Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 6 października 2024 04:23
Reklama KD Market

Polish-American Mix

Polish-American Mix
fot.Grzegorz Dziedzic
WPNA 103.1 FM gra dopiero od września zeszłego roku, ale błyskawicznie zdobyło serca słuchaczy. Postanowiłem spędzić w radiu jeden dzień, by na własne oczy i uszy przekonać się, na czym polega fenomen formatu Polish-American Mix.

Jest przed szóstą rano, za oknami jeszcze ciemno. Wchodzę do radiowej redakcji znajdującej się na parterze budynku Związku Narodowego Polskiego. W nowoczesnym studiu, wyłożonym tłumiącą gąbką akustyczną, wśród mikrofonów, pokręteł i elektronicznych urządzeń, o których przeznaczeniu nie mam pojęcia wita mnie poranny tandem. Magda Marczewska pije czarną jak smoła kawę z kolorowego kubka, Mateusz Pankiewicz siada za konsoletą. Jeszcze nie zaczęli, a słuchacze już piszą SMS-y. „Witajcie Magdusiu i Mateuszku” – pisze Wojtek. Wybija szósta, rozpoczyna się poranny show. Magda i Mateusz na dzień dobry wyją do księżyca, bo jutro ma być pełnia i zaćmienie. Pierwsza piosenka – „It's gonna be a good day”. Dobry pulsujący rytm, nóżka chodzi sama. „Dajecie takiego pałera, że się chce wyjść z trucka i tańczyć” – pisze Mirek, od rana gdzieś w trasie. „Pierwszy i drugi budzik – nic, ale włączyłam radio i już wstaję” – SMS-owo wita się Wiesia.

Magda Marczewska i i Mateusz Pankiewicz


Poranny program, a przede wszystkim jego pierwsza godzina jest na rozkręcenie, musi być megaenergetyczna. Rytmiczna muzyka, krótkie wejścia, cięte riposty i dużo śmiechu. To wtedy zdarzają się najbardziej spektakularne wygłupy i najbardziej epickie wybuchy śmiechu. Dołączają dalsi słuchacze, SMS-y przychodzą jeden za drugim.
– Muzyka musi być energetyczna, bo naszym zadaniem jest obudzić ludzi i towarzyszyć im w drodze do pracy. Ma być wesoło i pozytywnie. Podajemy najważniejsze informacje, poruszamy tematy lifestylowe, w każdą dyskusję włączamy słuchaczy. Przede wszystkim jesteśmy radiem, którego mogą słuchać całe rodziny. Nie pozwalamy sobie na sprośne żarty i seksualne konteksty. To w radiu jest niesmaczne. Nie mówimy o polityce. A przede wszystkim jesteśmy sobą, dobrze się bawimy i jest między nami antenowa chemia, co słychać – mówi Magda.
To świetnie dobrana antenowa para. Magda urodziła się, wychowała i radiowe szlify zdobywała w Polsce, Mateusza rodzice przywieźli do USA, kiedy miał pięć lat. Ona z generacji X, on – milenials. Ale kliknęli od pierwszego wspólnego nałożenia słuchawek. – To tylko świadczy o tym, że przepis na Polish-American Mix był genialny. Z jednej strony ścierają się kontrasty, z drugiej znakomicie się uzupełniamy. Ludzie w wieku Mateusza myślą inaczej niż przedstawiciele mojego pokolenia. Razem ogarniamy szersze spektrum – wiedzy i spojrzenia na świat, kulturę – mówi Marczewska.
– Rozumiemy się w lot. Magda przynosi do studia coś zupełnie innego niż ja. Ludzi zauważają te różnice, a my się na nich często opieramy. Wynikają z nich też przezabawne sytuacje. Na przykład wczoraj Magda mówiła o grysiku, a ja nie miałem pojęcia co to znaczy. Taka niby bzdura, ale jak ktoś nie wie, co to znaczy „grysik”, to sytuacja automatycznie robi się komiczna – dodaje Mateusz Pankiewicz. Nie minie pięć minut, a zapowiadając zaćmienie powie o Księżycu „krwawisty”, na co Magda o mało nie wpadnie ze śmiechu pod pulpit.

Mateusz pracował wcześniej przez trzy lata w amerykańskiej radiostacji, w każdą niedzielę prowadził godzinny program. Pomysł pracy w radiu podsunęła mu mama. W college'u nie miał pomysłu, co chciałby w życiu robić. Pomogła mama, która powiedziała – „i tak bez przerwy mówisz, to może nadasz się do radia”. Poszedł do szkoły dla radiowców.

– Kto w moim wieku ma w Chicago poranny program na FM? Nikt. Dlatego dla mnie to wielka sprawa i ogromna szansa – mówi Mateusz. Słuchacze na początku krytykowali jego polszczyznę, ale ostatnio coraz częściej chwalą. I piszą, że uwielbiają jego znak rozpoznawczy – angielski akcent zwany Brooklyn Białystok Best, w skrócie BBB.

Ania pisze: „Najlepsze polskie radio, na które czekałam ponad 20 lat. Poranny program Mateusza i Magdy jest THE BEST!”. „I just discovered this chanel. Love it! Great job!” – po angielsku SMS-uje Angela.

Pasja musi być

– Na naszej antenie nie usłyszycie od prowadzących, że jesteśmy „najlepsi, najwięksi, najsprawniejsi”. Jesteśmy inni i staramy się robić najlepiej to, co potrafimy. Jeśli dla kogoś jesteśmy najlepsi, to ja się bardzo cieszę – mówi Jacek Niemczyk, dyrektor WPNA 103.1 FM.

– Na początku, czyli pięć miesięcy temu, zespół liczył cztery osoby, z czego półtora osoby, czyli ja i po trosze Magda Marczewska wierzyliśmy, że pomysł na Polish-American Mix to pomysł dobry. Reszta zespołu i wszyscy wokół, nie mówiąc o ludziach z branży mówili, że pomysł jest nie tyle głupi, co samobójczy – dodaje Jacek Niemczyk.

Format jednak bardzo spodobał się prezesowi Związku Narodowego Polskiego Frankowi Spuli i radzie dyrektorów. Dzięki ich pomocy projekt wystartował, a Jacek Niemczyk postanowił postawić na młodych ludzi mówiących w dwóch językach. – Przy całym szacunku dla moich kolegów z innych rozgłośni, ale wiem po sobie – sam jestem już za stary na to, żeby w radiu eksperymentować i wyznaczać trendy. W radiu potrzebna jest energia i pasja. Bez tego nie da się dotrzeć do słuchacza, szczególnie młodego. Mówi się, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni program. W radiu liczy się świeżość i entuzjazm. Na to stawiamy i ci ludzie, którzy prowadzą audycje w naszym radiu, tę pasję mają.

Grzegorz Bartusiak i Martyna Klusak


Nie wymądrzamy się

Prowadzący popołudniowy program – Martyna i Grzegorz nakładają słuchawki, on – doświadczony realizator za konsoletą, ona w notatkach pozostawionych przez poranny zespół zaznacza, który temat pociągnąć dalej, a który odpuścić.
– Dobra, mamy jeszcze minutę, z czym wchodzimy? Poczytamy SMS-y od słuchaczy czy powiemy o śniegu zawiezionym do akwarium Shedda? Trzydzieści sekund... – uprzedza Grzesiek.
– Jedziemy z SMS-ami – decyduje Martyna. Wchodzą. Renata przesyła buziaki dla Grześka, a Rafał dla Martyny. I życzenia z okazji imienin.

Martyna Klusak przyjechała do Stanów na stałe zaledwie cztery miesiące temu, jest nowa w Chicago i nowa w radiu, prawdziwy naturszczyk, absolutnie nieskalana rutyną. Ma świetny, ustawiony latami śpiewania głos i ogromny potencjał. Doświadczenia za mikrofonem nabiera na bieżąco, ale radio jest obecne w jej życiu od kiedy pamięta – od dziecka obserwowała przy pracy swojego ojca – redaktora naczelnego Radia Bieszczady. – Zawsze imponowało mi, że włączam radio i słyszę głos mojego taty. Teraz tato jest moim fanem numer jeden. Audycji słucha codziennie pomimo różnicy czasu, bo przecież kiedy kończymy popołudniówkę to w Polsce jest godzina pierwsza w nocy.

Grzesiek Bartusiak urodził się w Chicago, ale w domu mówiło się po polsku. Zawsze słyszał od znajomych, że ma radiowy głos. Po college'u poszedł do szkoły dla prezenterów i producentów radiowych.

Popołudniowy program razem prowadzą dopiero od czterech tygodni. Idą na żywioł, niczego nie reżyserują. – Grzesiek lepiej mówi po angielsku, a ja po polsku. Zdarza się, że na antenie nie rozumiemy do końca, o czym mówi partner. Grzesiek czasem wysiada przy moich słowotokach. A ja nie rozumiem czasem jego powiedzonek i sformułowań. Ale na tym polega urok tego programu – mówi mi Martyna.

Pytam młodych radiowców o ich receptę na dobry program: – Każdy ma po dziurki w nosie przemądrzałych radiowców, ludzie mają dosyć światopoglądowych przepychanek. Myślę, że słuchacze lubią nas, bo jesteśmy sobą. Nie jesteśmy żadnymi celebrytami, gwiazdami radia. Jesteśmy tacy jak oni, nie staramy się być „mądrzejsi od radia”. Nie stwarzamy dystansu, przeciwnie – ludzie mają poczucie, że to ich radio, że mają wpływ na przebieg programu – tłumaczy Martyna.

– Jak się już zupełnie zaplączę mówiąc po polsku, to przechodzę na angielski. Ale najważniejsze, że potrafimy się z siebie pośmiać. Naszą siłą, oprócz dwóch języków i dwóch kultur, jest muzyka. Gramy rytmicznie, ale niebanalnie. Takiej muzyki, jak w WPNA 103.1 FM, nie znajdziesz na żadnej stacji w Chicago. I nie zdarzyło się jeszcze, żeby ta sama piosenka zagrała dwa razy podczas audycji – dodaje Grzesiek, po czym zerka na Facebookowy profil stacji i wybucha śmiechem: – O, moja ciotka właśnie zalajkowała nasz profil. Kto jej pokazał, jak się używa Facebooka? Super, dzięki ciociu!

Polak potrafi

Radia WPNA 103.1 FM słuchają i licealiści, i emeryci. Czasy się zmieniają, a z nimi zmienia się słuchacz. Nie zmienia się jedno – ludzie potrzebują radiowych osobowości. W WPNA 103.1 FM każdy prowadzący jest inny – Magda to żywioł, błyskotliwość i naturalność, Mateusz to wygadany wesołek, taki dobry chłopak z sąsiedztwa. Martyna brzmi przy nich czasem trochę wyniośle – wychodzi z niej czasem dama, czasami nauczycielka, a przede wszystkim rasowa Polka. Grzesiek to siła spokoju, trochę introwertyk, ale z pazurem i ciętą ripostą, kiedy trzeba. Zespół swoim doświadczeniem uzupełnia Jacek Zieliński, dziennikarz, który wie, że wiadomości sportowe są ponadkulturowe, a „dwa do zera” zrozumie każdy, nawet bez znajomości języka.

Szef stacji podkreśla, że to co słychać przez głośniki, to gotowy produkt, za którym stoi człowiek instytucja – inżynier dźwięku i producent Adam Serafin. – Nowoczesna technologia i zdolności produkcyjne to fundament stacji. Jak to z fundamentami bywa, żadna budowla nie ustoi bez nich. Z radiem jest tak samo – nawet gdyby wszyscy prowadzący nagle nie przyszli do pracy, dzięki Adamowi radio nie przestanie grać!

Pytam Jacka Niemczyka, na czym polega fenomen Polish American Mix: – W Polsce nikt takiego radia jak nasze nie zrobi, w Stanach i w Chicago też raczej nie, choć pewnie niektórzy będą próbować. Nie dzielimy polityką, nie silimy się na kontrowersje. Jesteśmy po prostu tacy, jak współczesna Polonia. Bardzo się cieszę, że słucha nas coraz więcej osób. Chcę, żeby każdy w Chicago wiedział, co to jest Polish-American Mix. I żeby wiedział, że Polak potrafi.

Od mojego wejścia do radiowego studia minęło dwanaście godzin. Marcin Kania rozpoczyna właśnie swój wieczorny program. Przekazuje pozdrowienia i spełnia muzyczne życzenia słuchaczy. Studyjny iPhone wibruje, w ciągu pięciu minut przyszło kilkadziesiąt SMS-ów. Jarek pisze: „nareszcie ktoś rozbił radiową nudę w Chicago”.

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Dziedzic

[email protected]

1 2

1 2

2

2


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama