Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 15:38
Reklama KD Market

Dreamersi – między nadzieją, a egzekucją

Czego nie dał Kongres ani Biały Dom, dała trzecia władza – Sąd Najwyższy. Chodzi o nadzieję. Nadzieję dla Dreamersów, czyli ludzi, którzy od lat marzą o prawnej imigracyjnej stabilizacji.

W poniedziałek sędzia sądu federalnego w Kalifornii orzekł, że rząd nie może wycofać pozwoleń na pracę oraz innych przywilejów związanych z uczestnictwem w programie Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA), bez wcześniejszego uprzedzenia i szansy wejścia na drogę sądową.
To już trzecie orzeczenie sądu federalnego niższej instancji skierowane przeciwko decyzjom administracji Donalda Trumpa dotyczącym DACA. Przypomnijmy, że najpierw w grudniu 2017 roku sędzia William Alsup z San Francisco orzekł, iż arbitralne zakończenie programu może naruszać Administrative Procedure Act. Na początku lutego do podobnego wniosku doszedł także sędzia z Nowego Jorku.

Prawo do obrony

Tym razem jednak rząd nie orzekał w sprawie wrześniowej zapowiedzi prezydenta o zakończeniu programu z dniem 5 marca. Kalifornijski sędzia Philip Gutierrez orzekał tym razem w sprawie decyzji rządu dotyczących odbierania przywilejów każdego z uczestników DACA. W pozwie wniesionym przez Amerykańską Unię Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union – ACLU) rząd obwiniany był o to, że wycofał parasol ochronny osobom, które nie popełniły żadnego poważniejszego przestępstwa, bez dania im szans na obronę. Sędzia Gutierrez nie przychylił się do argumentów rządowych adwokatów, twierdzących, że uczestnicy DACA nadużyli przywilejów przyznanych im na mocy administracyjnego rozporządzenia. Według sądu Departament Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) musi przywrócić parasol ochronny osobom, którym odebrano prawo do przywilejów związanych z DACA „bez wcześniejszego uprzedzenia, zadowalającego wyjaśniania i jakiejkolwiek szansy na reakcję“. Według oficjalnych danych DHS dotyczy to co najmniej 2139 osób.
Przypomnijmy, że program ten, zapoczątkowany za czasów prezydenta Baracka Obamy, zapewniał ochronę przed deportacją kilkuset tysiącom młodych nielegalnych imigrantów, którzy dostali się do USA jako osoby nieletnie. Warunkiem uczestnictwa w DACA było spełnienie dodatkowych kryteriów, między innymi sprawdzenie niekaralności, czy wniesienie opłat.
Administracja musi na razie respektować orzeczenia sądów niższej instancji, bo także w miniony poniedziałek Sąd Najwyższy zdecydował, że nie zajmie się sprawą DACA. A to Biały Dom utrzymywał, że program wprowadzony przez poprzednika Donalda Trumpa jest niezgodny z Konstytucją i oczekiwał sądowego potwierdzenia tego faktu. Jednym z powodów odmowy był fakt, że administracja zwracając się do Sądu Najwyższego pominęła szczebel sądów apelacyjnych. Takie “prawnicze skróty” nie mogły się spodobać. Najwyższa instancja sądownicza wyraźnie dała do zrozumienia, że nie zacznie rozpatrywać sprawy jeśli nie zostanie wykorzystana pełna ścieżka sądowa.

Co z tego wynika?

W obecnej sytuacji prawnej imigranci kwalifikujący się do przedłużenia DACA będą mogli nadal składać wnioski i starać się o ochronę przed deportacją, nawet po upływie wyznaczonej przez administrację na 5 marca br. daty zakończenia programu. Rząd jednak nie ma obowiązku przyjmowania podań od osób starających się o udział w DACA po raz pierwszy. Tak będzie przynajmniej do czasu wiążącego orzeczenia sądu wyższej instancji, albo… decyzji Kongresu.
Po decyzji Sądu Najwyższego wszystkie oczy zwróciły się bowiem na Kapitol. Sądowe boje i zwycięstwa nie zmieniają bowiem faktu, że uczestnicy programu DACA pozostają w stanie prawnego zawieszenia – wciąż są bez legalnego statusu, a udzielona im ochrona prawna ma charakter tymczasowy.
W lutym załamały się w Kongresie rozmowy na temat kompromisu, który dotyczyłby także Dreamersów. Cztery projekty ustaw reformujących system imigracyjny nie przeszły przez izbę wyższą Kongresu. Demokraci w dalszym ciągu domagają się wprowadzenia rozwiązań, które w pełni włączą uczestników DACA w życie amerykańskiego społeczeństwa. Republikanie nie ukrywają irytacji związanej z faktem, że to nie Kongres, a sądy podejmują w tej sprawie decyzję. W takim tonie wypowiedział się niedawno John Cornyn, drugi pod względem hierarchii przedstawiciel GOP w Senacie.
W Izbie Reprezentantów także rozpatrywane są projekty ustaw, ale tam też trudno o konkrety. Odnotujmy jednak, że to właśnie w tej izbie pojawił się pomysł przedłużenia DACA o rok, co dawałoby więcej czasu na poszukiwanie rozwiązań mających szansę na poparcie większości.

Nadzieja umrze w kampanii?

Z drugiej jednak strony zniknięcie daty 5 marca, wiszącej jak miecz Damoklesa nie tylko nad Dreamersami, ale także nad członkami Kongresu, nie jest dobrą wróżbą. Brak określonej daty oznacza, że spór przeniesie się na okres kampanii wyborczej przed listopadowymi wyborami do Kongresu. Niestety nie wróży to zawarcia kompromisu. Trudno więc w tej chwili wróżyć, że ostatnie sądowe orzeczenia stanowią dla Dreamersów rzeczywiste zwycięstwo, czy są jedynie odroczeniem egzekucji.
Biały Dom niestety nie zmienił zdania w sprawie DACA i określa program jako “w oczywisty sposób bezprawny” (słowa rzecznika Raja Shaha). Sugeruje też, że to władza sądownicza uzurpuje sobie uprawnienia, jakie przysługują rządowi. Z drugiej strony sam prezydent Trump od czasu do czasu wyraża się z sympatią o Dreamersach, co prowadzi do poważnej konfuzji.
Cała ta gra polegająca na wzajemnym obwinianiu się odpowiedzialnością za nieuregulowanie statusu Dreamersów toczy się od wielu lat. Tak jakby politycy zapomnieli, że od lat cieszą się oni (Dreamersi oczywiście, a nie politycy) sympatią większości opinii publicznej.

Jolanta Telega

[email protected]

Na zdjęciu: protest w obronie Dreamersów w Waszyngtonie fot.Tasos Katopodis/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama