforta odbędzie się w połowie września. Tym razem wśród zarzutów znajdą się: defraudacja na szkodę Stanów Zjednoczonych, niezarejestrowanie się jako lobbysta działający na rzecz obcego państwa, pranie pieniędzy i wpływanie na zeznania świadków. Już w tej chwili raczej pewne jest, że byłego szefa kampanii wyborczej Trumpa czeka wyrok długoletniego więzienia. Czy Manafort pójdzie na współpracę z komisją Muellera i za skrócenie wyroku pogrąży swojego byłego mocodawcę? Czy współpracujący z FBI Cohen zdradzi kolejne tajemnice prezydenta? Czy były prawnik prezydenta stanie przed komisją prokuratura Muellera? Czas pokaże.
Jedno jest pewne – jest zdecydowanie zbyt wcześnie, aby mówić o usunięciu Donalda Trumpa z Białego Domu. Amerykańskie prawo nie pozwala nawet na postawienie zarzutów kryminalnych urzędującemu prezydentowi. Do impeachmentu potrzeba twardych dowodów i konkretnych przestępstw. Podstaw do wszczęcia procesu impeachmentu może być wiele – współpraca z Rosjanami w celu zdyskredytowania swojej wyborczej rywalki, Hillary Clinton, przyzwolenie na ingerowanie Rosjan w w wybory, nielegalne użycie funduszy wyborczych.
Również we wtorek, 21 sierpnia komisja Muellera po raz czwarty już przesunęła termin kolejnej rozprawy Michaela Flynna, który przyznał się do składania przed FBI fałszywych zeznań dotyczących swoich kontaktów z Rosjanami. Zdaniem ekspertów, świadczy to o postępującej współpracy Flynna z Muellerem. W najbliższych tygodniach i miesiącach spodziewać zatem możemy się kolejnych odsłon Russiagate, z kolejnymi aktorami tego prawno-polityczno-medialnego spektaklu. Niewykluczone, że przed komisją staną kolejne osoby z najbliższego otoczenia Trumpa i jego rodziny, w tym syn prezydenta, Donald Trump Jr., który brał udział w słynnym spotkaniu z Rosjanami w Trump Tower, w 2016 roku. Przed Muellerem może stanąć także doradca i zięć prezydenta, Jared Kushner, a kto wie, może i sam Donald Trump.
Najgorszy dzień dla prezydenta Trumpa, był jednocześnie najlepszym dla prokuratora Muellera, którego śledztwo ws. tzw. afery Russiagate złapało właśnie „drugi oddech”. W świetle wydarzeń ostatnich dni, Trumpowi trudno będzie zatrzymać prokuratorskie śledztwo. Wyzywanie komisji Muellera od „wściekłych demokratów” (Mueller jest republikaninem) czy określanie śledztwa mianem „polowania na czarownice” robią wrażenie już tylko na najzagorzalszych zwolennikach prezydenta. Za 11 tygodni odbędą się wybory uzupełniające do obu izb Kongresu. Dotychczasowe sondaże wskazują, że demokraci powiększają swoje szanse na przejęcie przewagi w Izbie Reprezentantów, a być może i w Senacie. Jeśli uda im się tego dokonać, wszczęcie procedury impeachmentu wydaje się być nieuniknione.
Sam Trump w czwartek, 23 sierpnia ogłosił na Twitterze, że jeśli zostanie usunięty z urzędu, kraj czeka katastrofa gospodarcza. „Jak można impeachować kogoś, kto robi tak świetną robotę?” – zapytał prezydent Trump. Odpowiedź poznamy zapewne w najbliższych miesiącach.
Grzegorz Dziedzic
[email protected]
Na zdjęciu: Od lewej: Donald Trump, Michael Cohen, Paul Manafort fot.Clemens Bilan,Jason Szenes,Jim Lo Sclazo/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama