Ochroniarze konsulatu USA i placówki CIA w Bengazi ujawnili, że przed atakiem w Libii w 2012 r. pracownik ówczesnej sekretarz stanu Hillary Clinton wywierał na nich presję, by nie mówili o braku odpowiednich zabezpieczeń - podał w środę Washington Examiner.
Dwóch pracowników firmy Torres Advanced Enterprise Solutions Brad Owens i Jerry Torres powiedziało we wtorek, w wieczornym programie stacji FoxNews, że niedługo przed atakiem na amerykańską placówkę w 2012 roku zostali poinstruowani, by nie rozmawiać o fakcie, że administracja USA nie zdołała poprawić jej bezpieczeństwa w ostatnich tygodniach przed atakiem.
Dodali, że ówczesny rząd w ramach cięcia kosztów podpisał kontrakt z firmą ochroniarską Blue Mountain Group, której oferta w przetargu była jedynie o 4 proc. niższa od oferty firmy Torres. Owens wyjaśnił, że Blue Mountain to maleńka firma zarejestrowana w Walii niemająca żadnego doświadczenia w obsłudze rządowych kontraktów dyplomatycznych z dziedziny bezpieczeństwa i ochrony. Podkreślili, że Blue Mountain zatrudniało nieuzbrojonych ochroniarzy za pośrednictwem odrębnej, trzeciej firmy.
Ochroniarze wskazali, że gdy administracja zdała sobie sprawę, że ochrona amerykańskich placówek w Libii nie spełnia standardów, Departament Stanu poprosił Torresa, by jego firma naprawiła sytuację, co według Owensa było postrzegane jako "przyznanie się do błędu", którym było zatrudnienie nieodpowiedniej firmy ochroniarskiej.
Torres oszacował wtedy, że zadanie to zajmie około trzech tygodni, jednak 12 dni później doszło do ataku na konsulat amerykański i placówkę CIA w Bengazi, w którym zginęło czterech Amerykanów.
Torres dodał, że wyższy rangą pracownik Departamentu Stanu, który blisko współpracował z Clinton, "absolutnie" zmuszał ich do milczenia. "Powiedziałbym, że ci, którzy wtedy dokonali tych złych wyborów, byli bardziej odpowiedzialni za to, co stało się w Bengazi, niż ktokolwiek inny, a oni są ciągle na tych samych stanowiskach i podejmują teraz decyzje dotyczące bezpieczeństwa naszych ambasad" - skomentował Owens.
W wyniku ataku na konsulat amerykański i placówkę CIA w Benghazi w Libii w 2012 r. zginęło czterech Amerykanów, w tym ambasador. Republikanie oskarżyli Clinton, że Departament Stanu pod jej kierownictwem nie zadbał o należytą ochronę konsulatu. Powołano w tej sprawie kilka parlamentarnych komisji śledczych.
Joanna Korycińska (PAP)
Reklama