Prezydent USA Donald Trump napisał w niedzielę na Twitterze, że nie naciskał na szefa FBI Jamesa Comeya, by zablokował śledztwo ws. jego b. doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna. Dodał, że reputacja FBI jest obecnie "najgorsza w historii".
Trump napisał w wysłanym nad ranem tweecie: "Nigdy nie prosiłem Comeya, by przestał badać Flynna. To po prostu następny fake news, kryjący kolejne kłamstwo Comeya!".
Zainteresowanie byłym szefem FBI, którego Trump zwolnił na wiosnę, wróciło wraz z przyznaniem się Flynna do winy; w piątek zeznał on, że okłamał FBI w sprawie kontaktów w 2016 roku z ówczesnym ambasadorem Rosji w USA Siergiejem Kislakiem.
Byłego doradcę Trumpa, który był też bardzo zaangażowany w jego kampanię wyborczą, oskarżył prokurator specjalny Robert Mueller, badający sprawę ingerencji Rosji w wybory w USA oraz ewentualnej zmowy sztabu Trumpa z przedstawicielami Kremla.
Mueller prowadzi też dochodzenie w sprawie utrudniania działania wymiaru sprawiedliwości w związku z decyzją prezydenta o zwolnieniu Comeya. Trump miał naciskać na niego, by zakończył śledztwo w sprawie Flynna.
Prezydent napisał w niedzielę na Twitterze, że reputacja FBI po latach zarządzania nią przez Comeya "legła w gruzach", ale on "przywróci jej wielkość".
W sobotę - również na Twitterze - Trump napisał, że działania Flynna były "zgodne z prawem" i nie było "nic do ukrycia". Dodał też, że zwolnił go, ponieważ okłamał on FBI i wiceprezydenta Mike'a Pence'a. "To smutne, ponieważ jego działania w okresie przekazania (władzy) były legalne!" - dodał.
Ta nowa wersja zdarzeń - prezydent twierdził wcześniej, że Flynn musiał odejść, ponieważ nie powiedział prawdy Pence'owi - wywołała krytyczne komentarze, jak i falę spekulacji na temat tego, czy prezydent wiedział od dawna, że jego doradca skłamał podczas przesłuchania przez FBI.
Złożenie fałszywych zeznań FBI jest przestępstwem; tweet prezydenta na ten temat sprawił, że - jak pisze AP - część jego współpracowników zdystansowała się od tego komunikatu, a jeden z rozmówców agencji powiedział, że tweet został zredagowany przez prawnika Trumpa Johna Dowda.
Sam Dowd, osobisty prawnik prezydenta, w niedzielnym wywiadzie wziął na siebie - jak pisze Reuters - odpowiedzialność za wpis Trumpa w sprawie zwolnienia Flynna i uznał to za błąd. "Nie znam się na tym tweetowym biznesie" - powiedział, tłumacząc też, że nie chciał w ten sposób wygenerować prasowych nagłówków.
Amerykańskie media zwróciły uwagę, że jeżeli prezydent zwolnił Flynna za okłamanie FBI, to znaczy, że wiedział on, iż popełnione zostało przestępstwo, choć nalegał, by Comey zarzucił dochodzenie w tej sprawie.
Powstaje też pytanie, skąd Trump mógł wiedzieć o fałszywych zeznaniach Flynna, skoro twierdził wcześniej, że nie był poinformowany o kontaktach Flynna z przedstawicielami Kremla.
O zabiegach Flynna dotyczących układania się z Rosją, jeszcze pod rządami administracji Baracka Obamy, wiedzieli najważniejsi członkowie zespołu Trumpa, który przygotowywał przejęcie władzy, w tym jego doradczyni Kathleen Troia (K.T.) McFarland - podał "New York Times".
Z maili McFarland wynika, że zespół Trumpa uznał nałożenie nowych sankcji przez prezydenta Baracka Obamę na Moskwę za dyskredytowanie zwycięstwa prezydenta elekta. McFarland napisała też, że sankcje utrudnią Trumpowi poprawę stosunków z Rosją, "która właśnie dała mu zwycięstwo w wyborach w USA".
Kontakty z Kislakiem dotyczyły też między innymi reakcji na amerykańskie sankcje oraz wsparcia dla wysiłków władz Izraela, które zabiegały o to, by USA nie wstrzymały się od głosu podczas sesji Rady Bezpieczeństwa ONZ, na której miała być przyjęta rezolucja potępiająca Izrael za budowę nowych osiedli na terenach okupowanych. Były to próby ingerowania w politykę zagraniczną urzędującego prezydenta, czego zakazuje w USA tzw. Ustawa Logana. (PAP)
Reklama