Prezydent Donald Trump definitywnie wycofuje się z programu DACA i chce, aby południowej granicy USA pilnowało wojsko. Naciska też na Kongres, aby wzmocnić “słabą” politykę imigracyjną. Czy to nowa linia polityki Białego Domu? Jeśli wierzyć tweetom prezydenta – jak najbardziej.
“No more DACA”
To nie były wesołe święta dla młodych imigrantów uczestniczących w programie Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA). Prezydentowi Donaldowi Trumpowi najwyraźniej puściły nerwy i w wielkanocny weekend zalał Twitter gniewnymi wpisami. Po życzeniach “Happy Easter” prezydent dał wyraz swojemu niezadowoleniu z powodu zbyt liberalnych przepisów uniemożliwiających szczelną kontrolę południowej granicy. W chwilę później “Dreamersi” marzący o pozostaniu w USA mogli przeczytać prezydencki wpis: NOW. NO MORE DACA DEAL!
Nie od dziś wiadomo, że prezydent uważa sytuację na meksykańskiej granicy za niemożliwą do zaakceptowania. W ciągu minionego weekendu musiał otrzymać kolejne informacje, które wywołały tak stanowczą reakcję. Prawdopodobnie były to doniesienia kanału telewizyjnego Fox & Friends o podróżującej przez meksykańskie stany Chiapas i Oaxaca grupie około 1500 imigrantów z krajów Ameryki Środkowej, która zamierza dotrzeć do USA. Organizatorem wyprawy (karawany – według używanej przez prezydenta terminologii) ma być amerykańska organizacja Pueblo Sin Frontieras (People Without Borders), a lokalne i federalne władze Meksyku mają pomagać imigrantom, podstawiając im autobusy. Większość tych imigrantów nie ukrywa, iż chce wystąpić w USA o azyl i korzystając z tego, że amerykańskie sądy imigracyjne zwykle wypuszczają potencjalnych azylantów, zamieszkać gdzieś w Stanach.
Groźby i wojsko
Prezydent Trump stwierdził więc, że Meksyk nie robi nic, aby powstrzymać napływ imigrantów. Groził też swojemu południowemu sąsiadowi unieważnieniem Północnoamerykańskiego Traktatu o Wolnym Handlu (NAFTA), jeśli ten nie zatrzyma “karawany” imigrantów podróżujących przez Meksyk głównie z Hondurasu, Salwadoru i Gwatemali w stronę granicy USA.
Prezydent chce wysłać oddziały Gwardii Narodowej na meksykańską granicę. „Będziemy korzystać z metod wojskowych, przynajmniej dopóki nie zapewnimy odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa” – oświadczył Trump.
Prezydent nie bez powodu używa ostrej retoryki, mówiąc o przegrywanej wojnie z nielegalną imigracją. Granica z Meksykiem wyraźnie się uszczelniła tylko na bardzo krótko – między styczniem a kwietniem 2017 roku. Liczba zatrzymań spadła wówczas z 42,2 tys. do 15,7 tys. Od tego czasu wskaźniki zatrzymań znowu zaczęły rosnąć i są w tej chwili wyższe niż za prezydentury Baracka Obamy. Okazało się, że zapowiedź dokręcenia imigracyjnej śruby, która od początku towarzyszyła prezydenturze Donalda Trumpa, tylko przez krótki czas zniechęcała potencjalnych chętnych do podejmowania prób przedostania się na terytorium USA.
Nieprawdziwe oskarżenia
Dalszy los Dreamersów, czyli osób, które wwieziono do USA jako małe dzieci i które cieszą się obecnie z ochrony przez deportacją, dzięki zapoczątkowanemu w 2012 roku programowi DACA znów stał się zakładnikiem szerszej sytuacji na granicach USA. Bez wątpienia prezydent nie mówił prawdy, gdy w jednym z gniewnych wpisów stwierdził: “te wielkie fale ludzi próbują wykorzystać DACA”. Z programu mogą przecież skorzystać tylko te osoby, które przebywają nieprzerwanie na terytorium USA od 15 czerwca 2007 roku i co więcej muszą spełniać szereg dodatkowych kryteriów. Nawet po przychylnych dla imigrantów orzeczeniach sądów ws. prezydenckich decyzji o zakończeniu DACA, administracja nie przyjmuje już wniosków od nowych wnioskodawców ubiegających się o udział w programie. Możliwe jest jedynie przedłużenie ochrony przed deportacją dla osób, które wcześniej z takiego parasola korzystały. Więc nadużywanie DACA przez nielegalnych imigrantów jest prawnie niemożliwe, co wypomniały prezydentowi media i to nie tylko liberalne.
Enigmatyczna ustawa
Być może ostre słowa w sprawie DACA są jedynie elementem prezydenckiego nacisku na kongresową większość w sprawie przeznaczenia większych środków na budowę muru granicznego. Prezydent wysuwa także inne postulaty, dotyczące m. in. usprawnienia procesu rozpatrywania wniosków deportacyjnych (zaległości sięgały w marcu prawie 700 tys. spraw). Stąd instrukcja Departamentu Sprawiedliwości, aby każdy sędzia imigracyjny rozpatrywał minimum 700 spraw rocznie i to tak skutecznie, aby odsetek apelacji nie przekraczał 15 proc. Co więcej, 85 proc. spraw deportacyjnych dotyczących imigrantów przetrzymywanych w ośrodkach i więzieniach zamykano w ciągu trzech dni. Przepisy te mają wejść w życie od 1 października przy protestach związków reprezentujących środowiska sędziowskie.
Przedstawiciele administracji zapowiadają wniesienie do Kongresu kolejnego projektu ustawy – tym razem mającego na celu przyśpieszenie procesów deportacyjnych. To jednak kolejny plan-enigma. Trzeba pamiętać, że w kontrolowanym przez republikanów Kongresie nie udało się przegłosować żadnej ustawy imigracyjnej. I to pomimo wielomiesięcznych wysiłków. Tylko w lutym w Senacie przepadło kilka projektów, w tym jeden, który spełniał lwią część żądań stawianych przez Biały Dom. Bez wątpienia demokraci, którzy mimo że są mniejszością, mogą blokować prace legislacyjne w Senacie, nie zgodzą się na żadną ustawę, która nie uwzględniałaby Dreamersów. 800 tysięcy uczestników programu pozostanie więc nadal zakładnikami wojny toczącej się nie tylko między republikanami i demokratami, ale także między Białym Domem Donalda Trumpa i republikańską większością na Kapitolu.
Jolanta Telega
[email protected]
fot.SHAWN THEW/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama