Pisząc o otwarciu ambasady USA w Jerozolimie, "Wall Street Journal" ocenia, że prezydent Donald Trump spełnił swoje obietnice wyborcze, czego nie zrobili jego poprzednicy. Z kolei "New York Times" pisze, że krok ten rujnuje 70 lat amerykańskiej neutralności.
Poniedziałkową inaugurację przeniesionej z Tel Awiwu amerykańskiej ambasady w Jerozolimie "zakłóciła przemoc", ale "ceremonia ta była raczej pretekstem, a nie przyczyną" protestów, w których zginęło 58 Palestyńczyków - ocenia we wtorkowym komentarzu redakcyjnym "WSJ".
Dziennik podkreśla, że przeniesienie placówki do Jerozolimy "przez dekady obiecywało wielu prezydentów i amerykańskich polityków, w tym Bill Clinton i George W. Bush". "Różnica polega na tym, że Donald Trump spełnił swoją przedwyborczą obietnicę" - zauważa "WSJ". Dziennik podkreśla, że docenił to nawet krytyczny wobec Trumpa szef demokratycznej mniejszości w amerykańskim Senacie Chuck Schumer. "Każdy naród powinien mieć prawo do wyboru swojej stolicy" - cytuje Demokratę "WSJ".
Redakcja nowojorskiej gazety ocenia, że "przeniesienie ambasady to również symboliczne potwierdzenie amerykańskiego wsparcia dla Izraela". "Za czasów dwóch kadencji (poprzednika Trumpa, Baracka) Obamy relacje między obydwoma krajami były nadszarpnięte. (...) W planach Trumpa było odbudowanie lepszych stosunków z sojusznikami USA, co na Bliskim Wschodzie oznacza Izrael" - czytamy w komentarzu.
"Do pokoju w Palestynie - pisze +WSJ+ - nie dojdzie, dopóki Palestyńczycy nie pogodzą się z tym, że Izrael nie znika". "Na ten rok przypada 70. rocznica utworzenia państwa Izrael, a jego rozwój w kierunku prosperującej demokracji to jeden z cudów ubiegłego wieku. Sukces ten został osiągnięty dzięki duchowi i odwadze Izraelczyków oraz dzielnemu wsparciu Stanów Zjednoczonych" - ocenia redakcja gazety.
"WSJ", konkludując, ocenia, że "jak długo rozgoryczenie będzie ożywiać palestyńskie społeczeństwo, jego cierpienie będzie trwało niezależnie od tego, gdzie USA umieszczą swoją ambasadę".
Z kolei "NYT" w swoim komentarzu redakcyjnym przypomina, że zarówno "Izraelczycy, jak i Palestyńczycy wyobrażali sobie stolicę w Jerozolimie, a od pokoleń Amerykanie, uczciwi pośrednicy w dążeniach do pokoju, nie uznawali roszczeń żadnej ze stron, czekając na porozumienie, które na drodze trudnego kompromisu pogodziłoby wszystkie konkurencyjne żądania".
"Jednak w poniedziałek prezydent Trump dał ambasadę w prezencie, bez ustępstw ze strony izraelskiego rządu czy (premiera) Benjamina Netanjahu ani stawiania (mu) warunków, co jest ciosem dla Palestyńczyków" - pisze we wtorek "NYT". Redakcja dziennika zauważa, że zamiast pokoju i bezpieczeństwa, świat oglądał "izraelskich żołnierzy strzelających i zabijających dziesiątki palestyńskich demonstrantów".
"NYT" przypomina, że Trump "wielokrotnie obiecywał wielki plan pokojowy, jednak go nie przedstawił", a teraz poprzez przeniesienie ambasady "wsparł maksymalistyczną strategię Izraela". "Od dekad USA szczyciły się rolą mediatora między Izraelem a Palestyńczykami. Kolejne administracje nalegały na formułę pokojową, w której obie strony negocjowałyby kluczowe kwestie (...). A deklaracja Trumpa o uznaniu Jerozolimy jako stolicy Izraela i przeniesienie ambasady z Tel Awiwu zrujnowało 70 lat amerykańskiej neutralności" - ocenia redakcja dziennika.
"Izrael ma pełne prawo do obrony swoich granic, również ze Strefą Gazy. Ale władze (tego kraju) nie są przekonujące, gdy utrzymują, że Izrael można obronić jedynie żywą amunicją, a nie gazem łzawiącym, armatkami wodnymi czy innymi nieśmiercionośnymi środkami" - czytamy.
Jednocześnie "NYT" zauważa, że dowodzeni przez skorumpowanych i brutalnych mężczyzn Palestyńczycy wciąż ponoszą porażkę na drodze do pokoju. "Nawet teraz mieszkańcy Gazy szkodzą własnej sprawie, uciekając się do przemocy zamiast utrzymać pokojowe protesty" - czytamy.
Redakcja zauważa jednak, że "widoczny w poniedziałek kontrast między triumfem w Jerozolimie a cierpieniem Palestyńczyków w Gazie (...) nie mógł być bardziej wyraźny".
Natomiast "Washington Times" w swoim komentarzu pisze, że "palestyńskie władze, dla których życie członków własnego narodu jest tanie i łatwo zbywalne, awanturowały się w poniedziałek, jak tego oczekiwano". Jednak zdaniem dziennika rozmiar protestów i spodziewanej przemocy "na granicy (z Izraelem) rozczarował muzułmanów". "+Tylko+ 50 demonstrantów pozostawiło doczesne życie, by zdobyć swoje (...) dziewice w islamskim raju" - czytamy. Waszyngtoński dziennik ocenia, że "w kalkulacjach Palestyńczyków większa liczba zmarłych po własnej stronie robi większe wrażenie na reszcie świata".
"Amerykańska ambasada w Izraelu wreszcie jest w Jerozolimie, gdzie kolejni prezydenci USA obiecywali ją przenieść. Obietnice te zostały spełnione, ale przez Donalda Trumpa" - zaznacza "Washington Times". (PAP)
fot.ABIR SULTAN/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama