Decyzja prezydenta Trumpa o upublicznieniu poufnego memorandum republikańskich członków komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów zaogniła spór wokół Russiagate, ale dymisja z-cy prokuratora generalnego Roda Rosensteina raczej nie wchodzi w grę - pisze Reuters.
Agencja powołuje się na opinię wyrażoną w wypowiedzi dla niej wysokiego urzędnika Białego Domu. "Nie było i nie ma żadnych dyskusji czy tego rodzaju planów" - miał on powiedzieć.
Agencja zaznacza w komentarzu, że ostateczna decyzja o upublicznieniu memorandum została podjęta przez prezydenta USA Donalda Trumpa, który tym samym odpowiada "za eskalację kampanii przeciwko służbom śledczym i wymiarowi sprawiedliwości w związku z prowadzonym przez nie dochodzeniem w sprawie ewentualnych kontaktów członków jego sztabu wyborczego z przedstawicielami Kremla".
Ujawnieniu memorandum, które dotyczy rzekomo złego nastawienia FBI i resortu sprawiedliwości do prezydenta Donalda Trumpa sprzeciwiało się Federalne Biuro Śledcze (FBI) i amerykańskie służby specjalne. Ignorując ich opinię na ten temat, Trump - pisze Reuters - "dodatkowo pogłębił przepaść, jak dzieli go od wysoko postawionych urzędników służb specjalnych i wymiaru sprawiedliwości".
Ujawniony dokument nazywany "memorandum Nunesa" od nazwiska republikańskiego przewodniczącego komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów Devine'a Nunesa został przygotowany dla członków komisji i dotyczył postępowania FBI we wstępnym etapie dochodzenia w sprawie powiązań sztabu wyborczego Donalda Trumpa z władzami rosyjskimi. Dochodzenie w tej sprawie jest obecnie prowadzone przez specjalnego prokuratura Roberta Muellera.
FBI w oficjalnym oświadczeniu wydanym w środę ostrzegło przed ujawnieniem czterostronicowej notatki służbowej przygotowanej przez republikański personel komisji na podstawie wyrywkowo dobranych informacjach tajnych i poufnych.
Nowy dyrektor biura - Christopher Wray, wybrany na to stanowisko przez samego Trumpa, uważał, że upublicznienie dokumentu może ujawnić metody śledcze Federalnego Biura Śledczego i utrudni dochodzenie prowadzone przez Muellera.
Opublikowania memorandum Izby Reprezentantów domagali się Republikanie, których twierdzili, że pozwoli to na pokazanie, że dochodzenie prowadzone przez FBI na czele z Andrew McCabe'm - ówczesnym wicedyrektorem amerykańskiego kontrwywiadu i policji federalnej – w sprawie podejrzeń o powiązania sztabu wyborczego Donalda Trumpa z Kremlem, było od początku jednostronne i nacechowane uprzedzeniami.
Przygotowane przez Republikanów memorandum zarzuca FBI niewłaściwe postępowanie już we wstępnej fazie dochodzenia w sprawie ingerencji Rosji w wybory prezydenckie. Wskazano w nim m.in., że FBI nadmiernie polegało na finansowanych przez Demokratów badaniach, chcąc uzyskać sądową zgodę na monitorowanie komunikacji jednego z członków sztabu wyborczego Trumpa, Cartera Page'a. FBI przypuszczało, że Page mógł być rosyjskim agentem.
Prezydent Trump w piątek podczas krótkiej wymiany z dziennikarzami wyraził opinię, że negatywne nastawienie prowadzących śledztwo wobec jego sztabu wyborczego jest "hańbą" a osoby stosujące takie metody "powinny się wstydzić"
Amerykańscy komentatorzy odczytali tę uwagę prezydenta jako zapowiedź możliwości odwołania wiceministra sprawiedliwości i z-cy prokuratora generalnego Roda Rosensteina.
To właśnie Rosenstein powołał Roberta Muellera na stanowisko specjalnego prokuratora zajmującego się śledztwem ws. zarzutów o kontakty sztabu wyborczego Trumpa z władzami rosyjskimi i podejmowane przez Kreml próby wypłynięcia na przebieg oraz wyniki wyborów prezydenckich w 2016 r.
Ataki samego prezydenta na FBI nasiliły się w grudniu, gdy śledztwo w sprawie Russiagate nabrało impetu; Trump napisał wtedy na Twitterze, że reputacja FBI "legła w gruzach", jest obecnie "najgorsza w historii", ale on "przywróci jej wielkość".(PAP)
fot.ANDREW HARRER/POOL/EPA-EFE/REX/Shutterstock
Reklama