Brytyjska premier Theresa May zapowiedziała w piątek gotowość wypracowania ambitnego porozumienia handlowego z Unią Europejską, które zastąpi członkostwo we Wspólnocie, ale jednocześnie powtórzyła wolę opuszczenia obecnych struktur unii celnej i wspólnego rynku UE.
"Chcę doprowadzić do powstania jak najszerszego i jak najgłębszego partnerstwa, które obejmuje więcej sektorów (gospodarki) i zakłada bliższą współpracę niż jakiekolwiek porozumienie o wolnym handlu, które obecnie istnieje na świecie. (...) Wierzę, że to jest możliwe, bo jest zarówno w naszym interesie, jak i w interesie Unii" - powiedziała May.
Premier nakreśliła jednocześnie pięć warunków, które muszą być spełnione, aby rząd w Londynie uznał propozycję nowej umowy regulującej relacje z UE za satysfakcjonującą. Wśród nich znalazły się m.in.: uszanowanie ducha decyzji podjętej w referendum z 2016 roku o "odzyskaniu kontroli nad naszymi granicami, prawami i pieniędzmi", a także zapewnienie, że umowa będzie trwała, zabezpieczy miejsca pracy i współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa, będzie spójna z brytyjską wizją przyszłości kraju po Brexicie oraz nie osłabi jedności brytyjskiej unii Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.
Przemawiając w Mansion House w Londynie, May stanowczo wykluczyła jednak wykorzystanie któregoś z obecnie istniejących modeli współpracy, np. z Norwegią czy Kanadą. Jej zdaniem nie spełniają one wymogów Wielkiej Brytanii, wśród których jest zniesienie swobody przepływu osób w ramach UE i zerwanie z jurysdykcją Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE).
Nowy model miałby opierać się np. na systemie wspólnych kontroli regulacyjnych i wzajemnego uznawania jakości produktów, ale także na bardziej złożonym systemie celnym. Ten byłby tożsamy z unijnym w zakresie dotyczącym produktów skierowanych na rynek UE, ale zakładałby oddzielne stawki w przypadku importu na wyłączne potrzeby Wielkiej Brytanii.
Brytyjska szefowa rządu przyznała w przemówieniu, że nadszedł czas, aby "zmierzyć się z pewnymi twardymi faktami", tłumacząc, że po wyjściu ze wspólnego rynku UE "życie będzie nieco trudniejsze".
"W pewnym stopniu wzajemny dostęp do naszych rynków będzie bardziej ograniczony niż obecnie" - zaznaczyła, wskazując jednak, że także po unijnej stronie istnieją pewne błędne wyobrażenia na temat ustępstw, na które Wielka Brytania jest gotowa pójść w celu wypracowania nowego porozumienia.
Odnosząc się do politycznie kontrowersyjnej kwestii przyszłej roli TSUE, premier zaznaczyła, że nowa relacja "będzie wymagała mechanizmu arbitrażu, który jest całkowicie niezależny" od obu stron porozumienia. Przyznała jednak, że Trybunał utrzyma pewną rolę w sektorach, w których Wielka Brytania zdecyduje się na utrzymanie wspólnych z UE zasad lub instytucji.
Szefowa rządu zapowiedziała również, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE władze w Londynie mogą zdecydować się na "brytyjskie prawo, które niekoniecznie będzie identyczne z unijnym - ale będzie służyło temu samemu celowi", otwierając drogę do rozbieżności regulacyjnej ze Wspólnotą.
Jak zaznaczyła, zgodnie ze strategią jej rządu ostateczny głos w każdej sprawie będzie należał do brytyjskiego parlamentu, który w niektórych sytuacjach może jednak zdecydować się nawet na bezpośrednie skorzystanie z unijnego prawodawstwa, m.in. w kwestiach dotyczących pomocy publicznej i ochrony konkurencji.
Jednocześnie May wskazała, że Wielka Brytania będzie chciała uzyskać członkostwo stowarzyszone w niektórych agencjach UE, zajmujących się m.in. lekarstwami, ruchem lotniczym i branżą chemiczną, w celu ograniczenia liczby niezbędnych zgód i pozwoleń pozwalających na działalność na wzajemnych rynkach.
Szefowa rządu wykluczyła ryzyko obniżania standardów środowiskowych w Wielkiej Brytanii w celu uzyskania przewagi konkurencyjnej nad gospodarkami państw członkowskich UE, ale zapowiedziała m.in. rezygnację z udziału w krytykowanej przez brytyjskich eurosceptyków wspólnej polityce rybołówstwa.
May podkreśliła także, że liczy na to, że według jej planów model przyszłej współpracy obejmie nie tylko wymianę handlową, ale także możliwość oferowania usług finansowych na terenie Wielkiej Brytanii i państw członkowskich UE. Ale jednocześnie zaznaczyła, że kraj opuści cyfrowy wspólny rynek i będzie chciał skorzystać z wynikającej z tego "elastyczności" potrzebnej podczas dynamicznego rozwoju innowacyjnych branży.
Pomimo oczekiwań komentatorów premier nie przedstawiła szczegółowego rozwiązania dotyczącego statusu Irlandii Północnej w przyszłych stosunkach z Unią Europejską. Jednym z głównych wyzwań na obecnym etapie rozmów jest wypracowanie rozwiązania, które pozwoli na uniknięcie powrotu tzw. twardej granicy z pozostającą w UE Irlandią przy jednoczesnym zachowaniu integralności rynku całej Wielkiej Brytanii.
Poruszając ten temat w Mansion House, May wykluczyła udzielenie zgody na nadanie Irlandii Północnej specjalnego statusu w przyszłym porozumieniu handlowym z UE, określając tę propozycję jako "nieakceptowalną".
Podkreśliła, że jako szefowa brytyjskiego rządu nie zrobi nic, co "dopuściłoby do tego, aby nasze wyjście (z UE) cofnęło historyczny postęp dokonany w Irlandii Północnej lub (...) zaszkodziło integralności naszej cennej unii" pomiędzy Anglią, Walią, Szkocją i Irlandią Północną.
"To my zdecydowaliśmy się na wyjście i ponosimy odpowiedzialność za wypracowanie rozwiązania tej kwestii, ale nie możemy zrobić tego sami i musimy pracować nad tym wspólnie" - dodała.
W opublikowanej w środę wersji roboczej umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zaproponowano, by Irlandia Północna stworzyła "wspólny obszar regulacyjny" z UE, co pozwoliłoby na wymianę handlową z będącą członkiem Wspólnoty Irlandią bez konieczności wprowadzenia kontroli granicznej. Mogłoby to jednak doprowadzić do powstania znaczących różnic regulacyjnych z pozostającą poza blokiem resztą Wielkiej Brytanii, tym samym wpływając na wymianę handlową przez Morze Irlandzkie.
Szefowa rządu oceniła, że trwające od marca ubiegłego roku negocjacje zbliżają się do "kluczowego momentu", i przyznała, że "nie da się uciec od złożoności wyzwania przed nami". Jak jednak ostrzegła, "obie strony muszą zdać sobie sprawę z tego, że przechodzimy przez proces negocjacji i żadna nie uzyska dokładnie tego, na co liczy".
"Jestem jednak przekonana, że możemy osiągnąć porozumienie" - zaznaczyła, dodając, że jej głównym przekazem dla UE jest: "weźmy się do roboty".
Zapytana, czy możliwa jest jeszcze zmiana decyzji o wyjściu ze Wspólnoty, May zaprzeczyła. "Brytyjczycy zagłosowali za Brexitem i myślę, że jest obowiązkiem polityków, aby zrealizować decyzję, o której podjęcie się wcześniej do nich zwróciliśmy" - powiedziała, odwołując się do referendum z czerwca 2016 roku.
Piątkowe przemówienie May w Mansion House w Londynie jest trzecim w serii przemówień programowych o negocjacjach w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej po wygłoszonych w Lancaster House w styczniu 2017 roku i Florencji jesienią ubiegłego roku.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
Na zdjęciu: Theresa May
fot.CHRIS J. RATCLIFFE/POOL/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama