Indyjscy politycy publicznie twierdzą, że zachodnie wynalazki znane były już w starożytnych Indiach, lecz ta wiedza zaginęła. Dowodem mają być eposy i święte księgi hinduizmu. Głosy indyjskich naukowców przeciwnych tym twierdzeniom są ignorowane.
„Nauka staje na głowie, bo wszystko wymyślili starożytni Indusi 5 tys. lat temu” - opowiada PAP Sunil Sharma, student delhijskiej politechniki. „To już niemal oficjalne stanowisko rządu” - dodaje kwaśno.
Pod koniec września br. podczas gali wręczania nagród wybitnym studentom politechnik minister rozwoju zasobów ludzkich Satyapal Singh sugerował, że powinni uczyć się o starożytnych wynalazkach opisanych w świętych pismach hinduizmu. Przypomniał, że samolot w postaci latającego wozu pojawił się w eposie Ramajana.
„Okazuje się, że samolotu nie wymyślili bracia Wright, ale starożytni Indusi. Tak samo jak teorię kwantową, broń atomową oraz genetykę” - dorzuca Manas Kumar, studiujący chemię. „Ale spróbuj o tym powiedzieć głośno w kampusie” - szturcha kolegę Sunil, wspominając o bojówkach studenckich sympatyzujących z rządem, które atakują studentów o innych poglądach.
Manas i Sunil tłumaczą, że o zapomnianych źródłach wiedzy mówią najbardziej prominentne osoby w państwie, włączając premiera Narendrę Modiego. Pod koniec października 2014 r. podczas spotkania z lekarzami w Bombaju premier Indii przytoczył dowody na istnienie operacji plastycznych i manipulacji genami na długo przed pojawieniem się tych dziedzin nauki na Zachodzie.
„Jeśli trochę pomyślimy, zdamy sobie sprawę, że Mahabharata mówi o (wojowniku) Karnie, który nie urodził się w łonie matki. To znaczy, że genetyka była obecna w tamtym czasie” - przekonywał.
Mahabharata opisuje wojnę, którą niektórzy historycy datują na 1000 lat p.n.e. „Oddajemy cześć bogu Ganeśi. Musiał tam być jakiś chirurg plastyczny, który osadził głowę słonia na ludzkim korpusie” - cytował premiera dziennik "The Hindu".
Z kolei minister spraw wewnętrznych Rajnath Singh przekonywał, że praca fizyka kwantowego Wernera Heisenberga oparta była na lekturze Wed, staroindyjskich ksiąg religijnych sprzed około 3 tys. lat.
Śmiałe teorie rządzących polityków wędrują do świata indyjskiej nauki. W 2015 r. na prestiżowym 102. Indyjskim Kongresie Naukowym były pilot Anand Bodas i wykładowca Ameya Jadhav udowadniali, że w czasach wedyjskich istniały latające obiekty przypominające samoloty i helikoptery. Sudershan Rao, szef Indyjskiej Rady Badań Historycznych z kolei stwierdził, że detale z Mahabharaty muszą być zgodne z prawdą, ponieważ fikcja literacka powstała dopiero w poprzednim stuleciu, a epos przynajmniej dwa tysiące lat temu.
Na przeciwnym biegunie jest uznana w świecie Romila Thapar, historyk specjalizująca się w antycznych Indiach, która uznała, że twierdzenia popularnych polityków zaczynają być szkodliwe.
„Takie wynalazki nie mogły istnieć trzy tysiące lat temu bez technicznej wiedzy z nimi powiązanej” - pisze w książce o stanie edukacji w Indiach „The Public Intellectual in India”. „Więc zamiast twierdzić, że współczesne zachodnie odkrycia nauki i technologii istniały w starożytnych czasach w Indiach, byłoby bardziej na miejscu zadać ważkie pytania o same Indie” - zauważa, sugerując zniekształcanie historii na doraźny użytek polityków.
„Teraz nabrało to wymiaru politycznego i obserwujemy najgorszą fazę, kiedy ludzie mówią o zaawansowanej chirurgii plastycznej, międzyplanetarnych samolotach itd.” - mówi portalowi Scroll.in Rajan Gurukul z Centrum Studiów Współczesnych, który w Bengaluru zorganizował konferencję o antycznej indyjskiej wiedzy.
W konferencji wziął udział m.in. nagradzany wysokimi oznaczeniami kardiochirurg i innowator M.S. Valiathan. „W ajurwedzie (tradycyjna medycyna indyjska – PAP) jest wiele koncepcji fizjologicznych, których nie mogliśmy zbadać, bo nie mieliśmy odpowiednich narzędzi, jak mikrobiologia i immunologia” - tłumaczy portalowi Scroll, podkreślając, że ajurweda może mieć naukowe podstawy i warto ją badać.
„Wiele odkryć w matematyce, jak pierwsze z brzegu zero i system dziesiętny, rozwijało się obok astronomii w dawnych Indiach” - zauważa Sunil. „Ale to jakby było im za mało. Dlatego najlepsi naukowcy wyjeżdżają do Stanów” - dodaje.
Z Delhi Paweł Skawiński (PAP)
Reklama