Bez praktycznie jakiejkolwiek rzeczowej dyskusji i bez udziału demokratów w Kongresie partia rządząca przyjęła ustawę podatkową, która zmienia wiele rzeczy, a przede wszystkim zasobność portfeli bogatych Amerykanów. Jestem pewien, że żaden z prawodawców nie przeczytał przed głosowaniem całej ustawy, bo to dokument długi i nudny. Spierać się można o wiele szczegółów finansowych tego aktu prawnego, ale jedno jest pewne – spowoduje on wzrost deficytu budżetowego Ameryki o 1,5 bln dolarów. Fakt ten ma ogromne znaczenie, i to bynajmniej nie tylko dlatego, że życie na kredyt prędzej czy później kończy się fatalnie.
Ów przyrost deficytu jest dość kuriozalnym koniem trojańskim ustawy, o czym na razie nikt jeszcze nie dyskutuje, ale gdy już wyschnie atrament z pióra Donalda Trumpa, który złożenie podpisu pod ustawą uważa za sukces większy od wynalezienia koła, nagle pojawiają się niezbyt przyjemne konsekwencje tej decyzji. Wynika to z faktu, że od roku 2010 w Kongresie obwiązuje zasada zwana „pay-as-you-go”, zgodnie z którą biuro ds. zarządzania i budżetu (Office of Budget and Management) musi zarządzać automatyczne cięcia wydatków, jeśli jakaś ustawa zwiększa deficyt budżetowy. Biuro to już oszacowało, że dziura powstała w wyniku uchwalenia nowej ustawy podatkowej wymagać będzie cięć rzędu 135 miliardów dolarów w ciągu następnych dziesięciu lat.
Należy podkreślić, że w Kongresie nie będzie żadnych dyskusji na ten temat, ani też cięcia nie będą zatwierdzane przez jakiekolwiek głosowanie. Cały proces jest niemal automatyczny i w tym sensie nieubłagany. W związku z tym powstaje proste pytanie – jakie cięcia budżetowe nas czekają? Jak zwykle w tego rodzaju wypadkach na pierwszy ogień pójdą niektóre programy socjalne. Program Social Security jest na razie nietykalny, gdyż wszelkie zmiany byłyby zapewne zbyt niebezpieczne politycznie dla wszystkich. Jednak system ubezpieczeń Medicare może zostać pozbawiony 30 miliardów dolarów. Mniejsze, ale równie dotkliwe cięcia mogą dotyczyć takich rządowych programów pomocy jak Meals on Wheels, czy National Flood Insurance Program. Jak na ironię, niektóre cięcia mogą dotyczyć budżetów bliskich prezydenckiemu sercu, o ile takowe istnieją. Mniej federalnych dolarów dostaną między innymi agencja ICE oraz Straż Graniczna, czyli podpory obecnej polityki wyrzucania z Ameryki tysięcy ludzi.
Republikanie w Kongresie skonstruowali dwa różne, totalnie fikcyjne scenariusze, zgodnie z którymi opisane powyżej cięcia nigdy się nie wydarzą. Senator Mitch McConnell twierdzi, że zasady „pay-as-you-go” w przypadku ustawy podatkowej nie zostaną zastosowane, gdyż Kongres tymczasowo je zawiesi. Zapomina jednak dodać, że ich zawieszenie wymagałoby 60 głosów w Senacie, czyli musiałoby zyskać poparcie przynajmniej części demokratów, co w obecnych warunkach wydaje się praktycznie niemożliwe.
Drugi scenariusz jest jeszcze bardziej kosmiczny, gdyż zakłada, iż żadnych cięć nie będzie, dlatego że ustawa „sama za siebie zapłaci” przez dynamiczny wzrost gospodarki. W tym momencie dobrze by było może przypomnieć, że przed 30 laty Ronald Reagan też przeforsował ustawę podatkową, która również miała za siebie zapłacić. A gdy okazało się, że nie zapłaci, bo nie może, liczne podatki zostały ponownie zwiększone do poziomu sprzed ustawy. Innymi słowy, na tej karuzeli już kiedyś się kręciliśmy, a w głowach kręci się tak samo jak wtedy.
Andrzej Heyduk
Pochodzi z Wielkopolski, choć od dzieciństwa związany z Wrocławiem. W USA od 1983 roku. Z wykształcenia anglista (Uniwersytet Wrocławski), językoznawca (Lancaster University w Anglii) oraz filozof (University of Illinois). Dziennikarz i felietonista od 1972 roku – publikował m. in. w tygodniku “Wprost”, miesięczniku “Scena”, gazetach wrocławskich, periodyku “East European Journal”, mediach polonijnych, dzienniku “Fort Wayne Journal”. Autor słownika pt.: “Leksykon angielskiej terminologii komputerowej” (1991) oraz anglojęzycznej powieści pt.: “The Breslau Conspiracy” (2014).
fot.pixabay.com
Reklama