Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 22:30
Reklama KD Market

„Straszny dwór” po raz trzeci w Chicago. Owacyjne przyjęcie przez publiczność

„Straszny dwór” po raz trzeci w Chicago. Owacyjne przyjęcie przez publiczność


W ubiegły weekend na scenie Centrum Kopernikowskiego w Chicago zagościła polska opera narodowa Stanisława Moniuszki „Straszny dwór” w wykonaniu Paderewski Symphony Orchestra. Trzy przedstawienia, w tym jedno dla polskich szkół, zgromadziły komplet publiczności, wzbudzając emocje i wzruszenia, które dawno w takim stopniu nie były udziałem polonijnej publiczności. Widzowie odwdzięczyli się owacją na stojąco.

To już po raz trzeci melomani mieli okazję podziwiać dzieło Moniuszki. Średnio co dziesięć lat ta jedna z najsłynniejszych polskich oper trafia do Chicago. Poprzednio „Straszny dwór” można było obejrzeć w Wietrznym Mieście w 1995 i 2007 roku. Patriotyczny wydźwięk przedstawienia nie stracił ani aktualności, ani mocy przekazu od prapremiery w 1865 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie, kiedy to podczas wykonywania w akcie III tenorowej „Arii z kurantem” publiczność płakała ze wzruszenia. Chicagowscy widzowie wychodzili po przedstawieniu przepełnieni polskością.

Witając widzów Barbara Bilszta – współzałożycielka Paderewski Symphony Orchestra i pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia – nawiązując do patriotycznego przesłania opery, powiedziała: – Dlaczego „Straszny dwór? Dlaczego teraz? Otóż dlatego, że jest w nim Polska, o jakiej marzyli Polacy od zawsze. Piękna, wspaniała, silna, pełna wartości. Zbudowana na przekonaniu, że Bóg, miłość, ojczyzna to siła, która daje szczęście, daje szansę rozwoju i świetlaną przyszłość. Taką właśnie Polskę przypomniał Moniuszko”.

W roku 1995 r. reżyser Ryszard Cieśla po pierwszym przedstawieniu w Chicago mówił: – Mam nadzieję, że nie był to ostatni raz, że powtórzymy „Straszny dwór”. Uzbrojeni w doświadczenia i wiedzę z gotową już scenografią i kostiumami startowalibyśmy z innego pułapu, byłoby nam znacznie lżej.

W ostatni weekend okazało się, że przewidywania Ryszarda Cieśli, który już po raz trzeci zajął się reżyserią opery, sprawdziły się. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, nawet dwie krawcowe czekały za kurtyną na ewentualne szybkie poprawki i reperacje kostiumów.

Konstrukcja dramatyczna „Strasznego dworu” nie jest nadmiernie skomplikowana, bo i nie o to chodziło. Autor libretta Jan Chęciński, przedstawiając prostą historię językiem, na jaki pozwalała ówczesna cenzura, zamierzał zaapelować do Polaków i ich tożsamości narodowej, a jednocześnie podtrzymać naród na duchu po tragicznych wydarzeniach powstania styczniowego. Udało mu to się znakomicie. Ponadczasowy wydźwięk opery odbija swoje piętno nawet na współczesnej publiczności.

Także tutaj w Chicago, dla nas imigrantów, „Straszny dwór” okazał się manifestacją historii i narodowej tradycji. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zaangażowanie i mrówcza praca Paderewski Symphony Orchestra, która już od dwudziestu lat promuje polską muzykę i kulturę w Stanach Zjednoczonych.

W sobotnio-niedzielnych przedstawieniach oprócz trzydziestoosobowej grupy wykonawców z Polski, solistów i chóru z Teatru Narodowego w Warszawie oraz Uniwersytetu Muzycznego F. Chopina w Warszawie udział wzięli także polonijni artyści z Chicago. Zespół Pieśni i Tańca „Lajkonik”, Teatr Tańca „Wici”, chór Paderewski Symphony Orchestra of Chicago pod batutą Wojciecha Niewrzoła, który również był kierownikiem muzycznym produkcji. Nad całością i koordynacją projektu czuwała Barbara Bilszta.

Podczas krótkich przerw w przedstawieniu nie było czasu na nudę. Można było w tym czasie kupić reprodukcje patriotycznych obrazów, wypełnić ankietę pod tytułem „Opera «Straszny dwór» Stanisława Moniuszki jako element kształtowania tożsamości narodowej”. Także przedstawiciele organizacji You Can Be My Angel zbierali datki na chorą na raka Amelkę.

Wystawienie po raz trzeci w Chicago opery „Straszny dwór” okazało się dużym sukcesem. Publiczność opuszczająca progi Copernicus Center chętnie dzieliła się swoimi spostrzeżeniami. Zapytana o wrażenia jedna z uczestniczek tego koncertu Anna Mirejczyk powiedziała: – Nie spodziewałam się takiej frekwencji i tak znakomitego przedstawienia. Patriotyczny wydźwięk opery podniósł mnie na duchu, przypominając ciężkie losy naszej ojczyzny. Pan Zbigniew Antoniak dodał: – Powinno być u nas więcej tego rodzaju inscenizacji, by przypominać wszystkim o naszych korzeniach. Moja nastoletnia córka była na rannym przedstawieniu dla szkół. Teraz w domu będziemy o tym dyskutować.

Mamy nadzieję, że także podśpiewywać „Arię z kurantem”.

Tekst i zdjęcia: Artur Partyka


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama