Rozporządzenie wykonawcze prezydenta Trumpa, na mocy którego nakazał on wstrzymanie procederu oddzielania dzieci od rodziców zatrzymanych w związku z próbą nielegalnego przekroczenia granicy, spotęgowało chaos na granicy z Meksykiem - twierdzą media w USA.
Rozporządzenie to - wydane pod presją narastającego oburzenia amerykańskiej i światowej opinii publicznej - zostało przygotowane przez prawników Białego Domu pośpiesznie, w ciągu zaledwie jednego dnia.
Pośpiech ten sprawił - jak wskazują zgodnie media niezależnie od swych sympatii politycznych - że dokument zawiera szereg postanowień, które są sprzeczne z obowiązującym w USA prawem federalnym, w tym - z ustawą z 1997 r., która zakazuje przetrzymywania niepełnoletnich imigrantów w więzieniach federalnych przez okres dłuższy niż 20 dni.
Te niedoskonałości prawne "spowodowały zamieszanie, wywołując spory w rządzie federalnym oraz konieczność +odgadywania+ zamiarów prezydenta, który domagał się jak najszybszego przygotowania rozporządzenia", co odbiło się na jakości stanowionego prawa - czytamy na łamach sobotniego wydania liberalnego dziennika "The Washington Post".
Podobnego zdania są również dziennikarze konserwatywnego "The Wall Street Journal". Wskazują oni, że rozporządzenie prezydenta "wywołało spory pomiędzy agencjami rządu federalnego, które okazały się nieprzygotowane do wprowadzenia tego rozporządzenia w życie i gubią się w interpretacjach jego postanowień".
"Rozporządzenie zostało napisane w ciągu jednego dnia, ale trzeba miesięcy, aby weszło w życie" - czytamy na łamach weekendowego wydania "WSJ".
Konserwatywny nowojorski dziennik porównał skutki wydanego w ubiegłą środę rozporządzanie Trumpa z chaosem, jaki wywołało na lotniskach i przejściach granicznych pierwsze antyimigracyjne rozporządzenie Trumpa podpisane w styczniu ub.r.
Rozporządzenie wprowadzające zakaz wjazdu do USA dla obywateli z siedmiu państw zamieszkiwanych przez muzułmańską większość również zostało wprowadzone bez konsultacji z zainteresowanymi resortami i ośrodkami decyzyjnymi - przypomina "The Wall Street Journal".
Najnowsze rozporządzenie Trumpa stanowi, że nielegalni imigranci będą mogli przebywać w ośrodkach odosobnienia i oczekiwać na procesy przed sądem imigracyjnym wspólnie ze swymi dziećmi, ale nie określa metody ponownego złączenia z opiekunami ponad 2,5 tys. dzieci, które od maja zostały oddzielone od rodziców bądź prawnych opiekunów.
Dzieci rodziców zatrzymanych w ramach polityki zerowej tolerancji przebywają obecnie w ośrodkach odosobnienia biura obsługi uchodźców, które podlega ministerstwu zdrowia i świadczeń socjalnych, a także w schroniskach organizacji charytatywnych i niekiedy - w tymczasowych rodzinach zastępczych na terenie całych Stanów Zjednoczonych.
Warunki w schroniskach dla dzieci nielegalnych imigrantów są zróżnicowane - wskazują media. Od "przyzwoitych" - z łóżkami w klimatyzowanych dormitoriach, jak np. w dawnym sklepie sieci Walmart w Teksasie przekształconym przez organizację Southwest Key w schronisko, do "komfortowych" - w przypominającym skromny akademik schronisku tej samej organizacji w Escondido w Kalifornii.
Warunki te są zdecydowanie lepsze od warunków życia w krajach Ameryki Środkowej, gdzie urodziły się internowane ostatnio w USA dzieci - stwierdzili dziennikarze telewizji NBC News, którzy obejrzeli kilka takich ośrodków.
Opieka nad oddzielonymi od rodziców dziećmi nielegalnych imigrantów stanowi dodatkowe obciążenie dla amerykańskiego podatnika - wskazują media.
Southwest Key największa z prywatnych organizacji charytatywnych, która obecnie w 26 schroniskach, głównie w południowych stanach USA opiekuje się ponad 5 tys. nieletnimi imigrantami. Jak poinformował portal Bloomberg News - w tym roku Southwest Key otrzyma od rządu federalnego co najmniej 458 mln USD na ten cel.
Jeden dzień opieki nad nieletnim kosztuje 670 USD - pisze prawicowy dziennik "The Washington Times". Dla porównania koszt pobytu osoby dorosłej w federalnym areszcie dla nielegalnych imigrantów wynosi 65 dolarów USA.
Media wskazują, że rozporządzenie wykonawcze Trumpa o unikaniu rozdzielania rodzin nie precyzuje, skąd wziąć środki na stworzenie dodatkowych schronisk dla uchodźców i zapewnienie w nich opieki nad coraz liczniejszą grupą dzieci.
Jednym z rozwiązań rozważanych przez władze jest wykorzystanie w tym celu baz wojskowych - pisał jeszcze w czwartek dziennik "The New York Times".
Dowództwo marynarki wojennej otrzymało polecenie opracowania planów przekształcenia baz w Alabamie, w Arizonie i w Kalifornii w tymczasowe, skromnie wyposażone miasteczka namiotowe zdolne do pomieszczenia 25 tys. nielegalnych imigrantów w ciągu roku - poinformował z kolei w piątek na swym portalu tygodnik "Time".
Zdecydowana większość ekspertów i polityków uważa, że rozwiązania te są prowizoryczne. O wiele bardziej produktywne byłoby wstrzymanie realizacji polityki zerowej tolerancji do czasu przyjęcia przez Kongres kompleksowej ustawy o reformie systemu imigracyjnego - twierdzą.
Republikanie przedstawili w Izbie Reprezentantów w ubiegłym tygodniu dwa projekty ustaw imigracyjnych. Jeden z nich - bardziej restrykcyjny przewiduje budowę muru na granicy z Meksykiem i poważne ograniczenie możliwości legalnej imigracji (poprzez likwidację loterii wizowej, zawieszenie zasady łączenia rodzin etc.), został odrzucony zdecydowaną większością głosów deputowanych w czwartek.
Głosowanie nad drugim, kompromisowym projektem ustawy odłożono do przyszłego tygodnia.
Sam prezydent Trump nie wiąże zbytnich nadziei z ustawą, dlatego też poradził Republikanom we wpisie na Twitterze w piątek, "aby nie tracili na nią czasu do listopadowych wyborów". Wyraził zarazem przekonanie, że po zwycięskich wyborach do Kongresu Republikanie "będą w lepszej sytuacji"
"Demokraci, którzy również uczynili z imigracji jeden z głównych tematów w kampanii przed listopadowymi wyborami mają w tej kwestii oczywiście odmienne zdanie" - podsumował w sobotę komentator konserwatywnego portalu "The Hill".
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
Na zdjęciu: Uczestniczki protestu w Los Angeles
fot.MIKE NELSON/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama